UFC

„Żniwiarz przyszedł tu dzisiaj po ciebie!” – dzień z życia AKA (VIDEO)

Daniel Cormier zaprosił do American Kickboxing Academy swoich młodych podopiecznych, aby spróbowali się z dagestańską ekipą Khabiba Nurmagomedova.

W American Kickboxing Academy w San Jose praca wre w najlepsze. Do klubu zjechał bowiem mistrz kategorii lekkiej UFC Khabib Nurmagomedov, który spędzi tam dwa ostatnie miesiące przed kwietniowym bojem z Tonym Fergusonem w ramach brooklyńskiej gali UFC 249.

Dagestańczyk przywiózł oczywiście ze sobą całą świtę, w tym między innymi również sposobiącego się do występu w Brooklynie Islama Makhacheva, przygotowującego się do debiutu w UFC Umara Nurmagomedova czy Saygida Izagakhmaeva, który pełni rolę klona Tony’ego Fergusona.

Takiej okazji – tj. najazdu dagestańskiej ekipy – nie zaprzepaścił Daniel Cormier. Były mistrz wag półciężkiej i ciężkiej ściągnął na jeden dzień do klubu swoich podopiecznych z szkoły średniej w Gilroy, gdzie pełni rolę trenera zapasów. I właśnie na tę okoliczność w ruch poszły kamery iAmTheBay – profilu na You Tube, na którym przedstawiane są kulisy treningów w American Kickboxing Academy.

– Ściągnęliśmy tu dzisiaj Gilroy – powiedział do kamery prowadzący rozgrzewkę Cormier.

Chwilę potem z trenującej grupy wyłowił wzrokiem Islama Makhacheva.

– Żniwiarz przyszedł tu dzisiaj po ciebie! – krzyknął do Dagestańczyka. – Dzisiaj! Ściągnęliśmy tu Gilroy!
– Dagegestan, Gilroy, jeden, jeden – wymamrotał coś łamaną angielszczyzną Islam, uśmiechając się.
– Hej! Żniwiarz idzie po ciebie – a imię jego Chase Soldate! Żniwiarz idzie po ciebie, chłopcze! A imię jego Chase Soldate!

Wspomniany przez DC Chase Soldate to młody zapaśnik z Gilroy, jeden z najlepszych. Stał się znany – a w zasadzie „znany” – w czerwcu 2018 roku, gdy właśnie Islam Makhachev podczas zapaśniczego sparingu potraktował go rosyjskim ściągnięciem za nadgarstek (Russian tie snap), wzbudzając nieopisany zachwyt między innymi właśnie Daniela Cormiera.

Młodzian od dawna zapowiadał chęć powetowania sobie tamtego upokorzenia, w wyniku którego został zresztą ochrzczony przez Cormiera mianem „Żony Makhacheva”.

Wracając zaś do wizyty Gilroy w AKA

– Przegraliśmy z nimi 7-1 – powiedział prowadzący rozgrzewkę Cormier, wspominając niedawne zawody. – Z Dagestańczykami. Tak. Tak było. Ale nawet nie weszli na wagę, nic nie zrobili. Po prostu się tam pojawili. Jeden koleś od nich utknął gdzieś w korku, a jak dojechał, to wszedł po prostu na matę i pokonał Travisa. Szaleństwo!

Również Khabibowi Daniel nie omieszkał opowiedzieć tej historii.

– Wygraliśmy pierwszą walkę – zrelacjonował, uśmiechając się od ucha do ucha. – Dzwonią więc do tego gościa. „Musisz przyjechać, bo Amerykanie nas pokonali”. Gość przyjeżdża i mówi, że się spóźnił, bo utknął w korku. Przyjechał i pokonał Travisa!
– Wygrał? –
dopytał Khabib.
– Tak! Pamiętasz Kyle’a Snydera? Łapie gości w podchwycie i rzuca nimi? O tak?
– Tak, tak.
– I on to zrobił Travisowi!

Po solidnej rozgrzewce Daniel Cormier zarządził sparingi zapaśnicze – ale bez obaleń. Wyłącznie walka na chwyty. Połączył zawodników w pary, dobierając swoim młodym podopiecznym partnerów.

Pierwotnie chciał zestawić wspomnianego Soldate z Makhachevem, ale Dagestańczyk nie był jeszcze gotów, rozciągając się przy ścianie.

– Co ten gość sobie myśli? – powiedział z przekąsem Khabib, podczas gdy Daniel był zajęty tworzeniem par. – Same niedorajdy! Co zrobią? No co? Jestem tutaj. Co zrobią?

– Jazda! – wrzasnął Cormier, dając sygnał do rozpoczęcia. – Walka na chwyty! Najpierw lekko, potem mocno! Jeśli w tej chwili nie zaczniecie się rusza, ja was ruszę! Ruszamy się! Jazda!

Następnie ustawił zegar na pięć minut – i się zaczęło.

Khabib wziął się za bary z Islamem, Umar z niejakim Henrym z Gilroy – innym wyróżniającym się młodzianem. Na sali był też Tai Tuivasa, mocując się z jednym z młodych podopiecznych Daniela Cormiera, ale dorównującym mu gabarytami, bo rywalizującym w wadze ciężkiej.

Po pięciu minutach przyszedł czas na ostrzejszą walkę na chwyty. Deron Winn – srogi zapaśnik walczący w kategorii średniej UFC, niski ale krępy – znalazł się wśród Dagestańczyków: Khabiba, Islama i Saygida.

– Gdy przyjeżdżają goście z Dagestanu, goście z Ameryki zawsze chorzy – powiedział chytrze Khabib, nawiązując prawdopodobnie do narzekań Derona na zdrowie.
– Amerykańscy goście chorzy? – dopytał Winn. – Jest w porządku. Jest ok. Chory czy nie – jestem wystarczająco dobry.

– Wyglądasz, jakbyś stracił na wadze od czasu, gdy byłeś tu ostatnio – powiedział następnie do dumnie prężącego się przed nim Makhacheva.

Zaczęli się przepychać.

– Zapomniałeś już, jak jestem silny, hombre? – zapytał go Winn.

Khabib tymczasem trenował ze wspomnianym młodzianem o imieniu Henry.

Dagestańczyk bez większego wysiłku powstrzymywał ofensywne zapędy Amerykanina, okolicznościowo traktując go lekkimi kolanami na korpus i wesoło się przy tym uśmiechając.

W końcu przewrócił młodziana, przytrzymując jego rękę, ściągając głowę i hacząc. Sądząc po „dwójce”, którą pokazał na palcach, było to już drugie obalenie.

Chwilę potem Henry leżał po raz kolejny – ściągnięty za rękę i wyhaczony.

Wszystko skończyło się, gdy młodzianowi zaczęła lecieć z nosa krew. Dagestańczyk polecił mu, aby wytarł nos.

– Trochę kolan, żeby pokazać im, kim jesteśmy – powiedział wesoło do kamery mistrz. – To nie zapasy. To M-M-A.

Całe nagranie poniżej:

Obstawiaj wszystkie walki UFC na PZBUK i odbierz darmowy zakład 50 PLN

*****

Błachowicz czy Reyes? „Nie wiem, jak można gościowi odmówić” – Jones zabiera głos!

Powiązane artykuły

Dodaj komentarz

Back to top button