
Arkadiusz Wrzosek zawiedziony „blamażem” z Philem De Friesem na KSW 107: „Łeb spuszczę i powiem, że może rzeczywiście te dwie walki za wcześnie”
Nie schował głowy w piasek Arkadiusz Wrzosek po porażce z mistrzem wagi ciężkiej Philem De Friesem na KSW 107.
Nie tak wymarzył sobie sobotni wieczór w Gdańsku Arkadiusz Wrzosek, który w walce wieczoru gali KSW 107 skrzyżował rękawice z Philem De Friesem.
Polski zawodnik już po kilkunastu sekundach został przewrócony, walcząc później wyłącznie o przetrwanie. Bez powodzenia. Brytyjski mistrz skończył go American po 3 minutach i 33 sekundach rywalizacji.
– Zrobiłem to, co trener mnie błagał, k**wa, żebym nie robił – powiedział rozczarowany Wrzosek w rozmowie z dziennikarzami – między innymi Arturem Mazurem z Klatka po Klatce – po walce. – To tyle w zasadzie. Mam nauczkę i to taką dużą. Trenerowi oddałem szacunek i go przepraszałem w szatni, bo trener mnie błagał, żebym nie wyszedł tak, jak zawsze wychodzę, bo tak będzie jak było.
– Trener mówił, żebym sobie zaczął od chodzenia, popatrzył, jak Phil się będzie ruszał, czy pójdzie do przodu. Były też takie domysły, że od razu może mi się rzucić w nogi. A ja mówię „dobra, wychodzę, zapie**olę dwa razy, uderzę mocniej i ułoży się to jakoś, poczuje, że jest siła w ciosie i nie będzie jakoś pchał się na mnie, jak na innych rywali do tej pory”. I… Kurde, no nie wiem.
Wrzosek zdążył obejrzeć kilka razy początek walki w szatni. Jak podkreślił, De Fries idealnie w tempo zszedł mu do nóg pod ciosem.
– To było bardzo ładne obalenie Phila – powiedział z uznaniem. – Nie mogę sobie w ogóle darować, że to było po 15 sekundach walki.
Hightower przyznał, że grappling Brytyjczyka był zupełnie inny od tego, jaki sam szlifował podczas przygotowań. De Fries trzymał go zupełnie inaczej, dając mu nawet chwilami pozory kontroli. Wrzosek odnotował, że w pewnym momencie zdołał odzyskać gardę, ale ostatecznie na nic się to zdało.
– Rzeczywiście przyznam, łeb spuszczę i powiem, że może rzeczywiście te dwie nawet walki za wcześnie ta walka była dla mnie – przyznał Polak.
Arkadiusz stwierdził, że gdy kopnął Brytyjczyka na głowę po dwóch wcześniejszych dobrych lowkingach, miał wrażenie, że ten odrobinę uderzenie to odczuł.
– I się podnieciłem – powiedział. – Po prostu się podnieciłem i tyle. Phil też idealnie wszedł z tym obaleniem. A potem? No robiłem, wydaje mi się, wszystko, co mogłem, żeby wstać. Walczyłem, żeby nie zostać jak najszybciej skończonym.
– Phil mnie złapał na tę Americanę. To też było coś takiego, że… Uciekaliśmy z wielu poddań, które Phil może mi zafundować. I też przyznam szczerze, że nie braliśmy jakoś tej Americany zbytnio pod uwagę. Przerabiałem ją, ale nie jakoś tak namiętnie jak inne rzeczy.
– Coś, czego nie mogę sobie darować, to to, że przez 15 sekund stałem, bo naprawdę mi wychodziły obrony… Nie wiem. Nawet trener jeszcze mówił, że tu robiliśmy na rozgrzewce – jedną nogę, pod ścianą coś… I tak nawet tego double lega ze środka pola nie robiliśmy, bo trener wiedział, że sobie poradzę, jak mi wjedzie po dwie nogi w polu.
– Bardzo duży błąd taktyczny… A nawet nie taktyczny, tylko brak zimnej głowy. Trzeba było wyjść, przechodzić nawet tę minutę, zobaczyć, jak on reaguje, po tych dwóch lowkickach sobie odpuścić na pół minuty… Nie wiem. Cokolwiek w tym stylu.
– Popełniłem głupi błąd, zanim coś się zaczęło dziać w walce. Kurde, nie wiem, takiego scenariusza nawet sobie nie wyobrażałem. Bardziej myślałem, że Phil mnie rzeczywiście umęczy druga-trzecia runda, ja obronię parę tych obaleń na siatce, ale rzeczywiście tę kondycję zapaśniczą będę miał słabszą od niego. Pracowałem przez cały obóz nad tym, żeby tak nie było. Jakbym miał – tfu, tfu – przed walką obstawiać, że przegram, to bardziej wyobrażałem sobie, że bardziej mnie zamęczy taką kondycją zapaśniczą, a nie, że wywróci mnie pierwszym obaleniem.
– Czuję nadal, że mogę bić się z prawdziwymi zawodnikami MMA. Też może mam pecha, że pierwsza walka, w której miałem pokazać ten parter i zapasy, to była z gościem, z którym nikt parteru i zapasów nie pokazał – ani czarne pasy jiu-jitsu, ani judocy, ani inni zapaśnicy.
– Wszyscy mówili, że na tę walkę jest za wcześnie, a ja sobie to inaczej w głowie wyobrażałem i teraz posypuję głowę popiołem i przyznaję, że mogłem jeszcze rok poczekać.
33-latek stwierdził, że czuje się „bardzo niespełniony”, a swój występ określił mianem „blamażu”.
Do akcji chce wrócić jeszcze w tym roku. Rywal? Jest mu kompletnie obojętne, kogo wyszykują mu matchmakerzy, choć ma nadzieję, że już nie wróci do „dywizji bokserów i kickbokserów”.
O rewanżu z Philem De Friesem w ogóle nie myśli. Wie, że nie ma teraz żadnych argumentów, aby w ogóle snuć takie wizje.
– Najważniejsza rzecz z tego, co dzisiaj mogę wyciągnąć i powiedzieć, że to poprawię to: słuchać się trenera – podkreślił na koniec. – Nie upie**alać sobie nic w głowie, nie słuchać doradców. Mam najlepszego chyba trenera albo jednego z najlepszych w Polsce i dzisiaj pokazała mi to ta walka, bo wyszło totalnie tak, jak trener powiedział, że będzie.
– I jakbym zrobił to, co on mówił, to wydaje mi się, że ta walka – gdybym jej nie wygrał, choć to może za duże słowo – ale na pewno by o wiele lepiej wyglądała i każdy byłby zadowolony po niej.
Wszystkie walki UFC można obstawiać w Fortunie z ZAKŁADEM BEZ RYZYKA – DO 100 ZŁ
Fortuna Online to legalny bukmacher. Gra u nielegalnych firm jest zabroniona. Hazard wiąże się z ryzykiem.
No cóż, okazało się, że jak rywal nie jest wyszykowany przez organizację stylistycznie (byle nie zapaśnik!) ani nie jest to ustawka w lesie z kolegami z Teddy Boys to już nie jest tak różowo. I hype się kończy po 2 czy 3 minutach, a właściwie po 20 sekundach, bo po obaleniu to już było po zawodach.
Swoją drogą KSW ma problem. Nie udaje się poza Parnassem, który jakieś większe emocje budzi właściwie tylko wśró bardziej wyrobionych, a nie niedzielnych fanów mma, zbudować żadnego mistrza na którym można ciągnąć promocyjnie organizację. Stare lokomotywy (Pudzian, Mamed, Materla) odeszły lub są już jedną nogą na emeryturze, a następców nie widać, że ekscytowały masy i sprzedawały gale.