UFC

„Czasami myślę, że na początek powinienem walczyć z kimś z Top 10” – Jon Jones o kategorii ciężkiej

Były mistrz wagi półciężkiej Jon Jones opowiedział o przygotowaniach do debiutu w królewskiej dywizji i utracie motywacji do rywalizacji w 205 funtach.

Rozdający przez prawie dekadę karty w kategorii półciężkiej Jon Jones nie był widziany w akcji od lutego, gdy pokonał – kontrowersyjnie ale jednak – Dominicka Reyesa.

Zwakowawszy jednak kilka miesięcy temu złoto wagi półciężkiej, Bones przygotowuje się obecnie, aby wcielić w końcu w życie powtarzane od lat zapowiedzi o migracji do królewskiej dywizji. Podobnym tropem niedawno podążył zresztą dobry znajomy Amerykanina Alexander Gustafsson, który jednak debiutu w 265 funtach do udanych nie zaliczy – przegrał bowiem przez poddanie z Fabricio Werdumem.

– Uważam, że Gustafsson nie zrobił tego, jak należy – ocenił Jones w najnowszym wywiadzie dla ESPN.com. – Nabranie kilku funtów wcale nie oznacza jeszcze, że jesteś gotowy, aby rywalizować z gośćmi, którzy urodzili się duzi. Potrzeba na to czasu. Musisz poznać swoje ciało, odnaleźć pracę na nogach, nową szybkość, nowy rytm walki. Wtedy dopiero idziesz wyżej i zaczynasz grę.




Dlatego też Bones podchodzi do tematu bardzo poważnie. Nie zamierza popełnić błędu Szweda. Waży obecnie około 240 funtów, a docelowo w obóz przygotowawczy do debiutu w wadze ciężkiej chce wejść, mając na wadze 245 funtów.

Szczególnie dużo czasu poświęca na wzmocnienie nóg. Jak zapewnił, dzięki dodatkowemu płaszczowi mięśniowemu, o który je wzbogacił, czuje się znacznie bardziej komfortowo przy próbach zapaśniczych – szczególnie zejściach do jednej i obu nóg rywali.

Nie znaczy to jednak, że Bones zapomina o innych aspektach – takich jak technika, szybkość, dynamika czy kondycja. Sztab trenerski byłego mistrza dba o to, aby nabranie dodatkowych mięśni nie wpłynęło negatywnie na te właśnie elementy.

Powrót do kategorii półciężkiej, gdzie obecnie na pozostawionym przez Amerykanina tronie zasiada Jan Błachowicz, nie wchodzi w grę.



– Dobrze się bawiłem w kategorii półciężkiej, ale po prostu już się tych gości nie bałem – stwierdził Jones. – Dosłownie żadnego z nich. Wydaje mi się, że było to widać w moich walkach. Oczywiście nadal ciężko trenowałem, ale w ostatnich walkach nie było z mojej strony determinacji.

– Natomiast jeśli chodzi o tych nowych gości, z którymi będę rywalizował… Ich szanuję. Ci goście są przerażający. Przerażający jak cholera – a to nakręca mnie w zupełnie nowy sposób.

Migracja Jona Jonesa do 265 funtów to jednak nie tylko rezultat braku motywacji do dalszej rywalizacji w wadze półciężkiej. To także sposób na to, aby zapewnić sobie status najlepszego zawodnika MMA w dziejach dyscypliny.

– Chcę, aby nie było żadnych wątpliwości, gdy zakończę karierę – powiedział Jon. – Mam za sobą świetną karierę jako półciężki. Jestem zdecydowanie najlepszym półciężkim. W głębi serca uważam, że jestem też najlepszym zawodnikiem w historii. Nie chcę jednak, aby były co do tego jakiekolwiek wątpliwości. I mogę o to zadbać, sięgając po pas mistrzowski wagi ciężkiej. I dokładnie to zamierzam uczynić.




Nie wiadomo natomiast póki co, kiedy Jon Jones w końcu zadebiutuje w nowej dywizji. Sam zawodnik i jego sztab nie ustalili sobie żadnej konkretnej daty. Pełna para idzie póki co w to, aby Bones przygotował swoje ciało na rywalizację z ciężkimi.

Kto mógłby powitać go w 265 funtach, gdzie w najbliższych miesiącach dojdzie prawdopodobnie do rewanżu pomiędzy mistrzem Stipe Miociciem o rozpędzony czterema szybkimi nokautami Francisem Ngannou? Otóż, Jon Jones sam nie jest pewien…

Obstawiaj wszystkie walki UFC na PZBUK i odbierz cashback 200 PLN

– Zmieniam zdanie w tę i z powrotem – powiedział. – Czasami wydaje mi się, że powinienem najpierw zmierzyć się z kimś z Top 10, żeby poznać realia wagi ciężkiej, zrozumieć je.

– Ale później myślę sobie, że jebać to – wszystko albo nic! Szukam teraz kasowych, dużych walk. Chcę zadbać o wszystkich wokół mnie.

*****

Koszulki Lowking.pl dostępne w sprzedaży!

Powiązane artykuły

Komentarze: 2

  1. „Podobnym tropem niedawno podążył zresztą dobry znajomy Amerykanina Alexander Gustafsson, który jednak debiutu w 265 funtach do udanych nie zaliczy – przegrał bowiem przez poddanie z Alexeyem Oleinikiem.”

    Fabricio Werdum miałby ku temu pewne wątpliwości. 😉

Dodaj komentarz

Back to top button