UFCZapowiedzi gal UFC

Typowanie UFC 200 – Hunt vs. Lesnar

Analizy i typowanie jubileuszowej gali UFC 200, na której do oktagonu powraca Brock Lesnar, mierząc się z Markiem Huntem.

Transmisja z gali rozpocznie się w nocy z soboty na niedzielę o godzinie 00:30.

Przypominamy, że poszczególne ikony przy przewidywanych rezultatach walk w lekkim uproszczeniu oznaczają:

IkonaOpis
Tylko kataklizm mógłby sprawić, że mój faworyt przegra.
Jestem przekonany do swojego typu, ale nie skreślam całkowicie jego rywala, bo ma narzędzia, by zwyciężyć – choć szanse na to są niewielkie.
Zawodnik, na którego postawiłem powinien to bez większych problemów wygrać, choć jego rywal może stawić spory opór, który może zaprowadzić go nawet do zwycięstwa.
Nie jestem przekonany, bliżej mi, rzecz jasna, do zawodnika, na którego postawiłem, ale jego oponent ma umiejętności, by to wygrać.
Absolutnie nie będę zdziwiony, jeśli wytypowany przeze mnie zawodnik polegnie z kretesem, szalenie wyrównana walka, może pójść w dwie strony.

265 lbs: Brock Lesnar (5-3) vs. Mark Hunt (12-10-1)

Kursy UNIBET: Brock Lesnar vs. Mark Hunt 2.50 – 1.56

Bartłomiej Stachura: Jeśli jakimś cudem przegapiliście moją analizę tego pojedynku, odsyłam tutaj – szczegółowo wyjaśniam tam, dlaczego minimalnie skłaniam się ku Brockowi Lesnarowi. W telegraficznym skrócie – Mark Hunt ma słabe defensywne zapasy, a jego piętą Achillesa są zejścia po jedną nogę – niemal zawsze po takich zapaśniczych atakach rywali ląduje na plecach. Zdecydowanie górujący na rywalem Lesnar nie będzie wdawał się z Samoańczykiem w szermierkę na pięści i choć niewątpliwie szukając obalenia może nadziać się na jakiś podbródkowy, to sądzę, że dopnie swego – pamiętajmy bowiem, że szczękę mimo wszystko również manie od parady. Z góry natomiast jego przewaga powinna być wyraźna.

Jest w tej walce oczywiście masa znaków zapytania względem dyspozycji i motywacji Brocka Lesnara, ale stawiam na to, że mocne zapasy Amerykanina i przeciętne Samoańczyka okażą się kluczowe.

Zwycięzca: Brock Lesnar przez (T)KO

Szymon Bokota: Wynik tej walki zależy w dużej mierze od jednego, jedynego obalenia. Czy Brock Lesnar szybko da radę wstrzelić się z obaleniem, zdobyć dobrą pozycję i zamęczyć Hunta? Owszem, to całkiem możliwy scenariusz. Jeżeli odpowiednio szybko znajdzie drogę do parteru, to walka może nie wyjść poza pierwszą rundę, zwłaszcza w przypadku sędziego, który nie doceni tytanowej szczęki Hunta. Jednak w pierwszej kolejności Amerykanin będzie musiał przedrzeć się przez to, co ma do zaoferowania w stójce Hunt. Wprawdzie nie będzie dręczył jego – rzekomo już w pełni zdrowego – korpusu kolejnymi kopnięciami czy hakami, bo Mark ukochał sobie pozbawianie rywali głów, ale potrzeba mu zaledwie jednego celnego ciosu, aby były mistrz położył się na ziemi. Samoańczyk zapewne doskonale zdaje sobie sprawę z tego, co może zrobić mu jedno obalenie. Dlatego też prawdopodobnie będzie walczył w sposób jeszcze bardziej wyrachowany niż ostatnio z Frankiem Mirem, chociażby miał czekać bez większej aktywności przez minutę, aby w końcu wstrzelić się z kontrą na obalenie czy perfekcyjnym lewym sierpowym lub prawym krosem. Jeżeli mu się to nie uda i Brock zdobędzie obalenie – przykro mi, Mark, nie tym razem. Większe szanse daję jednak na ustrzelenie Lesnara, który albo desperacko rzuci się do obalenia i przyjęcia w konsekwencji podbródkowego albo podchodząc ze zbyt dużym respektem, da Huntowi czas na rozczytanie jego rytmu i wstrzelenie się z kończącym uderzeniem.

Zwycięzca: Mark Hunt przez (T)KO

205 lbs: Daniel Cormier (17-1) vs. Anderson Silva (33-7)

Kursy UNIBET: Daniel Cormier vs. Anderson Silva 1.20 – 4.20

Bartłomiej Stachura: Nie będę ukrywał, że uważam tę walkę za niezwykle interesującą! Ba, ciekawi mnie prawie tak bardzo, jak pierwotne rewanżowe zestawienie Daniela Cormiera z Jonem Jonesem.

Pomimo bowiem tego, że na pierwszy rzut oka wydaje się, iż Pająk nie ma żadnych szans – wziął walkę na dwa dni przed galą, Cormier jest po mocnych przygotowaniach do walki życia, powinien mieć wyraźną przewagę siłową, zapaśniczą i możliwe, że kondycyjną – to, jeśli przyjrzymy się pojedynkowi bliżej, Brazylijczyk to bardzo skomplikowany rywal dla Amerykanina.

W pojedynku z Bispiniem Silva masę czasu spędził na siatce, nonszalancko bujając się tam, aby upokorzyć, sprowokować Brytyjczyka (podobnie jak swego czasu ze Stephanem Bonnarem). Nie wierzę, że spróbuje tego samego z Danielem Cormierem, bo wszyscy chyba wiemy, co się wówczas stanie? Amerykanin wjedzie w niego jak czołg i zacznie męczyć w klinczu lub po prostu obali. To prowadzi mnie do konkluzji, że Silva będzie tym razem o wiele mobilniejszy, starając się unikać przyszpilenia do siatki. Innymi słowy, zrobi, co w jego mocy, aby utrzymać walkę na środku oktagonu – a tam może wydarzyć się wszystko!

Pamiętajmy bowiem, że Cormier nie przygotowywał się na zawodnika, który uwielbia wykorzystywać agresję rywali na swoją korzyść, kąsając ich kontrami. Plan, jaki Amerykanin miał uszykowany na Jonesa – kontrolowana agresja i wywieranie presji – może go drogo kosztować w konfrontacji z Andersonem Silvą, który zjadł zęby na walki z kontry. Oczywiście – nie jest już tak szybki, nie ma takiego wyczucia czasu i dystansu, ale sądzę, że przewaga szybkościowa będzie po jego stronie.

Innym ważnym aspektem wydaje się nastawienie mentalne obu zawodników. Cormier ma w tej walce relatywnie niewiele do wygrania – wszyscy spodziewają się jego zwycięstwa – ale furę do stracenia. Jak by to było, gdyby przegrał z 41-letnim Silvą, który wziął walkę dwa dni przed galą, nie mając za sobą żadnych przygotowań? Z Silvą, który ostatni wychodził z oktagonu z podniesioną ręką prawie cztery lata temu? Cormier ma więc na sobie nie tylko wielką presję, ale też trudne mentalne zadanie znalezienia odpowiednio dużej motywacji do starcia z Brazylijczykiem. Ten ostatni jest oczywiście legendą, ale Cormier przygotowywał się fizycznie i psychicznie na zupełnie inny pojedynek.

Jeśli zaś chodzi o Pająka – no, cóż, ostatnie kilka lat to jedno wielkie pasmo nieszczęść w jego wykonaniu. Przyzwyczaił się. Pogodził. Ratuje rozpiskę. Nikt nie ma względem niego większych oczekiwań.

Tym niemniej, forma Silvy jest jedną wielką niewiadomą. Wraca po kontuzji, nie miał żadnych przygotowań, bierze walkę z marszu – w zasadzie z ulicy. Cormier będzie rzecz jasna musiał mieć się na baczności przy skracaniu dystansu, ale sądzę, że nawet jeśli jego defensywa zawiedzie i Silva skarci go kontrą, to w sukurs Amerykaninowi przyjdzie jego tytanowa szczęka. Zdzierżył uderzenia Anthony’ego Johnsona, więc przetrwa i te Andersona Silvy. Przedrze się do klinczu, a tam jego przewaga siłowo-zapaśnicza okaże się kluczowa, choć o skończenie nie będzie łatwo.

Zwycięzca: Daniel Cormier przez decyzję

135 lbs: Miesha Tate (18-5) vs. Amanda Nunes (12-4)

Kursy UNIBET: Miesha Tate vs. Amanda Nunes 1.38 – 3.15

Bartłomiej Stachura: Sprawa nie wydaje się szczególnie skomplikowana. Nunes będzie miała jedną, w porywach dwie rundy na ubicie Tate na nogach, ewentualnie z góry w parterze. Problem w tym, że pomimo tego, iż mistrzyni jest na nogach bardzo surowa, to jest piekielnie wytrzymała. Nie da się skończyć. Przetrwawszy początkową nawałnicę Nunes, przejmie stery pojedynku w swoje ręce, męcząc pretendentkę obaleniami i uderzeniami, zagrażając jej też poddaniami.

Zwycięzca: Miesha Tate przez poddanie

Szymon Bokota: Nunes trochę postraszy Mieshę ciosami, ale ta ją w końcu pokona swoją kondycją, charakterem i grapplingiem.

Zwycięzca: Miesha Tate przez poddanie

145 lbs: Jose Aldo (25-2) vs. Frankie Edgar (20-4-1)

Kursy UNIBET: Jose Aldo vs. Frankie Edgar 1.95 – 1.90

Bartłomiej Stachura: Z jakim nastawieniem wyjdzie do walki powracający po ciężkim nokaucie Jose Aldo? Czy będzie jeszcze bardziej wyrachowany czy może znacznie agresywniejszy niż zwykle? Z jego wywiadów wnioskować można raz jedno, raz drugie. Nie jest jednak tak, że czynnik ten musi okazać się decydujący, bo Brazylijczyk w obu wersjach będzie miał swoje szanse.

Swoje ostatnie sukcesy Edgar w ogromnej mierze zawdzięcza kapitalnemu łączeniu uderzeń z obaleniami. Doskonałe zapasy pomagają mu w szermierce na pięści i kopnięcia, doprowadzając do tego, że jego rywale muszą być cały czas czujni, mając na uwadze zapaśnicze umiejętności byłego mistrza kategorii lekkiej. Z góry Edgar prezentuje się doskonale, świetnie mieszając kontrolę z uderzeniami i próbami poddań.

I w tym właśnie rzecz – Aldo to bodaj najlepszy defensywny zapaśnik w całym UFC. Ryzyko wylądowania na plecach nie ogranicza jego stójkowej aktywności, bo zwyczajnie potrafi tak kapitalnie instynktownie bronić obaleń, że nie musi cały czas o nich myśleć. Chad Mendes miał ogromne problemy z kładzeniem na plecach Brazylijczyka i sądzę, że identycznie będzie z Frankiem Edgarem – a to oznacza, że jedna z głównych broni Amerykanina zostanie wyeliminowana. Oczywiście, nie wykluczam, że Edgar tu i ówdzie zdoła przewrócić rywala, ale nie sądzę, by był w stanie utrzymać go na plecach.

W szermierce na pięści i kopnięcia nadal natomiast przewaga należeć powinna do kapitalnie poukładanego technicznie byłego dominatora kategorii piórkowej. Soczyste proste, świetna gra kontrująca i atomowe lowkingi sprawią Edgarowi wiele problemów – jak za pierwszym razem. Amerykanin zapowiada co prawda ostrą presję od samego początku, przekonując, że w pierwszej walce nie narzucił odpowiednio dużego tempa, ale jeśli to zrobi – Aldo odpowie tym samym. Chad Mendes w drugiej walce obu również narzucił ostrą presję. Brazylijczyk był w stanie na nią odpowiedzieć.

Nie skreślam jednak Edgara, a to z dwóch powodów. Po pierwsze – wspomniana kwestia mentalna. Bóg jeden raczy wiedzieć, co siedzi obecnie w głowie Aldo. Edgar natomiast jest prawdopodobnie w najlepszym momencie swojej kariery, pewny siebie, rozpędzony pięcioma wiktoriami. To może okazać się decydujące. Po drugie wreszcie – pojedynek odbędzie się na dystansie pięciu rund. Aldo tytanem kondycji nigdy nie był, zwalniając w mistrzowskich odsłonach. A jak będzie prezentował się w tej materii pod rządami USADA i zakazie dożylnego nawadniania? Tego nie wiemy. Kto wie, jak się to na nim odbije.

Tym niemniej…

Zwycięzca: Jose Aldo przez decyzję

Szymon Bokota: Wprawdzie Edgar pracuje głową jeszcze lepiej i dołożył do swojego arsenału szereg kontr po uniku – jak chociażby to, co zademonstrował kończąc Mendesa czy nawet low kicki w walce z Faberem – co teoretycznie pozwoli mu lepiej radzić sobie z tak psującymi mu krew w pierwszej walce jabami byłego mistrza wagi piórkowej, ale uważam, że umiejętności Brazylijczyka są ciągle wyższe, zwłaszcza, że pokazał w walce z Lamasem potwornie rozbudowane jak na standardy swojego stylu walki kombinacje, w których krył potężne lowkingi. Te, które tak ze względu na postawę Edgara utrudniają mu życie, a które ten w końcu wyłączył w pierwszej potyczce próbami kolejnych obaleń po przechwyconym kopnięciu. Rysuje się zwycięstwo dla Aldo, prawda? Problem w tym, że:

– nie wiadomo jak wygląda teraz szczęka Brazylijczyka
– zapowiadał agresywniejszy styl walki, a jego dominacja wynikała raczej z gigantycznej precyzji i chłodu
– bardziej agresywna wersja Aldo z walki z Mendesem wypada słabiej
– niekoniecznie zapowiadany większy nacisk na grappling powinien sprawdzić się w walce akurat z tym rywalem

Po walce z Lamasem typowałbym pewne zwycięstwo Aldo. Teraz typuję go bez najmniejszego przekonania.

Zwycięzca: Jose Aldo przez decyzję

265 lbs: Cain Velasquez (13-2) vs. Travis Browne (18-3-1)

Kursy UNIBET: Joanna Jędrzejczyk vs. Claudia Gadelha 1.77 – 2.10

Bartłomiej Stachura: Forma Caina Velasqueza stoi oczywiście pod ogromny znakiem zapytania po kolejnych kontuzjach. Trudno mimo wszystko nie faworyzować go w konfrontacji z zawodnikiem takim jak Travis Browne. Hawajczyk ma oczywiście po swojej stronie przewagę warunków fizycznych, prawdopodobnie będzie też silniejszy, a jego arsenał długodystansowych broni jest znacznie bogatszy, ale… jeśli nie ostrzela solidnie korpusu Velasqueza na początku, nie sądzę, by był w stanie poradzić sobie z presją reprezentanta AKA. Pamiętajmy też bowiem, że były mistrz doskonale przechwytuje kopnięcia, co oznacza, że Hapa będzie musiał piekielnie uważać, zaprzęgając do działania jedną ze swoich najważniejszych broni. Długi zasięg ramion Browne’a może sprawić Velasquezowi problemy, ale nie sądzę, by nie był w stanie przedzierać się do klinczu – Hawajczyk nie ma nokautującego uderzenia, a co gorsza, ma tendencje do cofania się prosto na siatkę. Tam może co prawda próbować ściągać głowę Velasqueza na kolana w tajskim klinczu, co przecież przyniosło mnóstwo sukcesów Fabricio Werdumowi, ale jest jeden problem – Velasquez chętnie zejdzie wówczas do nóg, bo w przeciwieństwie do walki z Brazylijczykiem, tutaj parteru w najmniejszym stopniu obawiał się nie będzie. Jeśli ktoś oczami wyobraźni widzi Browne’a ubijającego Velasqueza bocznymi łokciami przy próbie obalenia, to znaczy, że ma bujną wyobraźnię. Spodziewam się, że Cain będzie raczej odwoływał się do brudnego boksu w klinczu, obaleń szukając przez haczenia.

Ostatecznie stawiam na to, że agresja, presja, klinczerska finezja i kondycja Velasqueza okażą się kluczowe.

Zwycięzca: Cain Velasquez przez (T)KO

Szymon Bokota: Cain Velasquez w wariancie zakochanym w swoim „tysiąc obaleń i tysiąc ciosów” to zawodnik, który idealnie nadaje się do walki z Juniorem dos Santosem, ale traci takie atuty jak bardzo szybkie ręce i dosyć dobry boks, który to w ostatniej walce wyglądał zdecydowanie słabiej niż zazwyczaj. Nie wiadomo też, w jakiej formie będzie po kontuzji. Umiłowanie do nietypowych technik Browne’a oraz łokci przy siatce może być nieprzyjemne dla Caina, nawet pomimo tego, że obecnie Travis jest psuty przez jednego z najgorszych trenerów na świecie. Czy to oznacza niespodziankę? Nie sądzę. Przede wszystkim liczę na to, że Meksykanin tym razem nie będzie próbował po raz kolejny udowadniać, że jest mistrzem presji i zamiast tego wykorzysta liczne stójkowe deficyty rywala. Browne ze swoim bezsensownym podskakiwaniem w miejscu niczym Martin Kampmann oraz olewaniem bzdur pokroju powrót do gardy po ciosach aż prosi się o zdzielenie kombinacją taką, jaką zdzielił były mistrz Big Noga. I tego się właśnie spodziewam.

Zwycięzca: Cain Velasquez przez (T)KO

135 lbs: Cat Zingano (9-1) vs. Julianna Pena (7-2)

Kursy UNIBET: Cat Zingano vs. Julianna Pena 1.57 – 2.40

Bartłomiej Stachura: Zingano wraca po bardzo długiej przerwie, Pena wraca po długiej przerwie, ale wszystko to bez większego znaczenia. Pena może wygrać tylko wówczas, jeśli przeniesie walkę do parteru i znajdzie się na górze. Wszystko inne faworyzuje Zingano. Szczególnie stójka Peny wygląda groteskowo, więc wydaje się, że była pretendentka może spróbować utrzymać walkę na nogach, gdzie powinna mieć sporą przewagę – choć sama przecież wcale nie jest szczególnie mocną kickbokserką.

Zwycięzca: Cat Zingano przez decyzję

Szymon Bokota: Zingano jest lepsza.

Zwycięzca: Cat Zingano przez decyzję

170 lbs: Johny Hendricks (17-4) vs. Kelvin Gastelum (11-2)

Kursy UNIBET: Johny Hendricks vs. Kelvin Gastelum 1.85 – 1.95

Bartłomiej Stachura: Johny Hendricks najlepsze lata kariery może – ale nie musi – mieć już za sobą, a Kelvin Gastelum na najwyższy poziom może się dopiero wspinać, ale… czy były mistrz spadł już tak nisko, a zwycięzca TUF 17 tak wysoko, aby nastąpiła zmiana warty? Nie sądzę. Porażka ze Stephenem Thompsonem to jednak nie wstyd, zwłaszcza że Bigg Rigg do tamtej walki przygotowywał się w zasadzie na własną rękę, bez wsparcia klubu. Nie skreślam co prawda Gasteluma, bo jest młody i być może w ostatnich miesiącach mocno się rozwinął i teraz będzie wyglądał jak niszczyciel, ale uważam, że od strony bokserskiej, zapaśniczej i siłowej to Hendricks będzie miał przewagę. Gastelum ma oczywiście lepszą kondycję i na dystansie pięciu rund mógłbym zastanowić się, czy go nie faworyzować, ale na dystansie trzech doświadczenie byłego mistrza weźmie górę. Pod warunkiem, że ścinanie wagi kompletnie go nie zdewastuj, a tego wykluczyć nie sposób.

Zwycięzca: Johny Hendricks przez decyzję

Szymon Bokota: Gastelum po przejściu pod batutę Rafaela Cordeiro sprawia wrażenie, jakby chciał przebudować swój styl, ale na ten moment jeszcze mu to nie wychodziło. Porzucił więc tyleż proste, co skuteczne kombinacje bokserskie i powoli wprowadzane do arsenału kolejne kopnięcia na rzecz atakowania tymi ostatnimi bez przygotowania na wszystkich wysokościach i nieco chaotyczne szarże pięściarskie, które skutkowały w ostatniej walce jedynie ze względu na naturalną dynamikę Gasteluma. W dodatku jego zapasy w defensywie wcale nie błyszczą. Innymi słowy ta wersja Gasteluma wydaje się być idealnie skrojona pod to, co prezentuje sobą były mistrz. Owszem, można zastanawiać się nad tym, co będzie działo się w jego głowie po pierwszym nokaucie, jaki będzie stan jego szczęki po tym jakże przykrym incydencie oraz zakazie dożylnego nawadniania, ale… Każda płaszczyzna należeć będzie do Johny’ego. Jego dosyć dobry boks przeplatany z ładnie krytymi za kolejnymi sierpami low kickami oraz świetna kontrola z góry połączona z mocnymi zapasami zapewnią mu dosyć pewne zwycięstwo nad mającym potencjał, ale potrzebującym ogromnych szlifów, aby utrzymać się w Top 15 Kelvinem.

Zwycięzca: Johny Hendricks przez decyzję

135 lbs: TJ Dillashaw (12-3) vs. Raphael Assuncao (23-4)

Kursy UNIBET: TJ Dillashaw vs. Raphael Assuncao 1.22 – 4.25

Bartłomiej Stachura: Pierwsza walka obu przed niespełna trzema laty była bardzo wyrównana. Sęk w tym, że Assuncao ostatnio widziany był w oktagonie prawie dwa lata temu, borykając się cały czas z kontuzjami. Spodziewam się nie lada oktagonowej rdzy na Brazylijczyku. Dodatkowo, czas, który Assuncao poświęcał na rehabilitację, Dillashawy wykorzystywał na szlifowanie umiejętności. Dziś jest zupełnie innym zawodnikiem niż był wówczas. Jest bez porównania mobilniejszy, a jego stójkowy repertuar mordu jest o wiele bogatszy. Brazylijczyk lubuje się w walce z kontry, więc Amerykanin będzie musiał uważać, ale jego przewaga szybkościowa oraz nieprzewidywalność stanowić będą przeszkodę nie do pokonania dla Assuncao.

Zwycięzca: TJ Dillashaw przez decyzję

Szymon Bokota: Prawdopodobnie najefektowniejsza walka tej gali. Pierwszą walkę punktowałem dla Dillashawa, który to od tego czasu nie tylko był w przeciwieństwie do Assuncao (stoczył jeszcze jedynie jedną walkę z Caraway’em dwa lata temu) był aktywny, ale też ciągle poprawiał swój morderczy styl walki. Obecny sposób poruszania się Dillashawa oraz dobierania okazji do wrzucania kolejnych kombinacji oraz potężnych kopnięć uniemożliwią stosowanie Raphaelowi teco, do dawało mu największe sukcesy w ich pierwszej walce, a więc bardzo dobrych bokserskich kontr, a wieczna „nieobecność” w jednym punkcie odetną drogę do niebezpiecznych kopnięć. Jedynie większe „rozskakanie” byłego króla wagi koguciej da okazję do wytrącania go z równowagi lowkingami, ale zakładam, że Amerykanin tym razem nie pozostawi żadnych wątpliwości i pewnie wypunktuje rywala.

Zwycięzca: TJ Dillashaw przez decyzję

155 lbs: Sage Northcutt (7-1) vs. Enrique Marin (8-3)

Kursy UNIBET: Sage Northcutt vs. Enrique Marin 1.28 – 3.70

Bartłomiej Stachura: Marin to charakterny i odporny zawodnik, ale nie wyróżnia się szczególnie w żadnej płaszczyźnie. Northcutt powinien mieć zdecydowaną przewagę szybkościową na nogach, a także powinien być znacznie silniejszy. Przede wszystkim jednak defensywne zapasy Hiszpana nie domagają i to będzie gwóźdź do jego trumny – spodziewam się, że Amerykanin nie będzie miał większych problemów z przenoszeniem walki do parteru, męcząc tam rywala uderzeniami z góry i być może próbami poddań – choć będzie musiał mieć się na baczności, bo Marin miewa pewne przebłyski w walce na chwyty. Tym niemniej…

Zwycięzca: Sage Northcutt przez (T)KO

Szymon Bokota: Marin w stójce przede wszystkim skupia się na lewym sierpie. Nie skręca przy nim ciała. Nie kontruje. Nie robi dokroku. Po prostu wyrzuca lewą rękę i liczy na to, że przyniesie to rezultaty. Ale nie przynosi. „Brak rezultatów” doskonale zresztą określa to, co sobą w stójce prezentuje preferujący miernej jakości bokserskie kombinacje Enrique. Nieco lepiej jest z parterem i tam powinien szukać swoich szans – również z dołu – ale tyleż napompowany i ostatnimi czasy arogancki, co jednak dużo bardziej dynamiczny i groźny w stójce Sage najpewniej znokautuje go jakąś belfortowską szarżą. Albo znowu da się głupio poddać przez chore gardło.

Zwycięzca: Sage Northcutt przez (T)KO

155 lbs: Joe Lauzon (25-11) vs. Diego Sanchez (26-8)

Kursy UNIBET: Joe Lauzon vs. Diego Sanchez 1.85 – 1.95

Bartłomiej Stachura: W starciu dwóch weteranów może zdarzyć się wszystko. Lauzon z pewnością chętnie przeniósłby walkę do parteru, gdzie przewaga powinna należeć do niego, ale dobre defensywne zapasy Sancheza mogą mocno utrudnić mu zadanie. Obaj w stójce walczą bardzo agresywnie, ale to Sanchez wydaje się uderzać mocniej, mieć twardszą szczękę i lepszą kondycję. Jeśli przetrwa początkowy napór Lauzona, który lubi ruszać z wysokiego C, wyjdzie w tej walki zwycięsko, zyskując przewagę w kolejnych odsłonach.

Zwycięzca: Diego Sanchez przez decyzję

Szymon Bokota: Sanchez w ostatniej walce nie wiedzieć czemu zaczął myśleć i odwołał się do swoich mocnych stron zamiast kolejnej szaleńczej próby wdania się w bijatykę. Z bardzo dobrymi zresztą efektami, co powinno nakreślić mu plan na walkę ze słabszym zapaśniczo od Millera Lauzonem, którego powinien być w stanie skontrolować. Jeżeli jednak wejdą w bijatykę, to Lauzon będzie odrobinę szybszy, ale jego chyba jeszcze gorsza defensywa może sprawić, że sędziowie wypunktują walkę dla Diego.

Zwycięzca: Diego Sanchez przez decyzję

185 lbs: Gegard Mousasi (38-6-2) vs. Thiago Santos (13-3)

Kursy UNIBET: Gegard Mousasi vs. Thiago Santos 1.36 – 3.15

Bartłomiej Stachura: Santos nie będzie łatwym rywalem dla Mousasiego. Brazylijczyk posiada bardzo szeroki wachlarz morderczych kopnięć, jest silny, ma dobre warunki fizyczne, dobrze czuje się w klinczu, a i jego obrona przed obaleniami prezentuje się solidnie. Mousasi po swojej stronie będzie natomiast miał boks – z soczystym lewym prostym na czele – doświadczenie oraz wszechstronność. Jego ofensywne zapasy są zdecydowanie lepsze od defensywnych – potrafi świetnie zejść pod ciosami po obalenia – więc jeśli pojedynek nie będzie układał się po jego myśli na nogach, może spróbować poszukać parteru, gdzie jego przewaga nie powinna podlegać dyskusji. Nie skreślam Brazylijczyka, ale spodziewam się, że stary wyga Mousasi, nie obawiając się parteru, będzie śmiało poczynał sobie na nogach – w przeciwieństwie do obawiającego się obalenia i biorącego walkę w zastępstwie (kondycja?) rywala – kąsając Santosa głównie ciosami prostymi, zwyciężając na pełnym dystansie.

Zwycięzca: Gegard Mousasi przez decyzję

Szymon Bokota: Czuję się zniesmaczony faktem, że Northcutt walczy wyżej od tej dwójki. Wszyscy wiemy, w jaki sposób walczy Ormianin. Czy narzuci swój styl walki Santosowi, który wchodzi na zastępstwo? W końcu aktywność rywala potrafi wybić Brazylijczyka z rytmu walki, co objawiło się w pierwszej rundzie starcia z Theodorou, gdzie striker cały czas nie umiał znaleźć otwarcia dla swoich kopnięć. Morderczych kopnięć, ponieważ Thiago kopie niezwykle szybko i mocno na każdą wysokość, a swój arsenał różnicuje dodatkowo różnymi nietypowymi technikami, jeżeli chodzi o standardy MMA – zaczynając od lowkingów na nogę zakroczną kończąc na obrotówkach z wyskoku inicjowanych kopnięciem na kolano. Jeżeli Santos od początku zacznie ranić teepami atakującego ciosami prostymi Gegarda, to złapie swój rytm i być może nawet znajdzie drogę do skończenia rywala. Nietrudno mi sobie wyobrazić tłamszącego boksem oraz zapasami byłego mistrza Strikeforce, tym bardziej, że boksersko członek ATT nie błyszczy, ale przeczuwam niespodziankę.

Zwycięzca: Thiago Santos przez (T)KO

155 lbs: Takanori Gomi (35-11) vs. Jim Miller (25-8)

Kursy UNIBET: Takanori Gomi vs. Jim Miller 2.95 – 1.40

Bartłomiej Stachura: W otwierającej galę walce dwóch weteranów stawiam na tego, któremu dalej do zakończenia kariery – jest nim Jim Miller. Żaden z tych dwóch mańkutów nic wielkiego w swojej karierze już raczej nie osiągnie, ale spodziewam się, że zapasy oraz parter Amerykanina, a także przewaga kondycyjna oraz większa aktywność, które po swojej stronie powinien mieć, zaprowadzą go do zwycięstwa. Dopóki jednak walka toczyć będzie się na nogach, Gomi jak najbardziej może ustrzelić Millera.

Zwycięzca: Jim Miller przez poddanie

Szymon Bokota: Gomi lepiej boksuje, ale Miller najpewniej obali go i albo zamęczy z góry ciosami, albo podda. Walka smutna do oglądania ze względu na olbrzymi regres czyniony przez obu zawodników. Nie widzę tu Takanoriego umieszczającego kolejne szybkie kombinacje na głowie i ciele rywala. Nie widzę tu Jima przestawiającego nogi Japończyka low kickami. Widzę tu smutne jak na taką kartę widowisko.

Zwycięzca: Jim Miller przez poddanie

PODSUMOWANIE

WalkaBartek S.Szymon B.Wilk
Hunt vs. Lesnar
1.56 - 2.50

Lesnar

Hunt

Hunt
Tate vs. Nunes
1.38 - 3.15

Tate

Tate

Tate
Cormier vs. Silva
1.20 - 4.20

Cormier

Cormier

Silva
Aldo vs. Edgar
1.95 - 1.90

Aldo

Aldo

Edgar
Velasquez vs. Browne
1.33 - 3.30

Velasquez

Velasquez

Browne
Zingano vs. Pena
1.57 - 2.40

Zingano

Zingano

Zingano
Hendricks vs. Gastelum
1.85 - 1.95

Hendricks

Hendricks

Hendricks
Dillashaw vs. Assuncao
1.22 - 4.25

Dillashaw

Dillashaw

Dillashaw
Northcutt vs. Marin
1.28 - 3.70

Northcutt

Northcutt

Northcutt
Sanchez vs. Lauzon
1.95 - 1.85

Sanchez

Sanchez

Sanchez
Mousasi vs. Santos
1.36 - 3.15

Mousasi

Santos

Santos
Gomi vs. Miller
2.95 - 1.40

Miller

Miller

Miller
Ostatnia gala9-4---9-4
Łącznie605-352502-318247-160
Poprawne63,21 %61,21 %60,68 %

Powiązane artykuły

Dodaj komentarz

Back to top button