Absolute Championship BerkutRosyjskie MMAUFC

Petr Yan, czyli Kogut wychowany na Syberii

Najbardziej w ocenie wielu perspektywiczny Rosjanin, Petr Yan podpisał kontrakt z UFC. Kim jest? Dlaczego opuścił ACB? Jakie stawia sobie cele w UFC?

Nowy nabytek organizacji UFC, Petr Yan (8-1), który bije się w kategorii koguciej, uchodzi za nie lada talent. W Rosji często nazywany jest Uniwersalnym Żołnierzem – jego lekkie poruszanie się po klatce, swobodne zmienianie taktyki w trakcie walki świadczą o niebywałej pewności siebie. Nie może być jednak inaczej w przypadku zawodnika lubującego się w rzezi w stójce i kotłowaninie w parterze. Jak na wagę kogucią, jest dość zbity i a przy tym niestrudzony.

Urodził się na Syberii w Kraju Krasnojarskim. Od dziecka zajmował się sportami. Choć był zapatrzony w starszego brata, który trenował boks, jego pierwszym krokiem ku MMA było taekwondo.

Nie należał do grzecznych chłopców. Nieobce były mu szkolne czy uliczne bójki, a z racji tego, że rodzice często zmieniali miejsce zamieszkania (lokowali się tam, gdzie była praca – ostatecznie zakotwiczyli w Omsku), młody Petr za każdym razem musiał zdobywać szacunek ulicy na nowo.

To go zahartowało. Porzucił taekwondo na rzecz boksu i był mu wierny przez osiem następnych lat, w międzyczasie rozpoczynając treningi MMA. W 2014 roku zdobył nawet tytuł mistrza Syberii w MMA oraz został medalistą Pucharu Rosji tej samej dyscypliny.

W międzyczasie udało mu się skończyć szkołę, a następnie studia wychowania fizycznego w Omsku. W tym samym roku został też zawodowcem (pierwsza walkę stoczył 20 grudnia w ramach Euroasian Fighting Championship). Przez kolejne trzy lata ugruntował swoją pozycję jednego z większych talentów swojej wagi na świecie, tocząc zacięte boje w organizacji ACB.

W kwietniu 2017 podczas gali ACB 57 został nawet mistrzem organizacji Mairbeka Khasieva, rewanżując się Magomedovi Magomedovowi, z rąk którego poniósł jedyną jak dotychczas porażkę w karierze – samo starcie natomiast zostało uznane najlepszą walką MMA w Rosji w 2016 roku!

Hobby Petra? Strzelanie z automatu. Do klatki wychodzi co prawda uzbrojony tylko we własne pięści, ale robi z nich użytek niczym bojownicy z każdego zakątka kuli ziemskiej ze starego poczciwego AK, wyprowadzając ciosy z podobną częstotliwością.

Przekonał się o tym choćby niepokonany Brazylijczyk Matheus Mattos, którego Yan ubił w pierwszej i jak się później okazało, ostatniej obronie pasa podczas gali ACB 71. Po tej walce coraz głośniej zaczęło bowiem się robić wokół jego potencjalnego angażu w UFC.

I w końcu 30 stycznia został pełnoprawnym członkiem największej organizacji MMA na świecie. Niestety na jego debiut będziemy musieli jeszcze poczekać – co najmniej do maja. Wszystko przez kontuzję, jakiej nabawił się jeszcze przed swoją ostatnią walką dla ACB.

Przebywam teraz w Tajlandii. 17 stycznia upłynęły trzy miesiące od operacji kontuzjowanego kolana.

– powiedział Yan na łamach Sovsport.ru na kilka dni przed ogłoszeniem o podpisaniu kontraktu z UFC.

Wydaje mi się, że jeszcze 2-3 miesiące będę przechodził tutaj rehabilitację, poddając kolano zabiegom. A potem miesiąc, dwa będę potrzebował, aby wrócić do optymalnej formy. W tym przypadku pośpiech nie jest wskazany. Jeśli teraz wszystko zrobimy, jak należy i bez pośpiechu, to później wszystko powinno już być normalnie. Jestem jeszcze młody i jeśli teraz nie zrobię nic nierozważnego, to w przyszłości czeka mnie jeszcze dużo wielkich walk. O dokładną datę powrotu w tym momencie ciężko – wszystko zależeć będzie od stanu nogi. 17 stycznia zacząłem zajęcia z rehabilitantem.

Kontuzji nabawiłem się przed swoją ostatnią walką z Brazylijczykiem, podczas przygotowań w Tajlandii. Sparingpartner założył mi dźwignię na kolano i kiedy zbyt gwałtownie próbowałem się z niej uwolnić, doszło do zerwania wiązadeł krzyżowych przednich. Miało to miejsce na miesiąc i 5 dni do walki, ale odwoływać jej nie chciałem. Musiałem zaryzykować i postawić wszystko na jedną kartę – i wyszło, jak wyszło.

Czy jednak w związku z taką sytuacją zdrowotną UFC nie stwarzało problemów z podpisaniem kontaktu? Czy dawało mu jakieś ramy czasowe na doprowadzenie się do stanu użyteczności?

Nie, żadnych ram czasowych mi nie dawali.

– powiedział.

Wiadomo, różnie mogło być. Zawsze trzeba brać różne warianty pod uwagę, ale wiedziałem, że bez walki nie zostanę. Miałem opcję zapasową. Nie bałem się, że kontrakt przejdzie mi koło nosa. I tak bym walczył – czy to dla UFC, czy dla kogoś innego.

Yan potwierdził to również w ostatnim wywiadzie udzielonym Denisovi Geyko z portalu RT.ru. Zapytany, czy nie spalił sobie mostów, wakując pas ACB i czekając na podpisanie kontraktu z Amerykanami, wyjaśnił:

Powiedziałbym, że cały czas pozostaję w dobrych relacjach z ACB. Nasza współpraca zawsze była dobra i owocna. Pozostaliśmy przyjaciółmi, mam nadzieję.

Yan potwierdził, że nie boi się podejmowania ważnych decyzji, a ryzyko nie jest mu obce także poza klatką.

Cóż, ACB chciało zrezygnować z moich usług zaraz po mojej ostatniej walce, która była zarazem moją ostatnią walką w obowiązującym kontrakcie. Dostałem informację, że albo podpiszę nową umowę, albo będę musiał oddać pas. Nie chciałem z nimi pogrywać i ciągle grać na zwłokę. Podjąłem więc decyzję o rozstaniu.

– stwierdził 24-latek.

Uścisnęliśmy sobie dłonie i oznajmiliśmy, że wakuję pas. A ponieważ wiedziałem już o możliwym podpisaniu kontraktu z UFC – chociaż nie miałem wtedy 100-procentowej gwarancji – postanowiłem zaryzykować. Czasami ryzyko jest potrzebne do osiągnięcia swoich celów.

Skoro wszystko rozegrało się pozytywnie i kontrakt z UFC ostatecznie podpisany został, czy chodzi mu już po głowie jakiś konkretny przeciwnik na debiut?

Żadnego ogórka oczywiście bym nie chciał. W mojej ocenie stać mnie na walkę z topowymi zawodnikami. Ale kogo mi dadzą, to już nie moje kompetencje.

– powiedział.

Nie zamierzam nikogo unikać – TOP 5, TOP 10, TOP20.. oczywiście zrozumiałym jest, że na pierwszą walkę nie dadzą mi głośnego nazwiska, ale jedna, dwie walki i tak będzie.

Czy sam ma już kogoś na oku? Czy drażni go jakieś nazwisko z dywizji koguciej UFC?

Może nie ma kogoś, kto mnie szczególnie denerwuje, ale są w tej organizacji zawodnicy, których kampania PR wydaje się być nierozsądna. Myślę, że moje umiejętności i moje serce mogą stanowić dla nich poważną przeszkodę! Syberyjski charakter – z nim się jeszcze nie zetknęli!

– zapowiedział.

Wydaje mi się, że po ostatnich walkach urosłem pod względem mentalnym. Myślę, że w następnych pojedynkach będę jeszcze bardziej nacierał, będę bardziej agresywny.

Kiedy więc walka o pas amerykańskiego giganta?

Patrząc optymistycznie, jeśli z amerykańską wizą będzie porządek i nie będę miał poważnych kontuzji, to za 2-3 lata walka o pas będzie realna.

– ocenił.

Znajduję się już w takim wieku, kiedy człowiek mentalnie jest już gotowy do wielkich wyzwań.

Jak więc wygląda plan na rok 2018?

Chcę się odbudować i stoczyć dla UFC w tym roku dwa pojedynki. Uwzględniając moją sytuację zdrowotna i przebytą kontuzję, dwie walki w roku to by było bardzo dobrze. Chciałbym pokazać się na nowym poziomie i, daj Boże, aby się udało.

Kogo jak kogo, ale miejmy nadzieję, że słowa Uniwersalnego Żołnierza nie zostaną rzucone na wiatr. Tym bardziej, że w przyszłości bliższej aniżeli dalszej pojawi się w rosyjskim MMA dziura spowodowana zawieszeniem rękawic na kołku przez takie legendy jak sędziwy Fedor Emelianenko czy, być może, Khabib Nurmagomedov.

Będzie trzeba ją wypełnić postacią równie charyzmatyczną co Ostatni Car i równie twardą jak Dagestański Orzeł. Oczywiście, aby osiągnąć poziom wspomnianej dwójki, Yana czeka jeszcze długa droga, której jednak śledzenie powinno być pasjonujące.

*****

Daniel Cormier: „Gdy Jones mnie pokonał, nie tylko chciał walki z Lesnarem, ale też powiedział, że…”

Powiązane artykuły

Dodaj komentarz

Back to top button