UFC

Weidman vs Belfort – inteligent czy T-rex?

Chris Weidman w trzeciej obronie pasa mistrzowskiego zmierzy się z Vitorem Belfortem na gali UFC 181, która odbędzie się 6 grudnia.

Vitor Belfort (24-10, 13-6 UFC) uzyskał licencję na walki od komisji stanowej w Nevadzie, w zamian zobowiązując się do tego, że przed grudniem 2014 nie stoczy żadnej walki, że pokryje z własnej kieszeni koszty testów oraz że do końca kariery będzie współpracował z komisją, dostarczając jej wszystkich wymaganych próbek. Chrisowi Weidmanowi (12-0, 8-0 UFC) kilkumiesięczna przerwa przyda się natomiast, by zaleczyć wciąż doskwierające mu kolana oraz kontuzję ręki.

Tło pojedynku

Historię Weidmana wszyscy doskonale znamy – podopieczny Ray’a Longo i Matta Serry dwukrotnie pokonał Andersona Silvę, najpierw odbierając mu pas mistrzowski, potem go broniąc, by następnie po serii kontuzji zmierzyć się z Lyoto Machidą, którego wypunktował na pełnym dystansie.

Vitor Belfort w spektakularnym stylu wygrał trzy ostatnie pojedynki, rozprawiając się kolejno z Michaelem Bispinigiem, którego znokautował wysokim kopnięciem, Lukiem Rockholdem, którego ubił przepiękną obrotówką i świetnym gnp oraz Danem Hendersonem, którego najpierw powalił przepięknym podbródkowym, a następnie ustrzelił wysokim kopnięciem. Dzięki tym trzem efektownym zwycięstwom wywalczył sobie miano pierwszego pretendenta w dywizji średniej.

Kto lepszy na papierze?

Ci, którzy czytali Sierpem podsumowujące walkę Weidmana z Machidą, wiedzą doskonale, że właśnie w Vitorze Belforcie upatruję najtrudniejszego obecnie przeciwnika dla Chrisa Weidmana. Jeśli mogliśmy dostrzec jakieś wady w ostatniej potyczce mistrza ze Smokiem, to największymi z nich wydają się być cofanie się w linii prostej na siatkę oraz bierność w momencie szarży rywala. Machida kilka razy mocno przycisnął Weidmana, który stojąc opartym plecami o siatkę, zasłaniał tylko głowę, przyjmując ciosy Brazylijczyka w większości na gardę. Belfort w takowych szarżach jest bez porównania lepszym zawodnikiem niż preferujący walkę z kontry i pojedyncze ciosy Machida. Vitor miałby znacznie większe szanse na dobranie się do szczęki Amerykanina, choćby poprzez wplecenie ciosów na korpus. W końcu Phenom właśnie na agresji i piekielnie szybkich i ciężkich rękach w półdystansie zbudował swoją legendę! Tak, wiem, że to średnie porównanie i popuszczenie wodzy fantazji do granic absurdu, ale wyobraźcie sobie cofającego się prosto na siatkę i biernego tamże Weidmana z pojedynku z Machidą w konfrontacji z Belfortem z jego owianej mgłą legendy batalii z Wanderleiem Silvą sprzed… 16 lat.

Powróćmy jednak do realiów. Phenom jest znacznie lepszym bokserem niż Machida, bije też znacznie mocniej. Ostatnio demonstruje też ogromny progres w wykorzystaniu technik nożnych. Wydaje się jednak, że z uwagi na dużo słabsze od Smoka defensywne zapasy oraz znacznie mniej paliwa w baku będzie miał tylko jedną, maksymalnie dwie rundy na wydarcie pasa mistrzowskiego z rąk Weidmana. Owszem, Belfort walczy nieco ostrożniej niż to onegdaj bywało, staranniej wybierając momenty ostrej szarży, dzięki czemu nieźle konserwuje swoją kondycję; owszem, Weidman tytanem wydolności również nie jest, ale nie zapominajmy, że Brazylijczyk ma już na karku 37 lat oraz… komisję stanową, która może napsuć mu sporo krwi w przygotowaniach do pojedynku. Na korzyść Belforta nie będzie też z pewnością przemawiała ponad roczna przerwa od startów, która może spowodować, że zacznie ostrożnie, a przecież – jak wspominałem – wydaje się, że właśnie w pierwszej rundzie powinien szukać swoich szans na zwycięstwo. Z drugiej jednak strony, Weidman boryka się ostatnimi czasy z problemami zdrowotnymi, które mogą dać mu się we znaki.

Jeśli Vitor Belfort będzie tym samym dzikim zwierzem, który rozszarpał na swojej drodze trzech ostatnich przeciwników postawionych przed nim w oktagonie przez Joe Silvę, widziałbym go nawet w roli minimalnego faworyta. Odstawienie TRT oraz długi rozbrat z walką mogą jednak odcisnąć na tym dobijającym do czterdziestki zawodniku swoje piętno. Rozwijający się z walki na walkę i piekielnie inteligentny w oktagonie Chris Weidman nie dał się jednak ustrzelić dwóm ostatnim wirtuozom stójki z Brazylii, więc jak najbardziej jest w stanie zneutralizować też styl Belforta – zwłaszcza, że dysponował będzie wyraźną przewagą zapaśniczą i mniej wyraźną kondycyjną.

Kurs bukmacherski

Nie ulega najmniejszej wątpliwości, że bukmacherzy faworyzować będą w tym starciu Amerykanina, zwłaszcza po tak długiej przerwie Belforta, która zawsze prowadzić musi do wielu znaków zapytania odnośnie aktualnej formy. Od razu dodam, że jeśli moja prognoza się sprawdzi, za bardziej atrakcyjny z punktu bukmacherskiego uważał będę kurs na pretendenta.

Predykcja kursu:

Chris Weidman – 1.40
Vitor Belfort – 2.75

fot. Esther Lin / MMAFighting.com

Powiązane artykuły

Komentarze: 11

  1. Ja zdecydowanie stawiam na obecnego mistrza, lecz to jest MMA, zawsze się ten pojedynek zakończyć może tak jak trzy ostatnie walki Belforta. Nie sądzę jednak, aby to się wydarzyło w tym pojedynku (4tko z rzędy na tak wysokim poziomie). Gdyby zorganizować 10 pojedynków między tymi zawodnikami, to stawiam że tylko w jednym czy dwóch Brazylijczyk by wygrał. Weidman jest znacznie pewniejszym typem do obstawiania, bo jest znacznie wszechstronniejszym zawodnikiem. Dla mnie najlepszym przykładem, że nie zawsze lepszy wygrywa jest trylogia pojedynków Velasquez-JDS. Amerykanin jest lepszym zawodnikiem MMA, ale gdyby zorganizować przykładowo 10 walk, to stawiam, że z 2-3 walki wygrałby Brazylijczyk.

  2. Na zasadach K-1 nie miałbym wątpliwości, że Belfort wygra. Ale w tym przypadku jestem niemal pewien, że Weidman skorzysta z zapasów, w których ma wielką przewagę, i zamęczy Vitora. Przewiduję 2, góra 3 minuty stójki i sprowadzenie, a w konsekwencji niezbyt porywającą walkę. Belfort, mimo prawdopodobnej przewagi siłowej, a nawet szybkościowej na początku walki, jest zbyt jednopłaszczyznowy na wszechstronnego Weidmana.
    Jednak, co by nie było, kibicuję Belfortowi, nawet jeśli miałby stracić pas w rewanżu, który na pewno się odbędzie jeśli wygra.

  3. T9X, mam szczerą nadzieję, że się mylisz w kwestii rewanżu w przypadku zwycięstwa Belforta… Weidman w mojej opinii nie jest jeszcze zawodnikiem, któremu z automatu należy się rewanż w przypadku utraty pasa, tym bardziej że przecież w dywizji średniej nie brakuje pretendentów.

  4. @T9X

    Myślę, że walka w parterze też będzie niezmiernie ciekawa, choć prawdopodobnie bardzo jednostronna. Weidman nie ma w zwyczaju „leżeć” na przeciwniku – ciężkie gnp oraz próby poddań raczej nie pozwolą nam się nudzić.
    Chris będzie miał jakieś trzy rundy (Belfort – jedną, góra dwie) na skończenie tego pojedynku przed czasem, w późniejszym etapie aktywna walka na ziemi oraz przyjęte ciosy odbiją się także i na jego kondycji. W takiej sytuacji pojedynek najprawdopodobniej dotrwa do decyzji sędziowskiej, chyba że Vitor nagle wyczaruje jakiegoś cepa/kopnięcie, ale osobiście szczerze wątpię w taki scenariusz.

    Tak czy inaczej, zapowiada się świetna gala (dobrze kojarzę, że starcie Pettis – Melendez posłuży tutaj w roli co-main eventu?).

  5. Naiver, ja się w pełni zgadzam z twoją opinią na ten temat, ale mam solidne podstawy, by twierdzić, że Dana White i UFC nie. Oni mają swojego Kapitana Amerykę, herosa, uosobienie „amerykańskości” z całym jej patosem i uwielbieniem dumnych amatorów hamburgerów. Dodajmy do tego fakt, że w jego promocje wpompowali tyle zielonych, że można zzielenieć, to wyjdzie nam, że w przypadku porażki w rewanżu, od kolejnego pojedynku o pas dzieliłaby go jedna walka na odbudowanie. Nie chcę być źle zrozumiany, bo bardzo szanuję osiągnięcia sportowe Weidmana, ale jego wizerunek i cała otoczka działa mi na nerwy. Zalatuje mi to fałszem, grą pod publike i dopasowywaniem się do gustów mas. A jego fani, którzy wyrośli jak grzyby po deszczu po walka z Silvą, wcale jego wizerunku nie poprawiają.

    Silas, nie odmawiam mu aktywności w parterze, bo na tym polu nie mogę mu nic zarzucić. Problem w tym, że jak widzisz ciężkie gnp i próby poddań na jednym z twoich ulubionych zawodników i to w wykonaniu gościa, do którego czujesz niechęć, a na dodatek wiesz już jak to się prawdopodonie skończy, to walka nie porywa;) Poza tym, żadna akcja Weidmana nie przebija zeszłorocznych popisów Vitora;) To czego się najbardziej obawiam to sytuacja, w której zmęczony Belfort obrywa w stójce, ale z drugiej strony, kto jak nie on może zebrać energię na desperacki zryw i zaskoczyć mistrza.

  6. Z pełnym zrozumieniem dla przytoczonych przez Ciebie argumentów odnośnie promocji Weidmana przez UFC myślę, że jednak White i spółka nie zaoferowaliby mu natychmiastowego rewanżu, bo nie jest on jeszcze Jonesem, Spiderem czy nawet Barao (passa zwycięstw, bo medialnie inna bajka). Gdyby przegrał z Belfortem na skutek jakiegoś urazu czy niespodziewanego nokautu (a wcześniej by dominował), wtedy może i dostałby natychmiastowy rewanż, ale jeśli dostałby lanie jak Barao z Dillashawem lub po prostu przegrał bez żadnych „ale”, nie widzę jednak takiej opcji. White potrafi negatywnie zaskakiwać, ale w średniej kłębi się od zawodników będących blisko pasa i taki ruch z jego strony byłby kiepski. Choć prawdopodobnie Weidman i tak znajdowałby się o jedną walkę od pasa.

Dodaj komentarz

Back to top button