UFC

Dana White na wojnie – koronawirus wielką szansą UFC?

Dana White nie składa broni w walce o organizowanie kolejnych gal UFC pomimo pandemii koronawirusa.

Podczas gdy w obliczu pandemii koronawirusa na całym świecie odwoływane są największe rozgrywki sportowe – ligi piłkarskie, NBA czy NHL – a także gale sportów walki, głównodowodzący UFC Dana White haruje jak zły, aby udowodnić, że najlepsza liga MMA na świecie jest na nowe zagrożenie immunizowana.

Amerykański promotor udzielił w ostatnich dniach kilku wywiadów, w których zapowiedział stanowczo, że gale będą organizowane zgodnie z planem. Niewiele robiąc sobie z medialnej presji – a ta niczym pętla zaciska mu się wokół szyi coraz mocniej – obwieścił, że tylko kompletne zamknięcie kraju – rozumiane jako zakaz opuszczania domów – może przeszkodzić UFC w produkowaniu kolejnych wydarzeń.

Pierwotnie plan zakładał przeniesienie gal do nowoczesnego centrum UFC Apex w Las Vegas, które miało stanowić o samowystarczalności organizacji, uniezależniając ją od czynników zewnętrznych. Jednak nawet tam UFC podlega jurysdykcji Stanowej Komisji Sportowej w Nevadzie. Komisarze zawsze byli co prawda łasi na brzęczące argumenty, chętnie naginając pod nie regulacje i dostosowując swoje decyzje, ale tym razem to nie oni są ostatnia instancją decyzyjną.

W takich a nie innych okolicznościach Dana White i spółka próbują prawo obejść – tj. wybrać się ze swoimi galami tam, gdzie nie sięgają regulacje stanowych komisji sportowych. A tak właśnie jest na terenach rezerwatów Indian, które są względnie – w porównaniu do reszty kraju – autonomiczne. Jak poinformował dziennikarz Ariel Helwani, UFC prowadzi właśnie rozmowy z przedstawicielami wybranych indiańskich plemion w sprawie organizacji najbliższej, sobotniej gali na ich terenie.

Za takie a nie inne podejście do tematu – tj. postrzeganie zagrożenia koronawirusem nieomal w charakterze tromtadrackich legend – na szefa amerykańskiego giganta spada coraz więcej krytyki. Przez media przelewa się fala ponurego oburzenia działaniami szefa UFC. Od czci i wiary odsądzają go nie tylko dziennikarze, ale też coraz więcej fanów.

Skąd zatem tak wielka determinacja Dany White’a – oraz jego szefów, bo to nie do niego należą ostateczne decyzje – aby nadal zestawiać walki i produkować gale?

Powodów jest kilka – i większość z nich kręci się oczywiście wokół pieniędzy.

Otóż, swoje oczekiwania ma ESPN, które płaci UFC krocie za każdą galę. Umowy trzeba realizować. Natomiast w dzisiejszych okolicznościach ten medialny gigant nie ma w zasadzie czego pokazywać – jak wspomniałem, rozgrywki w największych sportach zostały bowiem zawieszone.

Zaprawiony w bojach White zdaje sobie też doskonale sprawę, że czas zagrożenia to również czas szansy. Sobotnia gala UFC on ESPN+ 28 w Brasilii cieszyła się ogromnym zainteresowaniem w Stanach Zjednoczonych. Pisały o niej niemal wszystkie portale sportowe – także te, które temat MMA poruszają tylko wtedy, gdy do oktagonu wchodzi Conor McGregor. A wszystko to pomimo faktu, iż brazylijska gala była jedną z mniejszych! Powód? Oczywisty – w weekend działo się tak niewiele w świecie sportu, że sobotnia gala UFC urosła do rangi nieomal sportowego wydarzenia numer jeden.

White od zawsze marzył o tym, aby UFC stało się największym sportem na świecie. Koronawirus może paradoksalnie pomóc – przynajmniej pod kątem medialnym.

Jeden z amerykańskich bukmacherów odnotował prawie 50% wzrost zainteresowania sobotnią galą UFC względem poprzednich o podobnej randze. Można przyjąć, że nie inaczej było w przypadku innych firm bukmacherskich.

Biznesowi rywale UFC zostali znokautowani – a przynajmniej rzuceni na deski. To dla Dany White’a i spółki szansa na gigantyczne profity. Dana spróbuje po nie sięgnąć. Ma tylko dwóch przeciwników – koronawirusa oraz opinię publiczną.

O ile nieprzychylnych mu gryzipiórków może prawdopodobnie zignorować – ich siła przebicia nie jest duża – to z koronawirusem czeka go cięższa przeprawa. Dalsze organizowanie gal – nawet przy zachowaniu wzmożonych środków ostrożności (część z nich przetestowano w Brasilii) czy cyklicznym badaniu zawodników i ich sztabów – może bowiem i tak doprowadzić do przypadku zakażenia. A to byłby prawdopodobnie cios, po którym UFC wylądowałoby tam, gdzie spoczywają obecnie NBA czy NHL.

Gra warta jest jednak świeczki – nawet przy pustych trybunach. W 2015 roku wpływy ze sprzedaży biletów stanowiły jedynie 10% rocznych przychodów UFC – z czego tylko 3% z bramki na nienumerowanych galach. Dana White i spółka mogą pozwolić sobie na organizowanie wydarzeń bez udziału publiczności. Nie ucierpią na tym.

Ba, niewykluczone, że UFC nie ma po prostu wyboru. Nad amerykańskim gigantem nadal bowiem ciąży gigantyczny kredyt, który należy spłacić. 2020 rok rozpoczął się powrotem Conora McGregora i zapowiadał się wybornie. Poczyniono już plany, przyjęto założenia. Ledwie w lutym wypłacono inwestorom dywidendę o łącznej wartości ponad $300 milionów! To miał być piękny rok. Nic zatem dziwnego, że White nie ustaje w staraniach, aby takim go uczynić.

Z perspektywy ekranu gale UFC bez udziału publiczności nie różnią się szczególnie od tych standardowych. Czuć oczywiście brak fanów przed i po walce – przy wejściach zawodników czy w trakcie wywiadów w oktagonie – ale gdy w ruch idą pięści i kopnięcia, wszystko wygląda bliźniaczo podobnie. Klimat jest surowszy, uderzenia i krzyki lepiej słyszalne. Ma to swój niepowtarzalny urok.

Ograniczenia podróży prowadzić jednak mogą – i jeśli Dana White i spółka nadal będą organizować gale, tak pewnie się stanie – do obniżenia poziomu sportowego. Matchmakerzy UFC od kilku dni poszukują na gwałt zawodników, którzy wzięliby udział w sobotniej gali. Ich poziom i rozpoznawalność są drugorzędne – byle mogli walczyć w Stanach Zjednoczonych.

Czy magia trzech liter UFC wystarczy, jeśli najbliższe gale – przy założeniu, że do nich dojdzie – będą nafaszerowane nieznanymi debiutantami równie mocno jak media paniką przed koronawirusem?

Z drugiej zaś strony, jeśli na sportowym rynku w najbliższych tygodniach – miesiącach? – pozostanie tylko UFC, przyzwoity main event bez względu na resztę rozpiski z gigantyczną nawiązką wystarczy, aby ściągnąć zainteresowanie całego sportowego świata. Bo czym innym się emocjonować?

Obstawiaj wszystkie walki UFC na PZBUK i odbierz darmowy zakład 50 PLN

*****

„Żyjecie w górach i zjadacie kozy!” – Cormier kpi z Khabiba, Khabib reaguje na koronawirusa

Powiązane artykuły

Komentarze: 1

  1. Dobrze się tą galę nawet bez publiki oglądało. Cała otoczka i kilkanaście osób, które kręcą się wokół octagonu robią robotę.

    A walki jak słusznie zauważył Bartłomiej Stachura są jakby bardziej surowe, a w powietrzu unosi się zapach mordobicia;)

Dodaj komentarz

Back to top button