Typy UFCUFCZakłady UFC

Typowanie UFC 295: Prochazka vs. Pereira

Analizy najciekawszych walk i typowanie całej gali UFC 295: Prochazka vs. Pereira, która odbędzie się w Nowym Jorku.

Dla Czytelników Lowking.pl, którzy nie są jeszcze graczami FORTUNY, przygotowaliśmy 3X ZAKŁAD BEZ RYZYKA – DO 100, 200 i 300 ZŁ. Szczegóły – tutaj.

Gala UFC 295: Prochazka vs. Pereira rozpocznie się o godzinie 00:00 czasu polskiego od karty przedwstępnej w aplikacji UFC Fight Pass oraz na eFortuna.pl. Początek karty wstępnej o godzinie 2:00 na Polsat Sport, w aplikacji UFC Fight Pass oraz na eFortuna.pl. Transmisja z karty głównej od 4:00 na Polsat Sport Fight oraz eFortuna.pl.

Przypominamy, że poszczególne ikony przy przewidywanych rezultatach walk w lekkim uproszczeniu oznaczają:

IkonaOpis
Tylko kataklizm mógłby sprawić, że mój faworyt przegra.
Jestem przekonany do swojego typu, ale nie skreślam całkowicie jego rywala, bo ma narzędzia, by zwyciężyć – choć szanse na to są niewielkie.
Zawodnik, na którego postawiłem powinien to bez większych problemów wygrać, choć jego rywal może stawić spory opór, który może zaprowadzić go nawet do zwycięstwa.
Nie jestem przekonany, bliżej mi, rzecz jasna, do zawodnika, na którego postawiłem, ale jego oponent ma umiejętności, by to wygrać.
Absolutnie nie będę zdziwiony, jeśli wytypowany przeze mnie zawodnik polegnie z kretesem, szalenie wyrównana walka, może pójść w dwie strony.

155 lb: Mateusz Rębecki (18-1) vs. Roosevelt Roberts (12-3)

Kursy bukmacherskie: Mateusz Rębecki vs. Roosevelt Roberts 1.13 – 5.96


Bartłomiej Stachura: Roosevelt Roberts wziął ten pojedynek na niespełna tydzień przed galą, nie będąc nawet w stanie zrobić limitu wagi lekkiej, który przekroczył o 2 funty. Niczego dobrego mu to oczywiście nie zwiastuje.

Amerykanin nie jest jednak złym zawodnikiem. Rzekłbym nawet, że cały czas się rozwija. Na karku w końcu dopiero 29 lat. Jego bilans w oktagonie UFC wynosi 4-3, choć, owszem, żadnych tuzów nie pokonał. Predator posiada jednak kapitalne gabaryty jak na kategorię lekką, z których potrafi czynić użytek – przede wszystkim poprzez ciosy proste. Oddać mu trzeba, że posiada naprawdę szybkie ręce – wyprowadza niesygnalizowane, długie, soczyste i precyzyjne uderzenia. Tu i ówdzie grzmotnie frontalem czy lowkingiem. Jak na wysokiego zawodnika przystało, lubi poszukać kontry kolanem na obalenia albo też – nawet chętniej – gilotyny.

Mateusz Rębecki jest oczywiście przyzwyczajony do walk ze znacznie większymi rywalami, ale… 19 centymetrów różnicy wzrostu i 18 centymetrów różnicy zasięgu ramion to nie przelewki, zwłaszcza że Amerykanin wcale takim lebiegą pod kątem kontroli dystansu nie jest. Pamiętamy natomiast, że Rebeasti miał pewne problemy ze skróceniem dystansu w walce z Nickiem Fiore – zawodnikiem stójkowo wyraźnie słabszym od Roosevelta Robertsa.

Polak jest jednak zawodnikiem wszechstronniejszym. Zagrożenie zapaśnicze, jakie wniesie do oktagonu – a Roberts gigantem pod kątem obrony przed obaleniami i walki z pleców nie jest – pomoże mu też w stójce. Amerykanin będzie musiał wkalkulować w swoje poczynania ryzyko wylądowania na plecach – a tego na pewno chciał nie będzie. Rębecki potrafi też rąbać srogimi lowkingami, na które narażony jest Roberts. Owszem, w starciu z Austinem Hubbardem lowkingowa defensywa Predatora wyglądała lepiej niż zazwyczaj – dowód na jego progres – ale jednak kilka soczystych wyłapał.

Mateusz będzie musiał uważać na szybkie i długie proste Roosevelta, jego kolana oraz gilotyny. Jako jednak że jest przyzwyczajony do walk z większymi przeciwnikami, posiada narzędzia, aby okiełznać ich w stójce – vide zagrożenie zapaśnicze, lowkingi czy ciosy na korpus – oraz ma za sobą pełen obóz przygotowawczy, to trzeba widzieć go tutaj w roli wyraźnego faworyta. Przestrzegam jednak przed lekceważeniem Robertsa – nie ma on bowiem nic do stracenia, a ma bajeczne gabaryty, z których potrafi robić użytek. Może być groźny.

Zwycięzca: Mateusz Rębecki przez decyzję

145 lb: Pat Sabatini (18-4) vs. Diego Lopes (22-6)

Kursy bukmacherskie: Pat Sabatini vs. Diego Lopes 1.86 – 1.86


Bartłomiej Stachura: Pat Sabatini to mocny zapaśnik – i to właśnie przez zapasy prowadzi jego droga do pokonania Diego Lopesa. Musi obalić i okiełznać ofensywne żądze rywala w parterze.

Rzecz jednak w tym, że Brazylijczyk jest nieprawdopodobnie groźny w walce na chwyty. Uważam Movsara Evloeva za sprawniejszego grapplera aniżeli Pat Sabatini – a jednak Diego Lopes postawił mu gigantyczny opór, kilka razy będąc nawet bliskim poddania Ingusza. Sabatini jest mniejszy, słabszy w stójce. Nie zdoła kontrolować Lopesa przez piętnaście minut z góry, neutralizując jego prób poddań. Prędzej czy później rozwijający się cały czas Brazylijczyk w coś go złapie.

Zwycięzca: Diego Lopes przez poddanie

155 lb: Matt Frevola (11-3-1) vs. Benoit Saint-Denis (12-1)

Kursy bukmacherskie: Matt Frevola vs. Benoit Saint-Denis 2.77 – 1.40


Bartłomiej Stachura: brutalnie zapowiadająca się konfrontacja. Potężny i silny jak tur Benoit Saint-Denis będzie tutaj oczywiście agresorem – jak zawsze – podczas gdy Matt Frevola będzie hasał do boków, poszukując kontruderzeń oraz być może obaleń.

Nie odbieram szans Amerykaninowi – bił się z mocniejszymi rywalami, ma ciężkie pięści, będzie prawdopodobnie szybszy, ma niesamowite serce do walki – ale uważam, że agresja, siła i grappling Benoita Saint-Denisa okażą się dla nowojorczyka barierą nie do sforsowania.

Zwycięzca: Benoit Saint-Denis przez decyzję

265 lb: Sergey Pavlovich (18-1) vs. Tom Aspinall (13-3)

Kursy bukmacherskie: Sergey Pavlovich vs. Tom Aspinall 1.90 – 1.90


Bartłomiej Stachura: intrygujące zestawienie. Tom Aspinall to ciężki nowej generacji. Zawodnik, który pomimo doskonałych gabarytów i tężyzny fizycznej kapitalnie pracuje na nogach, jest niebywale szybki i wszechstronny. Sergey Pavlovich? Ciężkoręki i twardoszczęki kolos, który uwielbia wywierać presję, chętnie rozpuszczając różnorodne ciosy, nierzadko w kombinacjach. Przede wszystkim bokser.

Teoretycznie Brytyjczyk może tutaj rozdawać karty – będzie szybszy, zwinniejszy, ruchliwszy, wszechstronniejszy. I absolutnie scenariusza, w którym wygrywa, nie wykluczam – i to zarówno przez nokaut – np. doskok z szybkim 1-2, które uwielbia – albo przez poddanie, bo w walce na chwyty powinien rozdawać karty.

Uważam natomiast, że regularnie powtarzane teorie, wedle których czas grał będzie na korzyść Brytyjczyka, są obarczone dużym ryzykiem. Po pierwsze i najważniejsze – Pavlovich ma za sobą pełen obóz przygotowawczy, podczas gdy Aspinall – nie. Wziął tę walkę na nieco ponad dwa tygodnie przed galą. Na wagę wniósł najwięcej w swojej karierze. Jest odrobinę krągły. Nie trenował tak intensywnie, jak trenuje się do walki.

Po drugie – styl Brytyjczyka jest niezwykle energochłonny. Aby rozruszać 120-kilowe cielsko, trzeba poświęcić sporo energii. Sprężysty krok, mobilność, dynamika – wszystko to ma swoją cenę. Widzieliśmy to w drugiej rundzie walki Toma Aspinalla z Andreiem Arlovskim, w której niewiele z ruchliwości Brytyjczyka zostało. To zawodnik, który wszystkich niemal kończy w pierwszych rundach. Sergey Pavlovich walczył już natomiast na pełnym dystansie. Jego styl walki jest zresztą względnie ekonomiczny – naciera, rozpuszcza ręce, ale nie zawsze wkłada w ciosy maksimum mocy. Przypuszczam, że trudy walki może znieść lepiej niż Aspinall – zwłaszcza że ma za sobą solidne przygotowania.

Brytyjczyk jak najbardziej może natomiast mocno okopać Rosjanina. Ten jest bowiem podatny na niskie kopnięcia – jak to na chętnie osadzającego ciężar ciała na przedniej nodze boksera przystało. Ponadto – za to głowy nie dam, ale tak prognozuję – w parterze przewaga Toma może być bardzo wyraźna. Zresztą samo zagrożenie zapaśnicze, jakie wniesie do oktagonu – a oddać mu trzeba, że potrafi idealnie w tempo schodzić pod ciosami rywali, przenosząc walkę do parteru – pomoże mu w szermierce stójkowej. Tamże jednak będzie musiał bardzo uważać na ciosy dysponującego rewelacyjnym zasięgiem ramion rywala – Pavlovich będzie miał tutaj aż 15 centymetrów przewagi. 15 centymetrów! Jasny gwint. Te centymetry jak najbardziej mogą do pewnego stopnia zniwelować przewagę szybkości Aspinalla.

Cennym atutem Sergeya może też okazać się jego szczęka. To zawodnik, który potrafi przyjąć mocne uderzenia, co widzieliśmy choćby w starciu z Curtisem Blaydesem. Wyłapał tam kilka soczystych kontr. Udowodnił, że ma twardą szczękę, ale oczywiście inkasowanie uderzeń od Razora powodem do dumy nie jest…

Pod kątem dynamiki walka ta wydaje się dość oczywista – Pavlovich będzie nacierał, szukając ciosów i krótkich ich kombinacji, podczas gdy Aspinall będzie hasał do lewej i prawej, próbując kąsać Rosjanina szybkimi szarżami, w które wplecie prawdopodobnie obalenia. Do tego niskie kopnięcia, na które narażony jest Sergey.

Nie zdziwi mnie tutaj żaden wynik, ale minimalnie więcej szans na zwycięstwo daję Pavlovichowi. Ma za sobą pełen obóz przygotowawczy, walczy bardziej ekonomicznie, ma ciężkie ręce i twardą szczękę. Nie będzie też łatwy do obalenia. Natomiast nawet mi brew nie drgnie, jeśli to Aspinall zostanie tymczasowym mistrzem, choć – jak powtarzam – spodziewam się, że to właśnie on – nie Rosjanin – będzie miał pierwszą rundę na wygranie tej walki. Później bowiem odbije się na nim brak obozu przygotowawczego.

Zwycięzca: Sergey Pavlovich przez (T)KO

205 lb: Jiri Prochazka (29-3-1) vs. Alex Pereira (8-2)

Kursy bukmacherskie: Jiri Prochazka vs. Alex Pereira 1.80 – 2.01


Bartłomiej Stachura: szczegółowo tej fascynująco i brutalnie zapowiadającej się walce przyjrzałem się w poniższym materiale.

Zainteresowanych konkretnymi przykładami ulubionych technik obu zawodników zapraszam też do nagrania z analizy, jaką miałem sposobność przedstawić w magazynie Koloseumtutaj.

W telegraficznym zaś skrócie… Nie zdziwi mnie tu absolutnie nokaut w pierwszej rundzie, a może nawet w jej początkowym fragmencie. Obaj zawodnicy dysponują bowiem przerażającą siłą ognia, podczas gdy ich zasieki defensywne nie są najszczelniejsze. Jeden błąd, chwila zagapienia czy zawahania, zyg zamiast zag i może być po wszystkim.

Jiri Prochazka jest z całą pewnością bardziej nieprzewidywalnym zawodnikiem, który miota się czasami bez ładu i składu – na pozór – po oktagonie, szukając ataków z bocznych kątów. Jego styl walki ocieka ryzykiem – vide opuszczone ręce, wystawiona do przodu głowa, zachęcająca rywali do ataków. Czasami z uwagi na pewnego rodzaju niefrasobliwość w kontroli dystansu inkasuje ciosy, za jakie nawet początkujący adept MMA zostałby zrugany na sali treningowej. Czasami natomiast jego mobilność – zarówno pod kątem pracy na nogach, jak i balansu korpusu i poruszania głową – oraz bloki zachwycają. Pod kątem defensywy jest więc nieprzewidywalny – czasami z nisko opuszczonymi ciosami i w wyprostowanej sylwetce nadziewa się na ciosy, a czasami buja się i hasa do lewej i prawej, fantastycznie przepuszczając serie uderzeń.

Ofensywa? Niekonwencjonalna i zróżnicowana. Najchętniej jednak odwołuje się do ciosów lewą ręką – w charakterze jaba z klasycznej pozycji i w charakterze krosa z odwrotnej. Oddać mu trzeba, że potrafi bardzo dynamicznie skrócić dystans, często łamiąc swój rytm poruszania się, czym oczywiście zaskakuje rywali. Uwielbia opuszczać nisko głowę, sugerując obalenie lub ciosy na dół, aby następnie skarcić obniżającego także w odpowiedzi pozycję rywala potężnym podbródkiem. Alex Pereira będzie musiał na tę technikę bardzo uważać.

Brazylijczyk to gigant lewego sierpa i lowkinga. Obie te techniki najczęściej przygotowuje sobie lewym prostym na korpus. Lewy sierp dobrze zaprzęga do działania także w kontrach. Lubi czasami opuścić ręce, zapraszając rywala do ataku, by następnie skarcić go kontrującym lewym sierpem z jednoczesnym odchyleniem, które pozwala mu uniknąć uderzeń przeciwnika.

Poatanowi mogą tutaj bardzo przydać się lowkingi. Uderza nimi niezwykle mocno, w sposób niesygnalizowany, podczas gdy Prochazka na tę technikę jest mocno narażony – Czech lubi bowiem mocno opierać ciężar ciała na wykrocznej nodze, co utrudnia oczywiście jej podrywanie bądź cofanie. Nie każdy jest tak odporny jak Jan Błachowicz – jeśli Brazylijczyk trafi kilkoma lowkingami, może okrutnie utrudnić grę – a konkretnie poruszanie się – Prochazce.

Na korzyść Poatana przemawia też oczywiście długi – aż 17-stomiesięczny – rozbrat z oktagonem Denisy, który na domiar złego wraca po poważnej kontuzji. W pierwszych minutach Czech może mieć problemy z wyczuciem dystansu, złapaniem rytmu walki. A pierwsze minuty mogą tutaj okazać się decydujące. Alex jest natomiast w gazie, walczy regularnie. Walczy też w doskonale sobie znanym Madison Square Garden, gdzie nokautował Andreasa Michailidisa i Israela Adesanyę.

Wydaje się natomiast, że to Jiri ma mocniejszą szczękę, choć… różnie można na to patrzeć. W każdej z trzech walk w UFC był okrutnie naruszany, a przez Dominicka Reyesa został nawet na milisekundę znokautowany. Teraz wraca po wojnie na wyniszczenie z Gloverem Teixeirą, w której też zebrał mnóstwo bomb. Rzecz jednak w tym, że Alex Pereira wydaje się reagować na ciosy w specyficzny – sugerujący pewne rozbicie – sposób. Gdy trafiał go ostatnio Jan Błachowicz, Brazylijczyk na milisekunde zastygał w bezruchu, jakby się zawieszając. Owszem, szybko wracał do siebie, a nawet zachęcał Polaka do kolejnych uderzeń, ale… Ta milisekunda zawieszenia może Prochazce wystarczyć.

Uważam też, że Jiri może być tutaj szybszy. Na pewno będzie lżejszy o dobre 3-4 kilogramy, co może mu pomóc właśnie pod kątem szybkościowym oraz być może kondycyjnym. Pytanie natomiast, jak deficyt wagi odbije się na jego zapasach? Właśnie… Zapasy.

Czy spadnie mi szczęka na podłogę, jeśli Prochazka przewróci i podda lub ubije Pereirę? Nie. Może lekko brew uniosę, ale szczęka pozostanie na swoim miejscu. Rzecz jednak w tym, że Czech nie jest zapaśnikiem. Widzieliśmy ostatnio na przykładzie Janka, co dzieje się, gdy uderzacz próbuje wcielić się w zapaśnika. Obciąża wtedy zupełnie inne mięśnie, do obciążania których przyzwyczajony nie jest. A Prochazka zapaśnikiem z całą pewnością nie jest. Jeśli spróbuje obalać, a nie będzie w stanie, jego pasek z paliwem może kurczyć się szybciej niż ten Pereiry.

Kto wyjdzie z oktagonu obronną ręką? Prochazka będzie prawdopodobnie wywierał tutaj presję. To jego styl walki. Pereira pokazał natomiast – choćby w starciu ze Stricklandem – że najłatwiejszy do ustawienia na ogrodzeniu nie jest. Kapitalnie orbituje, kąsając nacierającego rywala prostymi na korpus i lowkingami, między które wplata okolicznościowe lewe sierpy. W szaleństwie Czecha jest oczywiście metoda, ale tutaj jego margines błędu będzie mocno ograniczony. Jedno nieuważne skrócenie dystansu i może być po wszystkim.

Ostatecznie prognozuję, że pojedynek ten rozegra się w stójce. Prochazka elitarnym zapaśnikiem nie jest – a i ma swój honor, który może zobligować go do wymiany uderzeń z Pereirą – a Brazylijczyk lebiegą pod kątem defensywy zapaśniczo-parterowej nie jest. Wszystko rozegra się zatem w stójce. Tam minimalnie więcej szans na zwycięstwo daję zawodnikowi, który na tej właśnie płaszczyźnie zjadł zęby. Który walczy regularnie. Alex Pereira wygra przez nokaut.

Zwycięzca: Alex Pereira przez (T)KO

PODSUMOWANIE

WalkaBartek S.
Prochazka - Pereira
1.80 - 2.01

Pereira
Pavlovich - Aspinall
1.90 - 1.90

Pavlovich
Andrade - Dern
2.76 - 1.45

Dern
Frevola - Saint-Denis
2.77 - 1.40

Saint-Denis
Sabatini - Lopes
1.86 - 1.86

Lopes
Erceg - Costa
1.48 - 2.50

Erceg
Ricci - Godinez
2.35 - 1.54

Godinez
Rębecki - Roberts
1.13 - 5.96

Rębecki
Sadykhov - Borshchev
1.65 - 2.13

Sadykhov
Gordon - Madsen
1.40 - 2.77

Gordon
Kang - Castaneda
2.05 - 1.70

Kang
Van - Borjas
1.40 - 2.77

Van
Buzukja - Emmers
3.15 - 1.32

Emmers
Ostatnia gala7-2
Łącznie2918-1580
Poprawne64,87 %

Wszystkie walki UFC można oglądać i obstawiać w Fortunie z 3X ZAKŁADEM BEZ RYZYKA – DO 100, 200 i 300 ZŁ

Fortuna Online to legalny bukmacher. Gra u nielegalnych firm jest zabroniona. Hazard wiąże się z ryzykiem.

Powiązane artykuły

Dodaj komentarz

Back to top button