Typy UFCUFCZapowiedzi gal UFC

Typowanie UFC 299: O’Malley vs. Vera 2

Analizy najciekawszych walk i typowanie całej gali UFC 299: O’Malley vs. Vera 2, która odbędzie się w Miami z udziałem Mateusza Gamrota i Michała Oleksiejczuka.

Dla Czytelników Lowking.pl, którzy nie są jeszcze graczami FORTUNY, przygotowaliśmy 3X ZAKŁAD BEZ RYZYKA – DO 100 ZŁ KAŻDY. Szczegóły – tutaj.

Gala UFC 299: O’Malley vs. Vera 2 rozpocznie się w nocy z soboty na niedzielę o godzinie 00:00 czasu polskiego od karty wstępnej. Cała gala będzie transmitowana na kanale Polsat Sport. Ponadto karty przedwstępna – od 00:00 – oraz wstępna – od 2:00 – będą także dostępne na platformie UFC Fight Pass. Początek karty głównej o 4:00.

Przypominamy, że poszczególne ikony przy przewidywanych rezultatach walk w lekkim uproszczeniu oznaczają:

IkonaOpis
Tylko kataklizm mógłby sprawić, że mój faworyt przegra.
Jestem przekonany do swojego typu, ale nie skreślam całkowicie jego rywala, bo ma narzędzia, by zwyciężyć – choć szanse na to są niewielkie.
Zawodnik, na którego postawiłem powinien to bez większych problemów wygrać, choć jego rywal może stawić spory opór, który może zaprowadzić go nawet do zwycięstwa.
Nie jestem przekonany, bliżej mi, rzecz jasna, do zawodnika, na którego postawiłem, ale jego oponent ma umiejętności, by to wygrać.
Absolutnie nie będę zdziwiony, jeśli wytypowany przeze mnie zawodnik polegnie z kretesem, szalenie wyrównana walka, może pójść w dwie strony.

185 lb: Michał Oleksiejczuk (19-6) vs. Michel Pereira (29-11)

Kursy bukmacherskie: Michał Oleksiejczuk vs. Michel Pereira 2.21 – 1.67


Bartłomiej Stachura: szczegółową analizę poświęconą tejże walce przedstawiłem tutaj. Poniżej obszerna analiza video.

Zwycięzca: Michał Oleksiejczuk przez (T)KO

155 lb: Mateusz Gamrot (23-2) vs. Rafael dos Anjos (32-15)

Kursy bukmacherskie: Mateusz Gamrot vs. Rafael dos Anjos 1.24 – 4.10


Bartłomiej Stachura: obszernie pojedynkowi temu przyjrzałem się w poniższej analizie video.

W telegraficznym zaś skrócie… Pomimo 39 lat na karku Rafael dos Anjos to nadal mocny zawodnik, który potrafi postawić się każdemu. W jego poczynaniach nie widać większego regresu – ani pod kątem szybkościowym, ani odpornościowym, ani też kondycyjnym. Nadal utrzymuje wysoki poziom, skutecznie odwołując się do gigantycznego doświadczenia. Dość powiedzieć, że w starciu z Vicente Luque w wadze półśredniej wśród trzech sędziów znalazł się co najmniej jeden, który punktowałby dla niego rundy pierwszą, trzecią i piątą.

Brazylijczyk walczy z odwrotnego ustawienia, chętnie wywierając presję. Jak na mańkuta przystało, dobrze pracuje lewą ręką i lewą nogą – w postaci krzyżowych oraz okrężnych kopnięć na korpus i głowę, gdy walczy z klasykami, oraz lowkingów, gdy bije się z leworęcznymi. Potrafi skontrować sierpowymi, jest niebezpieczny w klinczu, który rozrywa z łokciami lub krótkimi uderzeniami. Ciosami potrafi utorować sobie drogę do obaleń, nurkując pod kontruderzeniami. Ma bardzo dobre jiu-jitsu, poluje na gilotyny, zachodzi rywalom za plecy.

Jak wspomniałem, jest to zawodnik, który widział już w oktagonie absolutnie wszystko, mierząc się z elitą wag lekkiej i piórkowej. To widać. RDA nigdy niemal nie panikuje, nie traci głowy. Znajdował się już w każdej możliwej sytuacji w bitwie, wychodząc z opresji mniejszych i większych.

Nie spodziewam się zatem, aby Mateusza Gamrota czekał tutaj przysłowiowy spacerek – zwłaszcza że dwie rzeczy w drodze do walki odrobinę mnie niepokoją. Po pierwsze – Polak zapowiada, że postawi bardziej na stójkę, rozszerzając nieco ustawienia, osadzając mocniej nogi i szukając ostrzejszych uderzeń. Jego stójkowy styl był natomiast zawsze oparty na dużej mobilności, która zapewniała mu spore bezpieczeństwo – oczywiście kosztem mocy w pięściach, której lotność nie służy. Zmiana w podejściu do stójkowych bojów – jak sądzę, podyktowana przebiegiem sparingów z Dustinem Poirierem – rodzi natomiast pytania. Znamy zapaśników, którzy zakochiwali się w stójce, za co później słono płacili.

Po drugie zaś – to odczucie może być mylne, ale wspomnę o nim z kronikarskiego obowiązku – energia, jaka emanuje od Mateusza Gamrota przywodzi na myśl jego starcie z… Beneilem Dariushem. Pamiętamy, co się stało potem. Przemotywowanie.

Z drugiej zaś strony – pójście na mocniejsze wymiany z RDA wcale nie musi być złym pomysłem. Polak niewątpliwie będzie od Brazylijczyka znacznie szybszy, to po pierwsze. A po drugie – dos Anjos nigdy z kowadeł w pięściach nie słynął.

Jeśli zaś chodzi o bojowego ducha Gamera… Wierzę, że – jak sam powtarzał – wyciągnął wnioski z pojedynku z Dariushem. Teraz wychodzi do oktagonu, w zanadrzu mając kilka możliwych rozwiązań na różne scenariusze. Nie trzyma się kurczowo jednego.

Przechodząc do aspektów techniczno-fizycznych, trudno nie faworyzować tutaj Polaka. Uważam, że o stójkowej dynamice tej walki decydować będzie szybkość polskiego zawodnika. Mateusz potrafi naprawdę sprawnie pracować na nogach, niepostrzeżenie skracając dystans z ciosami i obaleniami. Przypomnę, że Dariush był wręcz zszokowany dynamiką, z jaką Gamer schodził do jego nóg.

Spodziewam się, że agresorem będzie tutaj RDA – bo to on będzie zmuszony do skracania dystansu. Polak będzie hasał do boków, doskakując z ciosami prostymi oraz ich krótkimi kombinacjami. Jednocześnie mieszał będzie ustawienie. Przyznam szczerze, że nie spadłbym z krzesła, gdyby przewaga Gamera w szermierce na pięści i kopnięcia była wyraźna – właśnie z uwagi na jego szybkość oraz zagrożenie zapaśnicze, jakie wniesie do oktagonu. Pomimo iż w ogólnym rozrachunku po RDA nie widać wieku, to jednak w jego starciu z Luque były takie momenty, w których wyraźnie ustępował rywalowi szybkościowo.


POSTAW NA GAMROTA I ZGARNIJ 300 PLN – SZCZEGÓŁY


Uważam, że najgroźniejszą bronią Brazylijczyka będą tutaj kopnięcia – niskie, jeśli Mateusz będzie ustawiony odwrotnie, i okrężne na korpus, jeśli Polak przyjmie klasyczną pozycję. Dlatego ważne jest, aby szybko zniechęcić dos Anjosa do tych technik – poprzez kontry pięściarskie oraz zapaśnicze.

Dos Anjos prawdopodobnie nie będzie stronił tutaj od klinczu, ale… Mam problem z wyobrażeniem sobie scenariusza, w którym Brazylijczyk rozdawałby karty w walce na chwyty. Zarówno w klinczu, jak i w zapasach oraz parterze. Jego spryt i zwinność, a także przebogaty arsenał technik zapaśniczych powinny zapewnić mu w tych obszarach przewagę. Zwrócę uwagę, że wspomniany Luque był kilka razy w stanie zajść w kotłach dos Anjosowi za plecy. A Luque to przede wszystkim uderzacz…

Nie twierdzę, że Gamrot będzie tutaj poniewierał dos Anjosem. Nie. Uważam natomiast, że nie będzie dawał się kontrolować ani w klinczu, ani w parterze – a sam będzie w stanie przewracać wcale niewyróżniającego się pod kątem defensywy przed obaleniami Brazylijczyka. Czy z góry rozbije go, podda albo skontroluje? O nokaut czy poddanie będzie piekielnie ciężko, ale nie wykluczam, że nasz zawodnik będzie w stanie przez kilkanaście, może kilkadziesiąt sekund utrzymać RDA na plecach. Po głowie chodzi mi co prawda jakaś skrętówka – uważam, że Rafael nie blefował, przyznając, że nie czuje się szczególnie komfortowo, gdy atakowane są jego kończyny dolne – ale też nie spodziewam się, aby Brazylijczyk był tutaj skory do klepania.

Podsumowując, nie zapowiada się to starcie na przebieżkę dla Mateusza Gamrota. Rafael dos Anjos najbardziej może uprzykrzyć mu życie w stójce – głównie kopnięciami. Rzecz jednak w tym, że nawet jeśli w tym obszarze Polak będzie miał problemy, to jak najbardziej może zaprząc do działania zapasy – a tutaj powinien wyraźnie rozdawać karty, szczególnie że także pod kątem kondycyjnym powinien przeważać.

Podsumowując, uważam, że nie ma przypadku w tym, iż Rafael zdecydował się trenować w garażu, blisko rodziny. Na tym etapie swojej kariery ma odrobinę inne priorytety. Gamer jest natomiast zdeterminowany i gotowy na każde poświęcenie – a do tego znacznie młodszy i wygłodniały jak lew.

Zwycięzca: Mateusz Gamrot przez decyzję

265 lb: Curtis Blaydes (17-4) vs. Jailton Almeida (20-2)

Kursy bukmacherskie: Curtis Blaydes vs. Jailton Almeida 2.05 – 1.78


Bartłomiej Stachura: nie jest to najłatwiejszy pojedynek do wytypowania, choć nie jest też sekretem, z jaką taktyką podejdą do niego obaj zawodnicy. Otóż, pomimo iż jest zapaśnikiem, Curtis Blaydes postara się utrzymać walkę na nogach. W tym bowiem obszarze powinien rozdawać karty. Owszem, ma nieco podejrzaną szczękę, ale jego boks wcale nie jest najgorszy – jak na standardy wagi ciężkiej w MMA. Jailton Almeida w stójce walczy natomiast płochliwie i panikarsko. Uważam, że nie ma w tym przypadku – po prostu poza frontalem na szczękę nie ma wiele do zaoferowania. W stójce czuje się niepewnie. Reaguje nerwowo na każdy przyruch.

Brazylijczyk posiada natomiast lepsze jiu-jitsu. Jeśli trafi na górę, prawdopodobnie będzie w stanie nie tylko skontrolować Curtisa Blaydesa, ale też zagrozić mu poddaniami, ewentualnie porozbijać, jeśli przypomni sobie, że w parterze w MMA można używać uderzeń.

Pytanie brzmi zatem – czy Almeida będzie w stanie przewracać Blaydesa? Nie będę ukrywał, że odpowiedź na to pytanie nastręcza mi sporo problemów. Blaydes od dawien dawna nie mierzył się z zapaśnikami, o elitarnych zapaśnikach nie wspominając. Almeida potrafi naprawdę penetrować obronę rywali bardzo głęboko, z niebywałą dynamiką rzucając im się do bioder. Czy przewróci Amerykanina? Ten był w 2016 roku trzy razy obalony przez Cody’ego Easta, ale trudno na tamtym przykładzie oceniać defensywę zapaśniczą Razora.

Innymi słowy – mam zagwozdkę. Jairzinho Rozenstruik i Derrick Lewis byli w stanie wybronić łącznie kilka podejść zapaśniczych Jailtona Almeidy. Nie spadnę z krzesła, jeśli Brazylijczyk spacyfikuje jednak z góry Curtisa Blaydesa, ale minimalnie więcej szans na zwycięstwo daję Amerykaninowi. Zaufam jego TDD.

Zwycięzca: Curtis Blaydes przez decyzję

135 lb: Petry Yan (16-5) vs. Yadong Song (21-7-1)

Kursy bukmacherskie: Petr Yan vs. Yadong Song 1.74 – 2.10


Bartłomiej Stachura: kapitalne zestawienie, które nie jest oczywiste. Jak na Petrze Yanie odbiją się ostatnie niepowodzenia? Czy nie będą siedziały mu w głowie, nie wpłyną negatywnie na jego poczynania? Rosjanin zdradził, że po walce z Merabem Dvalishvilim nie trenował przez, bagatela, pół roku, borykając się z kontuzjami. To zły prognostyk!

W ogólnym rozrachunku starcie to zapowiada się na srogą bijatykę – obaj zawodnicy uwielbiają bowiem wymieniać się ciosami w półdystansie, tam demonstrując mordercze instynkty.

Przyznam uczciwie i szczerze, że nie spadnie mi szczęka na podłogę, jeśli Song Yadong przedrze się przez gardę Rosjanina, albo po prostu go nokautując, albo rozcinając łokciami. To możliwe. Uderza piekielnie mocno – mocniej niż Yan – a do tego wydaje się piekielnie odporny. Z wymiany cios za cios prawdopodobnie wyjdzie obronną ręką.

Rzecz natomiast w tym, że to Rosjanin jest zawodnikiem sprawniejszym technicznie. Walczy z obu ustawień, ma smykałkę do kontr, chętnie atakuje korpus, świetnie balansuje. Jasne, w wojnie na ciosy z Songiem będzie miał bardzo mały margines błędu, ale uważam, że technika Rosjanina przesądzi. Zwłaszcza że uważam to też za bardziej wszechstronnego zawodnika, który może tutaj urozmaicić swoją grę zapasami – choćby po to, aby dodatkowo obciążyć bitewny procesor Chińczyka.

Zwycięzca: Petr Yan przez decyzję

170 lb: Gilbert Burns (22-6) vs. Jack Della Maddalena (16-2)

Kursy bukmacherskie: Gilbert Burns vs. Jack Della Maddalena 2.19 – 1.68


Bartłomiej Stachura: pomimo iż Gilbert Burns bywa groźny w stójce, a Jack Della Maddalena lebiegą parterowym nie jest, to sprawa nie wydaje się tutaj szczególnie skomplikowana. Brazylijczyk spróbuje przenieść walkę do parteru, podczas gdy Australijczyk powalczy o utrzymanie jej na nogach.

Pomimo iż Durinho potrafi grzmotnąć potężnym sierpem i kopie jak koń, a zagrożenie zapaśnicze pomoże mu też w stójce, to szermierka na pięści i kopnięcia z Maddaleną obarczona będzie ogromnym ryzykiem. Australijczyk to kapitalny bokser. Ma szybkie i bardzo ciężkie ręce. Inicjuje ataki i kontruje. Uderzenia na głowę miesza z tymi na korpus.

Czy zatem Maddalena zdoła utrzymać walkę na nogach? Na pewno pomoże mu w tym duży oktagon, w którym rozegra się walka – bo będzie miał więcej przestrzeni do poruszania się. W ogólnym rozrachunku nie uważam defensywy zapaśniczej Maddaleny za słabą. Niby trzy razy przewrócił go Bassil Hafez, ale warto mieć też w pamięci, że Australijczyk wybronił wtedy aż siedemnaście prób sprowadzeń ze strony rywala.

Pomimo tego wcale nie odbieram tutaj szans Brazylijczykowi. Jeśli obali, może skontrolować lub poddać. To światowej klasy grappler. Ba! Nie uniosę szczególnie wysoko brwi, jeśli Burns wygra poprzez kontrolę klinczerską. Zdarzały mu się takie walki, a Maddalena czasami spędza plecami na siatce zbyt dużo czasu.

Więcej szans na zwycięstwo daję jednak Australijczykowi. Jest młodszy od Brazylijczyka aż o dekadę, rozwija się z walki na walkę, jest rozpędzony. Burns wraca po rocznej prawie przerwie, kontuzji barku. Na karku ma już 37 lat. Jabami na deski posyłał go Kamaru Usman – a Jack Della Maddalena jest znacznie szybszy i uderza jeszcze mocniej.

Zwycięzca: Jack Della Maddalena przez decyzję

170 lb: Kevin Holland (25-10) vs. Michael Page (21-2)

Kursy bukmacherskie: Kevin Holland vs. Michael Page 1.78 – 2.04


Bartłomiej Stachura: przyznam uczciwie, że z wytypowaniem tego akurat pojedynku gigantycznych problemów nie mam. Już wyjaśniam, dlaczego tak się sprawy mają…

Otóż, spodziewam się walki w stójce. Defensywa zapaśnicza Michaela Page’a stoi na przyzwoitym poziomie, podczas gdy Kevin Holland żadnym tytanem w ofensywie zapaśniczej nie jest. Nie sądzę, aby był w stanie przewracać Page’a. Nie wykluczam zresztą scenariusza, w którym wcale po obalenie nie pójdzie.

Jak zatem walka ta będzie wyglądać w stójce? Jasne, Holland ma smykałkę do długich prostych, ma świetne gabaryty, jest szybki. Rzecz jednak w tym, że jego starcie ze Stephenem Thompsonem wróży mu fatalnie na okoliczność boju z Venomem. Brytyjczyk najmłodszy może nie jest – ma na karku 36 lat – ale nadal jest piekielnie szybki i nieprzewidywalny. Nie wiem, czy zdoła znokautować Amerykanina, ale uważam, że będzie trafiał bardziej znaczącymi uderzeniami.

Zwycięzca: Michael Page przez decyzję

155 lb: Dustin Poirier (29-8) vs. Benoit Saint-Denis (13-1)

Kursy bukmacherskie: Dustin Poirier vs. Benoit Saint-Denis 2.72 – 1.46


Bartłomiej Stachura: zdecydowanie najciekawsza walka gali, jeśli nie brać pod uwagę czynników patriotycznych. Obaj zawodnicy dają zawsze efektowne, nafaszerowane brutalnością pojedynki. Dokładnie takiej walki się spodziewam.

Nie ulega wątpliwości, że Dustin Poirier będzie miał po swojej stronie gargantuiczną przewagę doświadczenia. Dość powiedzieć, że gdy Benoit Saint-Denis toczył swoją pierwszą zawodową walkę w 2019 roku Diament przygotowywał się akurat do rewanżu z Maxem Hollowayem, po wygraniu którego stanął w szranki z Khabibem Nurmagomedovem. Był już wtedy gwiazdą i zawodnikiem światowego formatu.

Nie tylko jednak doświadczenie będzie tutaj atutem Dustina. Pod kątem pięściarskim powinien on zdecydowanie rozdawać karty. Saint-Denis bardzo często – szczególnie przy szarżach – trzyma szczękę w chmurach niczym lata temu Derek Brunson. Widać, że pod kątem stójkowym – zarówno gdy zaprzęga do działania pięści, jak i kopnięcia – jest mechaniczny i kwadratowy. Przewagi techniki i najprawdopodobniej szybkości Poiriera powinny być bardzo wyraźne.

Nie znaczy to jednak, że lekceważę stójkę Francuza. Nic z tych rzeczy! Bóg Wojny jest bowiem zwierzęco agresywny, rzuca cepy z morderczymi intencjami i – co równie ważne – potrafi wiele przyjąć. Pamiętacie walkę Francisa Ngannou z Jairzinho Rozenstruikiem? Kameruńczyk szarżował jak barowy drań, szyjąc cepami powietrze, podczas gdy Surinamczyk zdzielił go kilkoma kontrami – ale ostatecznie Predator przedarł się przez linie defensywne Bigi Boia, brutalnie go nokautując. Tutaj może być podobnie – Benoit jest niegramotny, ale ma ciężkie ręce i twardą szczękę. To może wystarczyć!

Odwrotne ustawienie Poiriera powinno natomiast wyeliminować najgroźniejszą być może w stójce broń Saint-Denisa – tj. okrężne kopnięcia na korpus. Niby kilka lat temu Jan Błachowicz w walce z Dominickiem Reysem pokazał, że z mańkuta – po przekroku, ale nadal z mańkuta – można okrutnie okopać innego mańkuta, ale jednak Francuz będzie miał tutaj utrudnione zadanie.

Spore niebezpieczeństwo może grozić Amerykaninowi w klinczu. Tamże bowiem Francuz będzie miał po swojej stronie trzy cenne atuty. Po pierwsze – tężyznę fizyczną. Po drugie – srogie łokcie, od których nie stroni. Po trzecie wreszcie – zagrożenie obaleniami. Poirier nie powinien wobec tego cofać się na ogrodzenie.

Benoit Saint-Denis nie jest przetestowany na długim dystansie – a tu będziemy mieć aż pięć rund! Dystans doskonale znany słynącemu z żelaznych płuc Dustinowi Poirierowi. Zwrócę natomiast uwagę, że w starciach z agresywnymi grapplerami – a takowym jest Bóg Wojny – pasek z paliwem spychanego do defensywy Diamentu topniał naprawdę szybko, vide jego boje z Khabibem Nurmagomedovem i Charlesem Oliveirą. Z drugiej zaś strony, mimo wszystko Francuz nie jest zawodnikiem klasy Dagestańczyka czy Brazylijczyka.

Warto odnotować, że Dustin Poirier wraca po porażce przez nokaut. Co prawda zrobił sobie potem dłuższą przerwę – od rewanżu z Justinem Gaethje – minęło siedem miesięcy, ale taka przegrana może siedzieć mu w głowie, wpływając na jego poczynania – tj. aktywność, pewność siebie, zdecydowanie w działaniu.

Z drugiej zaś strony pojedynek z Amerykaninem będzie dla Benoita Saint-Denisa czwartym w odstępnie ośmiu miesięcy. Jasny gwint! Toż to mordercze tempo! Obóz przygotowawczy za obozem przygotowawczym, ścinanie wagi za ścinaniem wagi. Kto wie, czy nie odbije się to na dyspozycji Francuza? Pamiętamy, jak kondycyjnie na tak wysokiej aktywności startowej wyszedł niedawno Sebastian Przybysz…

Jak najbardziej może jednak dojść tutaj do zmiany warty. Benoit Saint-Denis jest młody, wygłodniały, agresywny, silny, odporny – i uwielbia oktagonowe wojny, w których czuje się jak ryba w wodzie. Kto wie, jaki natomiast jest poziom determinacji przebąkującego od dłuższego czasu o emeryturze – wszak nie jest łatwo wylewać siódme poty na sali treningowej, gdy sypiasz w jedwabiu i jesteś ustawiony na całe życie, nie tylko swoje – Dustina Poiriera, Bóg jeden raczy wiedzieć.

Natomiast spodziewam się, że Amerykanin podejdzie do tej walki taktycznie. W pierwszych minutach skupi się przede wszystkim na defensywie, oszczędnie gospodarując swoimi siłami. Pozwoli, aby Francuz się wystrzelał. Spróbuje zaciągnąć go na głębokie wody, na których Bóg Wojny jeszcze nie pływał. Owszem, jeśli Saint-Denis zdoła przenosić walkę do parteru, to Poiriera czekają poważne problemy, ale… Zapasy Francuza wcale elitarne nie są – ani w ofensywie, ani w defensywie. To po prostu wielki i silny zawodnik – choć, przyznaję, rozwija się z walki na walkę, więc może tutaj zaskoczyć nowymi elementami.

Tak czy inaczej, nawet mi brew nie drgnie, jeśli BSD pokona 35-letniego już Poiriera, może nawet w dominującym stylu. Zmiana warty jest możliwa! Minimalnie więcej szans na zwycięstwo daję jednak Diamentowi – jego doświadczenie, technika stójkowa oraz kondycja zaprowadzą go do wiktorii.

Zwycięzca: Dustin Poirier przez (T)KO

135 lb: Sean O’Malley (17-1) vs. Marlon Vera (23-8-1)

Kursy bukmacherskie: Sean O’Malley vs. Marlon Vera 1.35 – 3.21


Bartłomiej Stachura: nie spodziewam się, abyśmy zobaczyli tu wiele zapasów i parteru. Obaj zawodnicy preferują szermierkę na pięści i kopnięcia. Może tu i ówdzie jeden bądź drugi poszuka obalenia, aby zdywersyfikować swoją grę, ale nie sądzę, aby którykolwiek był w stanie dłuższymi fragmentami utrzymać rywala na plecach. A zatem – stójka!

I tutaj robi się ciekawie… Sean O’Malley i Marlon Vera walczą zupełnie inaczej. Amerykanin to snajper – mistrz pod kątem kontroli dystansu i kontruderzeń. Szybki i niebywale precyzyjny. Bardzo kreatywny, dysponujący bogatym arsenałem uderzeń.

Marlon Vera walczy bardziej klasycznie. Trzyma wysoko gardę, poszukuje głównie pojedynczych ciosów lub kopnięć. Co bardzo ważne na okoliczność tej walki, Ekwadorczyk jest niezwykle odpowiedzialny w defensywie. Zdziwię się, jeśli wściekle zaatakuje, tracąc pozycję, wychylając się i narażając się na kontry. To mało prawdopodobne.

Wszystko to prowadzi mnie do konkluzji, że czekają nas tutaj stójkowe szachy. Mistrz będzie hasał do boków, szukając okazji do doskoków z pojedynczymi ciosami lub wyprowadzenia kontruderzeń. Sprzyjał będzie mu duży oktagon. Pretendent będzie natomiast wywierał presję, starając się zamknąć Amerykanina na ogrodzeniu. Wyobrażam sobie, że nie będzie tutaj stronił od kopnięć wszelakich – szczególnie tych niskich, którymi może zmniejszyć mobilność Sugara.

Mając na uwadze, że Marlon Vera ma w szczęce tytan – jeszcze nigdy w karierze nie przegrał przed czasem – to Sean O’Malley nie będzie miał dużego marginesu na popełnienie błędu. Podobnie jak w pierwszej walce, także i w rewanżu Chito w każdej sekundzie pojedynku może być o jeden lowking od zmasakrowania nogi O’Malleya. Wtedy nawet zdolność do walki z obu ustawień nie pomoże Amerykaninowi.

Przewaga szybkości powinna natomiast należeć do mistrza. Jasne, wyprowadzenie Very w pole kiwkami, zmyłkami, przyruchami będzie bardzo trudne, bo Ekwadorczyk nie zwykł na takowe reagować, cały czas zachowując gotowość bojową, ale oczami wyobraźni widzę jednak większą aktywność po stronie Amerykanina – szczególnie pod kątem ciosów prostych oraz kopnięć frontalnych. W stójce bardzo dobre momenty w walce z Marlonem Verą mieli Rob Font czy Cory Sandhagen – zawodnicy odrobinę podobni do Sugara, choć nie tak szybcy. Oczywiście Sean będzie musiał zachować najwyższą ostrożność, doskakując z ciosami, bo Vera uderza mocno, a jego szczęka jest nie do skruszenia.

Podsumowując, scenariusz, w którym Chito przejmuje tron, uważam za jak najbardziej realny – i to zarówno przed czasem, jak i na pełnym dystansie. Vera może O’Malleya znokautować albo trafiać po prostu mocniejszymi uderzeniami – trochę jak w walce z Fontem, gdzie inkasował znacznie więcej ciosów, ale jego własne były dewastujące – zwyciężając na kartach sędziowskich.

Minimalnie więcej szans na wiktorię daję jednak Seanowi O’Malleyowi. Będzie hasał do boków i kąsał, nie podejmując większego ryzyka. Będzie znacznie bardziej odpowiedzialną w defensywie wersją Roba Fonta.

Zwycięzca: Sean O’Malley przez decyzję



PODSUMOWANIE

WalkaBartek S.
O'Malley - Vera
1.35 - 3.21

O'Malley
Poirier - Saint-Denis
2.72 - 1.46

Poirier
Holland - Page
1.78 - 2.04

Page
Burns - Maddalena
2.19 - 1.68

Maddalena
Yan - Song
1.74 - 2.10

Yan
Blaydes - Almeida
2.05 - 1.78

Blaydes
Cerminara - Barber
2.58 - 1.51

Barber
Gamrot - dos Anjos
1.24 - 4.10

Gamrot
Munhoz - Phillips
2.52 - 1.53

Phillips
Cutelaba - Lins
1.74 - 2.10

Cutelaba
Pereira - Oleksiejczuk
1.67 - 2.21

Oleksiejczuk
Despaigne - Parisian
1.30 - 3.55

Despaigne
Vergara - Almabaev
4.35 - 1.22

Almabaev
Wood - Moroz
2.72 - 1.47

Moroz
Ostatnia gala8-3
Łącznie3013-1627
Poprawne64,93%

Wszystkie walki UFC można obstawiać w Fortunie z 3X ZAKŁADEM BEZ RYZYKA – KAŻDY DO 100 ZŁ

Fortuna Online to legalny bukmacher. Gra u nielegalnych firm jest zabroniona. Hazard wiąże się z ryzykiem.

Powiązane artykuły

Komentarze: 1

  1. O’Malley | Decision
    Poirier | Decision
    Holland | Decision
    Burns | Decision
    Yan | Decision
    Blaydes | KO/TKO | Round 3
    Barber | Decision
    Gamrot | Decision
    Phillips | Decision
    Cutelaba | KO/TKO | Round 1
    Pereira | Decision
    Despaigne | KO/TKO | Round 1
    Almabaev | Decision
    Moroz | Submission | Round 1

Dodaj komentarz

Back to top button