KSWMMA AttackPolskie MMAUFC

UFC u polskich bram

Jak grom z jasnego nieba gruchnęła kilka dni temu wieść, że będące światowym gigantem mieszanych sztuk walki UFC w ramach globalnego podboju zamierza w przyszłym roku zawitać do Polski.

W zalewie medialnej wrzawy i hurraoptymistycznych komentarzy – które zresztą niżej podpisany po części podziela – trzeba zaznaczyć, że przybycie nad Wisłę Dany White’a i jego gromadki speców od MMA prawdopodobnie – bo na tak wczesnym etapie skąpym w fakty ciężko cokolwiek wyrokować definitywnie – nie będzie stanowić milowego kroku dla rozwoju rodzimej sceny mieszanych sztuk walki, tym samym nie będziemy dzielić jej na czasy „przed UFC” i „po UFC„. Amerykańska organizacja z dużym prawdopodobieństwem nie dotrze do tak wielu Polaków, do ilu trafia chociażby KSW – a jeśli ostatecznie umowa telewizyjna nadal obowiązywać będzie z Orange Sport, to White & Fertitta do tego wyniku nawet się nie zbliżą. W percepcji przeciętnego Kowalskiego mieszane sztuki walki nie przejdą jakiejś niespotykanej metamorfozy, stając się niemalże sportem narodowym za sprawą odwiedzin możnych tego świata zza oceanu, popyt na MMA nie wzrośnie. Na drobną, bo drobną – ale zawsze! – zmianę w tej materii moglibyśmy liczyć, gdyby UFC podpisało umowę z Polsatem, ale wobec dwóch aspektów, a mianowicie: rezerwy ze strony UFC w stosunku do podpisywania umów ze stacjami, które pokazują regularnie inne gale MMA (na casus Orange Sport i ichniejszych Cage Warriors, PLMMA etc. raczej bym nie liczył, bo to tylko wyjątek potwierdzający regułę) oraz aspektu drugiego: wysoce prawdopodobnej niechęci Polsatu do rezygnacji z pokazywania szczególnie KSW, otóż, wobec tych dwóch czynników wydaje się, że flirt na linii UFCOrange Sport będzie dalej się rozwijał.

W biznesie jednak nigdy nie można mówić „nigdy”, a odpowiednio wysoka stawka jest w stanie zmienić najbardziej choćby sztywne stanowiska, dlatego jeśli UFC chce rzeczywiście dotrzeć w Polsce do szerokiego grona odbiorców, a to przecież wydaje się podstawowym celem wizyty, to dalsza współpraca z niewielką stacją, jaką jest Orange Sport, może stać się problematyczna – i w tym kontekście różnice dzielące UFC i Polsat mogą okazać się nie tak straszną barierą biznesową, jak to się może na pierwszy rzut oka wydawać. Money talks. Zwróćmy też uwagę, że zarówno na stronach internetowych Polsatu, jak i TVN-u ostatnio pojawiły się nieśmiałe wzmianki o UFC – może to oznaczać, że pierwsze rozmowy Zuffy nie tylko z Polsatem, ale i z TVN-em są już w toku, co zresztą – czyli rozpoznanie rynku telewizyjnego w Polsce – byłoby w pełni uzasadnionym biznesowo ruchem ze strony doświadczonych w tej materii Amerykanów.

Omielańczuk, Hallmann i inni Polacy w UFC

Czy powinniśmy łączyć zatrudnienie Daniela Omielańczuka i Piotra Hallmanna przez UFC z planami dotyczącymi organizacji ichniejszej gali w Polsce w 2014 roku? Odnotujmy na początku, że skoro kilka dni temu oficjalnie ogłoszono, iż amerykański gigant zmierza ku polskim ziemiom, to rekonesansu dokonano zapewne już kilka miesięcy wcześniej. W tym kontekście zatrudnienie dwóch Polaków mogło być w większej lub mniejszej – i do tej opcji się skłaniam – mierze pochodną przyszłorocznych planów ekspansji UFC. Poza jednak umiejętnościami i rekordami zarówno Omielańczuka, jak i Hallmanna, które odegrały w sprawie ich zakontraktowania rolę kluczową, za drugi z kolei decydujący czynnik uznałbym, odpowiednio, małą liczbę zawodników w dywizji ciężkiej z jednej strony oraz zdolności menadżerskie Tima Leideckera z drugiej. A zatem, tak, włodarze UFC zatrudniając Omielańczuka i Hallmanna, prawdopodobnie mieli już Polskę na radarze, ale nie, plany wobec naszego kraju nie odegrały w tych angażach roli decydującej. Ponadto UFC nie zwykło zatrudniać zawodników z kraju, na którego rynek planuje ekspansję z rocznym czy nawet dłuższym – jak może się w naszym przypadku okazać – wyprzedzeniem.

Tak naprawdę, nie wiemy także, jak potoczą się losy obu naszych reprezentantów w największej organizacji MMA na świecie, czy – nie daj, Boże, odpukać – do momentu gali w Polsce ich drogi z UFC się nie rozejdą. Tym niemniej, jak pokazuje historia, możemy liczyć na 2-4 Polaków na karcie walk. Porównując to z nieco podobnymi przypadkami:

  • Debiut UFC w Szwecji – UFC on Fuel TV: Gustafsson vs Silva
  • liczba szwedzkich zawodników na gali – 5, z czego 3 nowozatrudnionych
  • Debiut UFC w Niemczech – UFC 99
  • liczba niemieckich zawodników na gali – 2, z czego 1 nowozatrudniony
  • Ostatnie trzy gale w Wielkiej Brytanii – 8 zawodników z WB na karcie walk / 10 zawodników / 8 zawodników

Naturalnie, pod względem rozwoju MMA w naszym kraju bliżej nam do Wielkiej Brytanii niż do Szwecji czy Niemiec, ale pod względem natężenia działań marketingowych UFC Wielka Brytania, która stanowi stały przyczółek Amerykanów w Europie, jest zdecydowanie na czele, stąd najbardziej prawdopodobne wydaje się, że na gali w Polsce moglibyśmy liczyć na maksymalnie 3-4 Polaków na karcie walk, która pewnie w ogromnej mierze złożona zostałaby z innych Europejczyków – głównie Brytyjczyków, Szwedów, Niemców.

Na stadionie?

Pierwszemu Czytelnikowi, który doda komentarz do tego artykułu, wyślę koszulkę Lowking.pl (lada chwila do wygrania w Lidze Lowking), jeśli gala UFC w Polsce rzeczywiście odbędzie się na Stadionie Narodowym, a sam wówczas posypię głowę popiołem. Absolutnie nie wierzę, by amerykański potentat od lat przebąkujący o zorganizowaniu kolejnej, po UFC 129 w Kanadzie, gali na stadionie przy okazji któregoś z superfightów – do których teraz, nawiasem mówiąc, daleko – zdecydował się uczynić ten krok przy okazji dziewiczego rejsu do odległego lądu kompletnie nieznanego przeciętnemu zjadaczowi chleba w Ameryce. Łudzenie się czy choćby oczekiwanie, że Zuffa właśnie Polskę obsypie większymi bądź mniejszymi zaszczytami wizerunkowymi płynącymi z organizacji swojej gali na stadionie, nie ma wielu podstaw.

Nie mając wglądu w dane finansowe i biznesowe, można jednak nieśmiało założyć, że być może UFC zarobiłoby więcej / straciło mniej, gdyby gala rzeczywiście odbyła się na stadionie – wszystko to, oczywiście, przy wielu korzystnych zbiegach okoliczności, takich jak choćby podpisanie umowy z Polsatem, zakontraktowanie Mameda Khalidova itd. Być może nawet lepiej spinałoby się to biznesowo, logistycznie i marketingowo aniżeli skorzystanie z którejkolwiek z hal w Polsce. Tym niemniej, Amerykanie nie przyjeżdżają tutaj, by nabić sobie kabzę – choć ta przyjmie wszystko. Nie jest to jednak cel nadrzędny ichniejszej wizyty – wobec tego aspekty wizerunkowe, a do nich z całą pewnością moglibyśmy zaliczyć drugą w historii galę UFC na stadionie, mają w tym kontekście pierwszeństwo, ergo – o Narodowym zapomnijmy.

Warto mieć również na uwadze, że na UFC 129 walczył bohater narodowy Kanady, Georges Saint-Pierre – stadionów nie wynajmuje się dla Richów Franklinów i jemu podobnych, którzy toczą walki wieczoru na galach europejskich. Nawet zakontraktowanie Mameda Khalidova, w co niżej podpisany jednak nie wierzy z wielu powodów, o których nie pora teraz dyskutować – nie zmieniłoby w najmniejszym stopniu tego stanu rzeczy. Poza tym, przecież Czeczen nie walczyłby zapewne w walce wieczoru, nawet jeśli zasiliłby szeregi UFC wcześniej, mając przed galą w Polsce już na swoim koncie zwycięstwo w najwyższej lidze MMA na świecie.

KSW, MMA-Attack a UFC

Ani KSW, ani MMA-Attack nie znikną z polskiej sceny na skutek wizyty wujka Sama. Prawdopodobnie nawet specjalnie na tym nie ucierpią. O ile włodarze tej pierwszej organizcji często z dużą rezerwą, przeradzającą się nie raz, nie dwa w sarkazm, wypowiadali się o UFC – co wizerunkowo w środowisku konserwatywnych fanów może im odrobinę zaszkodzić, choć, rzecz jasna, nie oni są grupą docelową produktu Macieja Kawulskiego i Martina Lewandowskiego prowadzanych na krótkiej polsatowskiej smyczy – o tyle również uzależniony od Mariana Kmity Dariusz Cholewa zawsze z ogromnym szacunkiem wypowiadał się o czołowej organizacji na świecie, nie ukrywając, że jego MMA-Attack stanowi swego rodzaju trampolinę do UFC, rozumiejąc marzenia i dążenia fighterów. Jest to wizja zgodna z prawdą, którą przedstawiałem od dawna – wszystkie większe organizacje światowe, może z wyłączeniem Bellatora, są swego rodzaju satelitami UFC, z których to amerykański hegemon wyłuskuje sobie zawodników, którzy mu z tego czy innego względu akurat pasują do układanki. Jedni, patrz – KSW, nigdy nie zgodzą się przyznać, iż nie są na szczycie łańcucha pokarmowego MMA, zaklinając rzeczywistość i popadając notorycznie w absurdy, inni – patrz – MMA-Attack, przyjmują tą rolę z pokorą, próbując znaleźć płynące z niej korzyści.

Wróżenie z fusów

Póki co, z potwierdzonych informacji wiemy jedynie, że UFC planuje zorganizować galę w Polsce w 2014 roku. Spekulacje jakoby odbyć się ona miała w Warszawa lub Trójmieście w październiku 2014 roku, nie zostały zdementowane, więc nie ma podstaw, by im wierzyć. Mamy zatem szczątkowe informacje, na podstawie których snute są różne wizje, w tym powyższa, opierające się na mocniejszych lub słabszych przesłankach. Z każdym upływającym miesiącem będzie jednak docierało do nas coraz więcej informacji, które stanowić będą przyczynek do coraz to nowych analiz, wróżb i przepowiedni. Na ile okażą się one prawdziwe, czas pokaże. Pierwsza wielka debata rozpocznie się już niebawem, przy okazji pojedynku Piotra Hallmanna z Francisco Trinaldo i wtedy też być może dowiemy się nieco więcej szczegółów na temat planów UFC wobec Polski. Wtedy też przyjdzie moment na dalsze spekulacje.

Natomiast, uprzedzając nieco fakty i zapowiadając kolejny artykuł, wspomniany wyżej brazylijski rywal Płetwala lada dzień zagości w cyklu Sierpem, gdzie zostanie na wskroś prześwietlony pod względem umiejętności i statystyki.

fot. www.manchestereveningnews.co.uk

Powiązane artykuły

Komentarze: 22

  1. Swoją drogą jeśli już fantazjujemy, to w momencie w którym Mamed byłby zakontraktowany przez UFC, a jego pierwsza walka miałaby mieć miejsce właśnie na gali w Polsce, to nie wydaje mi się tak wielce niemożliwe, żeby dostał main event.

    1. Żeby podkreślić różnicę, to powtórzę to, co w tekście powyżej – mnie wydaje się wielce nieprawdopodobne, że dostałby walkę wieczoru na gali w Polsce nie tylko w przytoczonej przez Ciebie sytuacji, ale nawet gdyby wcześniej miał już na koncie zwycięstwo w UFC.

  2. Mnie najbardziej zastanawia kto następny z polskich zawodników zawita w UFC. Damian Grabowski? Michał Materla? Tomasz Drwal? Marcin Tybura? Jan Błachowicz? Czy może znowu jakaś niespodzianka? Kto jak kto, ale Mamed Chalidow to najlepszy możliwy reprezentant naszych barw w UFC. Gdyby udanie zadebiutował, to mógłby dostać walkę nawet w walce wieczoru, np ze zwycięzcą walki Rockhold bs Boetsch.

    Myślę, że UFC jednak zawita do Gdańska, jak nie to może Atlas Arena w Łodzi?

    1. Jeśli musiałbym obstawiać kolejność podpisania kontraktów z UFC przez kolejny Polaków, to prawdopodobnie wyglądałoby to tak:

      1) Michał Materla
      2) Marcin Bandel
      3) Tomasz Drwal
      4) Krzysztof Jotko
      5) Jan Błachowicz
      6) Damian Grabowski
      7) Łukasz Sajewski

  3. A ja nie jestem pewien, czy UFC nie pobiłoby KSW lub osiągnęło bardzo podobny wynik, jeśli chodzi o oglądalność pod warunkiem, że:
    – galę transmitowałby Polsat, TVP lub ewentualnie TVN.
    – zakontraktowano by np: Materlę, Błachowicza, Khalidova (koniecznie!!!), Grabowskiego i Drwala (na przykład)
    – UFC wraz z np. Polsatem wyłożyłoby potężne środki na reklamę gali.

    W takiej sytuacji absolutnie nie wierzę, by UFC nie pobiło rekordu KSW.

    I weźmy na ten przykład taką rozpiskę:
    Walka wieczoru:
    Khalidov vs Bisping
    Główna karta:
    Drwal vs Materla
    Błachowicz vs Bader
    Helmann vs Josh Thomson
    Grabowski vs Jordan

    Dlaczego by nie? Myślę, że taka gala byłaby świetna nie tylko dla Polaków…
    Ale to takie sobie marzenia… ;-)

  4. Obecność Graby na polskiej gali jest bardzo prawdopodobna. UFC przydałby się także ktoś z dwójki Cipek – Błachowicz. To oni są chyba jedynymi dostępnymi i szerzej znanymi zawidnikami w Polsce.

    1. Wystarczy przejrzeć kilka ostatnich europejskich gal i potraktować je jako proroctwo – czyli na ogół połowa Europejczyków, połowa reszty świata. Jak na szybko spróbowałem sobie wyobrazić, kogo by tutaj mogli ściągnąć na walkę wieczoru, to wychodzi mi… Wanderlei Silva :) Pod wieloma warunkami, oczywiście. Ewentualnie Shogun, czyli ktoś z wielkich bądź bardzo dobrych zawodników, którzy mają jeszcze nazwisko, ale brakuje już umiejętności.

  5. Podoba mi się twoja publicystyka.
    Mogłeś ująć jednak w tym artykule, że najbliższe dwie gale będą dla UFC doskonałym źródłem informacji o tym na ile polskie nazwiska są w stanie przyciągnąć do stacji OS kibiców różnej maści. Co prawda emisja nie będzie w godzinach europejskich i nie są to na tyle znani zawodnicy aby Janusze zrywali dla nich nocki, ale jednak zainteresowanie powinno byc wyższe od przeciętnych wyników oglądalności. Przekonamy się może bardziej wiarygodnie jak któryś z naszych zawalczy na gali w Europie.
    Co do możliwych kontraktów to dla mnie pewniakiem jest Drwal, Grabowski i może jeszcze Błachowicz oczywiście jeżeli zachowają swoją dobrą passę.

    1. Masz rację, że gale, na których wystąpią Hallmann i Omielańczuk mogą być częścią układanki, ale wydaje mi się, że to, jaką oglądalność wykręci OS na tych galach, nie będzie jednak szczególnie istotnym wskaźnikiem, który decydowałby o kolejnych ruchach UFC względem gali w Polsce. Chociaż.. z drugiej strony, może rzeczywiście mieć jakiś, raczej jednak mniejszy niż większy wpływ na dalszą współpracę z Orange Sport – UFC na pewno bowiem jest świadome wszelkich wyników dotyczących oglądalności swoich gal w OS.

Dodaj komentarz

Back to top button