UFC

UFC on FOX 15 – wyniki i relacja

Wyniki i relacja z gali UFC on FOX 15 – Machida vs Rockhold.

185 lbs: Luke Rockhold (14-2) > Lyoto Machida (22-6) – poddanie

Po drobnych problemach na początku w wymianach stójkowych w starciu z Lyoto Machidą Luke Rockhold całkowicie zdominował w parterze byłego mistrza kategorii półciężkiej, serwując mu srogie lanie z góry, a pod koniec pierwszej rundy będąc nawet bliskim skończenia walki po potężnym łokciu. Brazylijczyk na przerwę udawał się na miękkich nogach, złamany, wyczerpany i poobijany. Amerykanin dopełnił formalności w drugiej odsłonie, ponownie przenosząc walkę do parteru, gdzie bez problemu poddał ledwie żywego Smoka duszeniem zza pleców. Tym spektakularnym występem najprawdopodobniej zagwarantował sobie walkę o pas mistrzowski ze zwycięzcą pojedynku Chris Weidman vs Vitor Belfort, wyprzedzając w wyścigu po titleshota Ronaldo Souzę.

185 lbs: Ronaldo Souza (22-3) > Chris Camozzi (21-10) – poddanie

Jacare zafundował fanom powtórkę z rozrywki, w pierwszej rundzie ponownie poddając bezradnego Chrisa Camozziego. Po kilku wymianach w stójce Brazylijczyk przechwycił kopnięcie Amerykanina, kładąc go na plecach i stamtąd szybko torując sobie drogę do balachy. Sensacji zatem nie było.

145 lbs: Max Holloway (13-3) > Cub Swanson (21-7) – poddanie

Max Holloway zanotował spektakularny występ, fundując bezradnemu Cubowi Swansonowi przeokrutne lanie. Błogosławiony zjawiskowo pracował na nogach, raz po raz znikając z oczu zagubionemu rywalowi niczym swego czasu TJ Dillashaw Renanowi Barao. Max rewelacyjnie zmieniał pozycje z klasycznej na odwrotną i w drugą stronę, z obu rażąc Swansona niezwykle szerokim wachlarzem morderczych ataków – kopnięć i ciosów, na korpus i na głowę, pojedynczych i w kombinacji. Hawajczyk świetnie kontrował też z każdą minutą coraz bardziej desperackie szarże Amerykanina, ani na moment nie dając się zamknąć pod siatką. Do tego był piekielnie pewny siebie, nie robiąc sobie nic z ciężkich rąk rywala i zachowując zimna krew, gdy akurat sporadycznie ciosy Swansona dosięgały jego szczęki. W trzeciej rundzie naruszył Cuba uderzeniami na korpus, potem nie pierwszy raz w tej walce zamroczył go ciosami na głowę i ostatecznie poddał ciasno dopiętą gilotyną. Kliniczna precyzja, kapitalny footwork, inteligencja, aktywność, ogromny arsenał kickbokserski, już teraz robiący wrażenie parter – w takiej formie Holloway może ubić absolutnie każdego w dywizji piórkowej.

Przy okazji, wróżyłem mu taką przyszłość niespełna trzy lata temu…

115 lbs: Paige VanZant (5-1) > Felice Herrig (10-6) – decyzja jednogłośna

W pojedynku, w którym trudno było skupić się na walorach sportowych – z uwagi na urodę obu zawodniczek oraz ich przeciętne w porywach umiejętności – Paige VanZant po początkowych problemach zdominowała całkowicie Felice Herrig przez dwie i pół rundy niemiłosiernie, ale i chwilami trochę chaotycznie obijając ją w parterze, by ostatecznie notując drugie zwycięstwo w UFC, niebezpiecznie blisko zbliżyć się do nierównego pojedynku z Joanną Jędrzejczyk.

155 lbs: Beneil Dariush (11-1) > Jim Miller (24-6) – decyzja jednogłośna

Tylko w pierwszej połowie otwierającej walkę rundy Beneil Dariush miał drobne problemy z Jimem Millerem, przyjmując kilka mocnych ciosów w stójce. Później jednak zaczęła się jego zapaśniczo-parterowa dominacja – podopieczny Rafaela Cordeiro drugą połowę pierwszej rundy oraz większość drugiej i trzeciej spędził, zamiatając parter bezradnym Amerykaninem i raz po raz zagrażając mu duszeniami zza pleców oraz trójkątami rękami. Poza próbą trójkąta nogami z pierwszej rundy oraz gilotyną z drugiej pochłonięty niemal całkowicie defensywą grapplingową, chwilami dość rozpaczliwą, Miller nie miał nic do powiedzenia w walce na chwyt, ostatecznie przegrywając pojedynek po jednogłośnej decyzji sędziowskiej. Dariush potwierdził, że w parterze jest nieprawdopodobnie utalentowanym zawodnikiem, a notując czwarte z rzędu zwycięstwo w mocnej dywizji lekkiej , prawdopodobnie utorował sobie drogę do czołowej piętnastki.

205 lbs: Ovince St. Preux (18-6) > Patrick Cummins (7-2) – KO

Ovince St. Preux rozpoczął bój z Patrickiem Cumminsem z nisko opuszczonymi rękami, jasno dając do zrozumienia rywalowi, że łatwo obaleń nie odda. Pomimo tego Cummins zdołał kilka razy przedrzeć się przez defensywę odwrotnie ustawionego rywala, rzucając go na deski – jednak OSP za każdym razem błyskawicznie powracał do stójki, gdzie czasami trochę chaotycznie, ale jednak trafiał pojedynczymi ciosami i kopnięciami nie dysponującego dobrą obroną kickbokserską rywala. W samej końcówce pierwszej rundy, gdy wydawało się, że St. Preux nieco zwolnił, zmęczony uderzeniami, w które wkładał masę sił, oraz krótkimi fragmentami intensywnej walki na chwyty po obaleniach, Cummins ponownie postanowił skrócić dystans, ciosami markując próbę zapaśniczą – będący na wstecznym OSP kapitalnie skontrował prześlicznym podbródkowym, powalając agresora na deski i następnie kończąc kilkoma dodatkowymi uderzeniami. St. Preux tym samym notuje drugie z rzędu spektakularne skończenie w kontrze, co powinno dać do myślenia każdemu kolejnemu rywalowi, który będzie się z nim mierzył. Na duży plus zasługuje też błyskawiczne powracanie do stójki po obaleniach, choć martwić trochę może po raz kolejny wyglądająca na odrobinę podejrzaną kondycja.

205 lbs: Gian Villante (13-5) > Corey Anderson (5-1) – TKO

Gian Villante przez cały pojedynek niemiłosiernie obijał potężnymi lowkingami wykroczną nogę zupełnie nie znajdującego na nie odpowiedzi Corey’a Andersona, ale to ten ostatni był znacznie aktywniejszy w pięściarskiej ofensywie, raz po raz przedzierając się przez dziurawą jak szwajcarski ser gardę reprezentanta Serra-Longo. Gdy w trzeciej rundzie wydawało się, że twardy i znacznie aktywniejszy Anderson dowiezie zwycięstwo na punkty do końcowej syreny, wyczerpany Villante naruszył go potężnym prawym. Zwycięzca TUFa zachwiał się, a po kolejnym prawym przytulił się do siatki, odwracając się od rywala i tym samym nie dając wyboru słusznie przerywającemu walkę sędziemu. Dość niespodziewanie zatem Villante notuje już trzecie zwycięstwo w czterech ostatnich walkach w UFC, prawdopodobnie mocno zbliżając się do czołowej piętnastki dywizji. Na pewno mogły podobać się jego lowkingi, które fragmentami bardzo dobrze „ukrywał” ciosami na górze, ale z tak słabą kondycją i stójkową defensywą raczej pewnego poziomu nie przeskoczy.

135 lbs: Aljamain Sterling (11-0) > Takeya Mizugaki (20-9-2) – poddanie

Utalentowany Aljamain Sterling w pierwszej rundzie pojedynku z Takeyą Mizugakim nie zachwycił, przez większość czasu dociskając Japończyka do siatki i nie będąc w stanie go obalić. Trzeba mu jednak oddać, że starał się nieustannie obijać kolanami nogi rywala, a i w końcówce tej rundy trafił kilkoma dobrymi uderzeniami na rozerwanie klinczu. W drugiej rundzie ofensywa stójkowa Mizugakiego była już całkowicie wyłączona z uwagi na obawę o wylądowanie na plecach. Mizugaki nieźle bronił chwilami dość desperackich prób zapaśniczych Sterlinga, ale w końcu uległ i rundę skończył, mając Amerykanina wpiętego za plecami. W trzeciej Mizugaki, obawiając się obaleń z jednej strony, i nie potrafiąć rozczytać stójkowej gry ciągle zmieniającego pozycję z klasycznej na odwrotną i nieszablonowo chwilami atakującego rywala z drugiej, nie miał wiele do powiedzenia. Po kilku wybronionych obaleniach w końcu wylądował na plecach, a podczas odwracania pozycji dał sobie zapiąć trójkąt rękami, który Sterling skończył z nietypowej pozycji, będąc już na plecach. Podopieczny Ray’a Longo i Matta Serry tym samym notuje najcenniejsze zwycięstwo w karierze. Świetnie radził sobie w parterze, doskonale zdobywając plecy Mizugakiego, ale wydaje się, że zwłaszcza w stójce, do której odnosił się dość niechętnie, nieustannie szukając obaleń, stać go jednak na odrobinę więcej.

170 lbs: Tim Means (24-6-1) > George Sullivan (16-4) – poddanie

Tim Means potrzebował pięciu minut, aby rozkręcić się w konfrontacji z Georgem Sullivanem. W pierwszej odsłonie pomimo tego, że nieustannie wywierał presję na rywalu, niewiele z tego wynikało, bo najzwyczajniej w świecie tylko od wielkiego dzwona zaprzęgał do działania swój ofensywny arsenał. Sullivan natomiast był aktywniejszy i pomimo tego, że wiele z jego uderzeń pruło powietrze po dobrych unikach Meansa, to i tak wydaje się, że trafiał częściej niż pasywny Tim. Od drugiej rundy jednak przewaga zawodnika z Albuquerque zaczęła rosnąć – raz po raz raził słabnącego z każdą minutą rywala kopnięciami na korpus i coraz częstszymi łokciami, nie dając mu ani chwili oddechu i będąc nawet bliskim skończenia pojedynku w końcówce tejże rundy. W trzeciej odsłonie natomiast gra toczyła się już do jednej bramki – Means naruszył wyczerpanego Sullivana uderzeniami, obalił i tam po cierpliwej pracy z góry doszedł do trójkąta rękami, odklepując przeciwnika i notując tym samym czwarte zwycięstwo z kolei. Bierność Meansa w pierwszej rundzie mogła niepokoić, ale ciągła presja, dobra kondycja i morderczy klincz z doskonałymi łokciami zapewniły mu pewną wygraną na drodze do czołowej piętnastki dywizji. Warto odnotować też, iż było to pierwsze poddanie od prawie czterech lat, co może sugerować, że i w płaszczyźnie parterowej poczynił postępy.

145 lbs: Diego Brandao (19-10) > Jimy Hettes (11-3) – TKO (przerwanie lekarza)

Diego Brandao w pierwszej rundzie dobrze radził sobie długimi fragmentami w klinczu, świetnie obalając rywala i umiejętnie kontrolując go z góry, choć trzeba oddać Hettesowi, że błysnął kilkoma świetnymi akcjami i w żadnej mierze nie odstawał od Brazylijczyka. W stójce nie działo się wiele – Brazylijczyk nie był w stanie nastawić celownika, a sam przyjął kilka pojedynczych prostych rywala. To jednak Brandao w otwierającej pojedynek rundzie wyrządził znacznie więcej szkody Amerykaninowi, łokciami z góry rozcinając jego ucho na pół, co ostateczne doprowadziło do przerwania walki przez lekarza. Hettes nie mógł pogodzić się z tą decyzją, bo pomimo, że przegrał pierwszą rundę, to najprawdopodobniej kosztowała ona sporo sił Brandao (toczyła się dłuższymi fragmentami w klinczu), co mogło odbić się na jego dyspozycji w kolejnych rundach. Rozczarowująca porażka Hettesa, cenne zwycięstwo Brandao.

185 lbs: Chris Dempsey (11-2) > Eddie Gordon (7-3) – decyzja jednogłośna

Eddie Gordon i Chris Dempsey nie rozpieścili fanów w otwierającej galę walce. Pojedynek toczył się przede wszystkim w stójce, a więc płaszczyźnie, w której obaj zdecydowanie nie błyszczą – znacznie agresywniejszy Dempsey raz po raz atakował ciosami, którymi próbował utorować sobie drogę do obaleń, ale przyjmował sporo (pchanych) ciosów w kontrze od Gordona, mając też ogromne problemy z finalizowaniem sprowadzeń. Jamajczyk jednak z każdą chwilą słabł, przyjmując coraz więcej ciosów i oddając obalenia. Sam również położył rywala dwukrotnie na plecach, ale nie był w stanie tam go utrzymać. W stójce walka do końca wyglądała podobnie – zdecydowanie mocniejszy kondycyjnie Dempsey nieporadnie szarżował, od czasu do czasu trafiał i sam był trafiany. Ostatecznie sędziowie ogłosili niejednogłośne zwycięstwo Amerykanina, choć walka równie dobrze mogła pójść w drugą stronę. Dempsey zasługuje na pochwałę za przyzwoitą kondycję, ciągłą presję i umiejętne wstawanie po obaleniach. Jego stójkowa defensywa jednak nadal leży i kwiczy, co w rywalizacji z przeciętnym choćby uderzaczem – takowym Gordon z całą pewnością nie jest – nie wróży mu nic dobrego.

Wyniki

Karta główna

185 lbs: Luke Rockhold (14-2) pok. Lyoto Machidę (22-6) przez poddanie (duszenie zza pleców), R2, 2:31
185 lbs: Ronaldo Souza (22-3) pok. Chrisa Camozziego (21-10) przez poddanie (balacha), R1, 2:33
145 lbs: Max Holloway (13-3) pok. Cuba Swansona (21-7) przez poddanie (gilotyna), R3, 3:58
115 lbs: Paige VanZant (5-1) pok. Felice Herrig (10-6) przez jednogłośną decyzję (2 x 30-26, 30-27)

Karta wstępna

155 lbs: Beneil Dariush (11-1) pok. Jima Millera (24-6) przez jednogłośną decyzję (3 x 29-28)
205 lbs: Ovince St. Preux (18-6) pok. Patricka Cumminsa (7-2) przez KO (podbródkowy i uderzenia w parterze), R1, 4:5
205 lbs: Gian Villante (13-5) pok. Corey’a Andersona (5-1) przez TKO (ciosy w stójce), R3, 4:18
135 lbs: Aljamain Sterling (11-0) pok. Takeyę Mizugakiego (20-9-2) przez poddanie (trójkąt rękami), R3, 2:11
170 lbs: Tim Means (24-6-1) pok. George’a Sullivana (16-4) przez poddanie (trójkąt rękami), R3, 3:41
145 lbs: Diego Brandao (19-10) pok. Jimy’ego Hettesa (11-3) przez TKO (przerwanie lekarza), R1, 5:00
185 lbs: Chris Dempsey (11-2) pok. Eddiego Gordona (7-3) przez niejednogłośną decyzję (2 x 29-28, 28-29)

fot. ZUFFA / UFC.com

Powiązane artykuły

Dodaj komentarz

Back to top button