UFC

UFC 210 – wyniki i relacja

Wyniki i relacja z gali UFC 210 – Cormier vs. Johnson II, na której wystąpi też Jan Błachowicz, mierząc się z Patrickiem Cumminsem.

Daniel Cormier (19-1) zafundował Anthony’emu Johnsonowi (22-6) powtórkę z rozrywki, dusząc go na gali UFC 210 w Buffalo w drugiej rundzie walki i tym samym broniąc pasa mistrzowskiego.

Johnson rozpoczął walkę od frontalnych kopnięć na kolano oraz na korpus. Cormier odpłacił mu prawym sierpem, ale potem musiał bronić się przed kombinacją pretendenta. Ten ostatni wpadł w mistrza, przyszpilając go do siatki i tam walcząc o nie do końca wiadomo co. Cormier był na siatce, a tam Johnson mocował się, aby go przewrócić. Na chwilę zdołał to zrobić, ale DC szybko wstał, rażąc go krótkimi łokciami. Po dwóch minutach Cormier odwrócił pozycję i teraz on wciskał rywala na siatkę. Obaj wymieniali się krótkimi kolanami na korpus. Cormier przechwycił jego głowę, schodząc potem po nogi, ale Johnson wykorzystał to do zdystansowania i odpalenia mocnego kolana. Sędzia w końcu rozerwał klincz, oceniając, że Cormier przytrzymywał się siatki, kontrolując rywala. W dystansie Johnson trafił soczystym kolanem na korpus rywala, a potem potężnym kopnięciem na głowę – Cormier miał furę szczęścia, że pretendent trafił stopą. Tym niemniej nos Cormiera został połamany. Rumble trafił jeszcze kilka razy kopnięciami na kolano, w samej końcówce wciskając rywala do siatki i tam na syrenę kończącą rundę obalając.

Do drugiej rundy Cormier wyszedł z kompletnie przestawionym nosem. Johnson ustawił się w odwrotnej pozycji, szukając kopnięć na korpus i głowę. Mistrz szybko jednak przyszpilił przeciwnika do siatki, tam mocując się o obalenie. Johnson zdołał go odwrócić, ale nie uciekał ze zwarcia i sam walczyło o obalenie. Przewrócił nawet na chwilę mistrza, ale ten błyskawicznie wstał, odwrócił go, przewrócił i zajął jego plecy. Demony przeszłości powróciły. Cormier z góry krótkimi ciosami zaczął rozbijać pretendenta, poszukując jego szyi. I w końcu ją znalazł, zmuszając Johnsona do klepania!

Po walce Rumble niespodziewanie ogłosił zakończenie sportowej kariery, podczas gdy DC wdał się w trashtalk z… Jimim Manuwą. Zapytany o siedzącego tuż za klatką Jona Jonesa, stwierdził, że temat póki co nie istnieje, bo Bones jest zawieszony.

W co-main evencie Gegard Mousasi (42-6-2) w kontrowersyjnych okolicznościach pokonał Chrisa Weidmana (13-3) przez technicznych nokaut w drugiej rundzie.

Mousasi od początku czekał na obalenie rywala, starając się kontrować je ciosami prostymi. Dwa doszły celu, ale Weidman odpowiedział srogim kopnięciem na korpus. Amerykanin zszedł po jedną nogę i wywrócił Ormianina. Ten jednak zaczął się mocno wić i szybko wrócił na nogi – Weidman chwycił jednak jego szyję, atakując gilotyną. Mousasi jednak wykaraskał się i walka wróciła na nogi. Tam nieco zniecierpliwiony Ormianin trafił mocnym prostym, ale chwilę potem Weidman znów zszedł do jego nogi, kładąc go na plecach. Mousasi ponownie jednak wrócił na nogi, ale tam zaczął rzucać szalone ciosy, szukając potężnej bomby. Wybronił co prawda kolejną próbę obalenia, ale zainkasował potem potężną serię, która mocno nim zachwiała. Szybko jednak doszedł do siebie i sam trafił, ale w końcówce ponownie Weidman dosięgnął jego szczęki, kończąc na plecach po utracie równowagi.

Na otwarcie drugiej rundy Mousasi zaatakował bardzo ostro, serią ciosów rzucając Weidmana na siatkę.

Tam rozpuścił ręce, próbując skończyć Amerykanina, ale ten przetrwał, a Mousasi niespodziewanie poszukał obalenia – ale bez powodzenia. Gdy sędzia rozdzielił obu zawodników spod siatki, Weidman szybko ponownie przeniósł walkę do parteru, w połowie rundy torując sobie nawet drogę do dosiadu. Mousasi zdołał jednak się wykaraskać po szalonej kotłowaninie i walka wróciła na górę. Tam Ormianin zdołał się wybronić przed kolejnym obaleniem, chwytając głowę Weidmana – tam zaatakował dwoma mocnymi kolanami na jego głową i oba doszły celu. Sędzia jednak błędnie ocenił, że Amerykanin przy drugim kolanie na głowę miał ręce na macie – powtórki pokazały, że (raczej) nie miał – i przerwał walkę, dając Weidmanowi pięć minut na dojście do siebie. Ten siedział na macie, próbując dojsć do siebie, a w międzyczasie doszło do nie lada zamieszania. Joe Rogan krzyczał, że kopnięcia były legalne, w oktagonie pojawił się lekarz, a i sędzia Dan Miragliotta nie do końca wiedział, co się dzieje, rozmawiając z oficjelami.

Ostatecznie jednak walka została przerwana, a jej zwycięzcą został Gegard Mousasi ku ogromnemu niezadowoleniu Chrisa Weidmana.

Cynthia Calvillo (5-0) odniosła drugie zwycięstwo z rzędu w UFC, dusząc w trzeciej rundzie Pearl Gonzalez (6-2). Reprezentantka Alpha Male była o wiele aktywniejsza w stójce, choć tam Gonzalez niewiele sobie z jej uderzeń robiła. W parterze jednak, którego nie brakował, znacznie lepiej radziła sobie Calvillo, zajmując plecy rywalki kilka razy i ostatecznie dusząc ją w trzeciej odsłonie.

Przez cztery pierwsze minuty walki Thiago Alves (22-11) i Patrick Cote (23-11) wymieniali się uderzeniami. Brazylijczyk gustował w technikach nożnych, trafiając kilkoma ciężkimi lowkingami, a także atakując głowę o korpus rywala – również kolanem – natomiast Kanadyjczyk prezentowa się lepiej w płaszczyźnie bokserskiej, kilka razy częstując Alvesa ciosami. Jednak w końcówce rundy Pitbull mocnym kontrującym sierpem po przechwyceniu kopnięia posłał przeciwnika na deski, rzucając się potem za nim z intencjami skończenia walki. Predator zdołał jednak przetrwać.

W drugiej odsłonie Kanadyjczyk atakował agresywniej, składając dłuższe kombinacje. Kilka z nich doszło celu, ale w międzyczasie inkasował kolejne potężne lowkingi, a po jednej z kontr prawym sierpowym ponownie znalazł się na deskach, desperacko szukając obalenia – bez powodzenia. Brazylijczyk raził też rywala srogimi kopnięciami na korpus.

Ostatnia odsłona również należała do Alvesa, który tym razem zaprzęgnął też do działania zapasy, z góry w parterze łokciami rozbijając Cote. Kanadyjczyk przebudził się dopiero w ostatniej minucie walki, atakując wówczas z furią i nawet trafiając mocnym podbródkowym – ale było już za późno na odwrócenie losów walki.

Ostatecznie wszyscy sędziowie wypunktowali pojedynek w stosunku 30-27 dla Pitbulla, który przerywa serię dwóch porażek. Z kolei Cote po walce ogłosił przejście na sportową emeryturę.

Charles Oliveira (22-7) odniósł bardzo cenne zwycięstwo na gali UFC 210 w Buffalo, dominując i poddając byłego mistrza kategorii lekkiej Bellatora Willa Brooksa (18-3).

Obaj zawodnicy rozpoczęli pojedynek od serii mocnych kopnięć na korpus i nogi, ale potem Brazylijczyk efektownym haczeniem powalił Amerykanina na deski. Brooks próbował wstawać i w końcu dopiął swego pod siatką, ale Oliveira złapał go w pas i cisnął nim o deski jak kukłą. Brooks ponownie spróbował powrócić do stójki pod siatką, ale Do Bronx zaszedł mu za plecy i zapiął ciasne duszenie. Stojąc przy ogrodzeniu Brooks próbował przetrwać, ale nie był w stanie – w końcu odklepał.

Oliveira podnosi się w ten sposób po dwóch kolejnych porażkach, a jego miejsce w tej niekomfortowej sytuacji zajmuje przegrywający drugą walkę z rzędu Brooks.

Po prawie półtorarocznej przerwie Myles Jury (16-2) powrócił do oktagonu w świetnym stylu, ubijając Mike’a de la Torre (14-7) w pierwszej rundzie uderzeniami z góry. Fury już na początku pojedynku ładnie zszedł pod ciosami rywala, kładąc go na deskach. Tam szybko utorował sobie drogę za jego plecy, zapinając trójkąt na brzuchu, rozciągając i rozpoczynając kanonadę. Po serii ciężkich uderzeń, widząc zakrwawionego i jedynie zasłaniającego głowę de la Torre, sędzia przerwał walkę.

Po kilku pierwszych wymianach, w których Sean Strickland (18-2) trafił dobrymi ciosami, Kamaru Usman (10-1) przyszpilił go do siatki, po krótkiej walce obalając. Tarzan nie dawał się ustabilizować, ale nie był też w stanie wydostać się spod siatki, inkasując kilka mocnych uderzeń z góry, które doprowadziły do rozcięcia nad jego okiem.

Druga runda była już totalną dominacją Usmana. Strasząc Stricklanda obaleniami, całkowicie zneutralizował jego ofensywę – sam jednocześnie raz za razem dosięgał szczęki porozbijanego już i chaotycznie wycofującego się rywala. Jednym z prawych posłał go nawet na deski, rzucając się następnie, aby go dobić.

Tarzan zdołał jednak przetrwać do końca rundy, choć w przerwie przyznał narożnikowi, że nie widzi na jedno oko.

W trzeciej rundzie – poza ostatnimi jej sekundami, gdy rozpuścił ręce – Strickland walczył w zasadzie tylko o przetrwanie, jak szalony orbitując przy siatce, byle uniknąć ciosów i zapasów Usmana. Nigeryjski Koszmar cały czas napierał i zaliczył nawet jedno obalenie, ale w stójce nie był w stanie ustawić sobie rywala i rozstrzygnąć walki przed czasem.

Sędziowie zgodnie wskazali na Usmana, który odnosi w ten sposób piątą wiktorię z rzędu, pnąc się w górę rankingów kategorii półśredniej. Po walce zwycięzca rzucił wyzwanie Dong Hyun Kimowi oraz Neilowi Magny’emu.

Walczący w kategorii piórkowej Shane Burgos (9-0) po raz kolejny zaprezentował ostry charakter i bezkompromisowe podejście do walki, ubijając Charlesa Rosę (11-3) w trzeciej rundzie.

Burgos był znacznie agresywniejszy w pierwszej odsłonie – uderzał też o wiele mocniej. Pomimo tego będący ciągle na wstecznym Rosa wyprowadzał więcej uderzeń, okrutnie okopując też na wysokości łydki wykroczną nogę niegrzeszącego defensywą, ale dysponującego twardą szczęką i ciężkimi pięściami Burgosa.

Druga runda wyglądała podobnie. Burgos napierał, polując na rozstrzygające uderzenia, ale inkasował mnóstwo kopnięć na nogi i ciosów na głowę. Nic sobie jednak z nich nie robił, kontynuując wywieranie presji. Gdy natomiast sam trafiał, Rosa wycofywał się w popłochu.

W trzeciej odsłonie metodyczny Burgos, nadal nic sobie nie robiąc z ataków rywala, podkręcił tempo, potężną kombinacją podbródkowego i sierpa posyłając Rosę na deski. Spokojnie podążył, złowieszczo uśmiechając się nawet pod nosem, w kierunku wracającego na nogi rywala. Tam zdzielił go kolejnymi ciosami, zmuszając go do panicznej ucieczki. Ponownie spokojnym krokiem ruszył za nim, kolejnymi bombami rzucając go na siatkę i nawet gestykulując w stylu braci Diazów. Widząc trzymającego nadal pion, ale chwiejącego się i inkasującego kolejne uderzenia Rosę, sędzia przerwał pojedynek.

Dla niepokonanego 26-latka jest to drugie efektowne zwycięstwo pod banderą amerykańskiego giganta.
Jan Błachowicz (19-7) poniósł drugą z rzędu i czwartą w ostatnich pięciu występach porażkę, ustępując Patrickowi Cumminsowi (9-4) na otwarcie karty wstępnej.

Błachowicz rozpoczął od kopnięcia na korpus, potem dołożył mocny sierp. Chwilę potem serią potężnych ciosów – zapoczątkowanych soczystym podbródkowym – okrutnie naruszył Cumminsa, powalając go na deski i ruszając do ostrej szarży, aby go skończyć!

Rzucił słaniającego się na nogach Amerykanina na siatkę i tam zasypał gradem kolejnych ciosów. Wydawało się, że jeden, dwa dobre ciosy i będzie po walce! Cummins zdołał jednak przetrwać, a po krótkiej kotłowaninie znalazł się nawet na górze w parterze. Nasz zawodnik szybko jednak wstał, uciekając też z próby anakondy. Walka wróciła na nogi – Błachowicz rozbijał tam Cumminsa soczystymi ciosami, znacznie lepiej radząc sobie w półdystansie. Kilka razy potwornie naruszył Amerykanina, ale z czasem także i Cumminsa zaczął trafiać, kilka razy wstrząsając Polakiem. Z kolejnych wymian to jednak Błachowicz – walczący już odrobinę ostrożniej – wychodził lepiej, mocno wstrząsając porozbijanym już i zakrwawionym Durkinem, szczególnie podbródkowym. Obaj jednak oddychali już ciężko. Na półtorej minuty przed końcem rundy Amerykanin obalił naszego zawodnika, spędzając na górze ponad minutę. W końcówce cieszynianin spróbował balachy z pleców – nie dopiął swego, ale wrócił na nogi. Runda dobiegła końca.

Polak na początku drugiej rundy trafił kilkoma dobrymi ciosami oraz kopnięciem na korpus. Po 40 sekundach Cummins wcisnął go jednak w siatkę, ale nie był w stanie go tam utrzymać. Błachowicz trafił soczystym lewym sierpem, ale potem zainkasował dwa prawe Amerykanina. Na 3:40 przed końcem rundy Durkin ostrym wejściem przewrócił cieszynianina. Znalazł się w gardzie. Jan próbował atakować trójkątem, potem poszedł po kimurę, skręcając się następnie do balachy. Nic z tego jednak nie wyszło, a sam zainkasował kilko soczystych uderzeń z góry. Do końca rundy pozostały dwie minuty. Cumminsa znajdował się w gardzie. W końcu na 1:40 przed końcem rundy, Polak wstał, ale szybko dał się przyszpilić w klinczu, nie odchodząc do boku. Jednak odwrócił pozycję i sam przewrócił równie zmęczonego też Cumminsa – tylko jednak na chwilę. Do końca rundy pozostała minuta i walka wróciła na środek oktagonu. Obaj zawodnicy byli już potwornie zmęczeni, poruszając się niezwykle wolno. Polak zaatakował kombinacją zakończoną soczystym kopnięciem na głowę – uderzenia doszły celu, ale nie miały już mocy. Błachowicz w pewnej chwili stanął, opierając ręce na kolanach, wyczerpany. Spróbował na koniec rundy obalenia, ale zostało ono wybronione.

Polak trafił prostym i lowkingiem na otwarcie trzeciej rundy, ale potem pod siatką zainkasował kilka soczystych uderzeń. Po minucie Cummins świetnie zanurkował po nogi, Polak odrzucił nogi, ale Amerykanin doskonale je obszedł, kładąc naszego zawodnika na plecach. Błachowicz skręcił się po balachę i wydawało się, że ma uchwyt głęboko, ale Cummins wyciągnął rękę. Nasz zawodnik pozostała na plecach, wciśnięty do siatki. Minęła połowa ostatniej rundy. Amerykanin zdzielił naszego zawodnika kilkoma mocnymi młotami. Polak spróbował wstać i w końcu na dwie minuty przed końcem dopiął swego. Zaatakował mocnymi kopnięciami na korpus, potem na głowę, ale dał się złapać w klinczu, gdzie zainkasował serię mocnych kolan na głowę.

Na nieco ponad minutę Błachowicz znów znalazł się na plecach.

Sędziowie wskazali większościowo na Amerykanina, punktując pojedynek 29-28, 29-28, 28-28.

W wyróżnionej walce karty UFC Fight Pass Gregor Gillespie (9-0) doskonałym lewym sierpowym poprzedzonym lewym na korpus posłał Andrewa Holbrooka (12-2) na deski, następnie obchodząc jego nogi i soczystymi uderzeniami z góry dopełniając dzieła zniszczenia.

W ten sposób Gillespie broni swojego nieskazitelnego rekordu, odnosząc drugie zwycięstwo w ktagonie UFC.

W pierwszej odsłonie dysponujący lepszymi warunkami fizycznymi Desmond Green (20-5) wywierał delikatną presję, pozostając niezwykle cierpliwym i kąsając Josha Emmetta (11-1) luźnymi prostymi. Ten ostatni natomiast, znacznie bardziej „spięty”, szukał ostrych szarż z mocnymi sierpami. To jednak spokojnie, ale metodycznie walczący Green trafił mocniejszymi ciosam, delikatnie nawet naruszając rywala w końcówce rundy.

W drugiej odsłonie przewaga debiutanta wzrosła. Emmett trafił co prawda kilkoma sierpami na głowę, które przeplatał hakami na korpus, ale cały czas znajdował się na wstecznym, inkasując sporo ciosów prostych. Spróbował też obalenia, ale nic z tego nie wyszło. Cierpliwy Green prezentował się lepiej i wydawał się mieć więcej paliwa w baku.

Emmett wyszedł jednak do trzeciej rundy ze wzmożoną motywacją i na przestrzeni ostatnich pięciu minut pozostawał aktywniejszy – choć częściej też pudłował.

Ostatecznie sędziowie niejednogłośnie wypunktowali walkę dla debiutanta, który w ten sposób funduje Emmettowi pierwszą w karierze porażkę, jednocześnie przerywając jego serię dwóch wiktorii.

Po wyrównanej walce toczonej przez piętnaście minut na nogach Katlyn Chookagian (9-1) niejednogłośnie wypunktowała Irene Aldanę (7-4). Dla Amerykanki to drugie z rzędu zwycięstwo – dla Meksykanki trzecia kolejna porażka.

W pierwszej rundzie otwierającej galęwalki przewaga należała do znacznie agresywniejszego Magomeda Bibulatova (14-0), który pokazał niezwykle szeroki arsenał stójkowej ofensywy, atakując wszelkiego rodzaju obrotówkami na korpus i głowę czy obrotowymi backfistami. Kilka z tych udzerzeń dosięgło głowy i korpusu Jenela Lausy (7-3), który czaił się na potężne sierpy – ale bez powodzenia. Szybki i dobrze pracujący na nogach Czeczen bez większych problemów unikał tych uderzeń. Debiutant spróbował też dwóch obaleń, ale bez powodzenia.

Po kilku pierwszych wymianach w drugiej rundzie, w których Bibulatov trafił ślicznym podbródkowym w kombinacji z kolanem…

… Czeczen trafił kopnięciem w krocze rywala – drugi raz w walce. Sędzia John McCarthy ukarał go za to odjęciem punktu. Po wznowieniu pojedynku Bibulatov szybko przeniósł walkę do parteru, gdzie rozpoczął pracę nad przechodzeniem pozycji. Lausa bronił się jednak dobrze, ale nie był w stanie wstać, inkasując też sporo uderzeń, głównie łokciami, z góry.

Na początku trzeciej rundy Bibulatov trafił śliczną obrotówką na głowę, chwilę potem efektownym wyniesieniem i rzutem przenosząc walkę do parteru.

Tam już do końca rundy terroryzował Filipińczyka z góry. Ten ostatni dobrze co prawda bronił pozycji, utrzymując Czeczena w gardzie lub półgardzie, ale nie był w stanie wrócić na nogi, inkasując mnóstwo uderzeń z góry.

Ostatecznie wszyscy sędziowie wypunktowali pojedynek w stosunku 29-26 dla notującego bardzo udany debiut Bibulatova.

Wyniki UFC 210

Walka wieczoru

205 lbs: Daniel Cormier (19-1) pok. Anthony’ego Johnsona (22-6) przez poddanie (RNC), R2, 3:37

Karta główna

185 lbs: Gegard Mousasi (42-6-2) pok. Chrisa Weidmana (13-3) przez TKO (kolana), R2, 3:13
115 lbs: Cynthia Calvillo (5-0) pok. Pearl Gonzalez (6-2) przez poddanie (RNC), R3, 3:45
170 lbs: Thiago Alves (22-11) pok. Patricka Cote (23-11) jednogłośną decyzją (3 x 30-27)
155 lbs: Charles Oliveira (22-7) pok. Willa Brooksa (18-3) przez poddanie (RNC), R1, 2:30

Karta wstępna

145 lbs: Myles Jury (16-2) pok. Mike’a de la Torre (14-7) przez TKO (GNP), R1, 3:30
170 lbs: Kamaru Usman (10-1) pok. Seana Stricklanda (18-2) jednogłośną decyzją (2 x 30-26, 30-27)
145 lbs: Shane Burgos (9-0) pok. Charlesa Rosę (11-3) przez TKO (ciosy), R3, 1:59
205 lbs: Patrick Cummins (9-4) pok. Jana Błachowicza (19-7) większościową decyzją (2 x 29-28, 28-28)

Karta UFC Fight Pass

155 lbs: Gregor Gillespie (9-0) pok. Andrewa Holbrooka (12-2) przez KO (ciosy), R1, 0:21
155 lbs: Desmond Green (20-5) pok. Josha Emmetta (11-1) niejednogłośną decyzją (30-27, 29-28, 28-29)
135 lbs: Katlyn Chookagian (9-1) pok. Irene Aldanę (7-4) niejednogłośną decyzją (2 x 29-28, 28-29)
125 lbs: Magomed Bibulatov (14-0) pok. Jenela Lausę (7-3) jednogłośną decyzją (3 x 29-26)

Powiązane artykuły

Dodaj komentarz

Back to top button