Polskie MMAUFC

UFC Kraków – wyniki i relacja

Redakcyjne typowanie pierwszej historycznej gali UFC w Polsce.

265 lbs: Mirko Filipovic (31-11-2) > Gabriel Gonzaga (16-10) – TKO

Mirko Filipovic niemal kompletnie przespał dwie pierwsze rundy, w których nie uczynił absolutnie nic w stójce, będąc zdominowanym i rozbitym w parterze. Obudził się w trzeciej odsłonie, naruszając Gonzagę w klinczu potężnym łokciem, po którym zasypał go ciosami. Gdy walka przeniosła się do parteru z Chorwatem na górze, wydawało się, że Brazylijczyk dojdzie do siebie, ale wtedy Cro Cop zebrał siły raz jeszcze i ponownie zaatakował potężnymi łokciami z góry, ostatecznie stopując Napao. Po pojedynku stwierdził, że właśnie taki był plan – przetrwać dwie pierwsze rundy i rozstrzygnąć walkę w trzeciej. Pokonując Brazylijczyka, Filipovic notuje bardzo udany powrót do UFC, ale trudno powiedzieć, jak dalej potoczy się jego kariera – nie ma szans na dobicie się do czołówki, natomiast z pewnością nadal mógłby ustrzelić jeszcze kilku słabszych zawodników dywizji.

205 lbs: Jimi Manuwa (15-1) > Jan Błachowicz (18-4) – decyzja jednogłośna

Wszystkie trzy rundy pojedynku między Jimim Manuwą a Janem Błachowiczem wyglądały bliźniaczo podobnie – Brytyjczyk wywierał ciągłą presję na Polaku, będąc stroną atakującą i inicjującą wymiany, natomiast cieszynianin niemal nie wbijał innego biegu niż wsteczny. Poster Boy raz po raz spychał też naszego zawodnika na siatkę, gdzie terroryzował go swoimi firmowymi kolanami na uda, które od drugiej rundy wyraźnie zaczęły już odciskać swoje piętno na zawodniku z Polski. Błachowicz nieźle pracował lewym prostym, często kąsając nim rywala, ale w obliczu spędzenia połowy walki plecami na siatce było to zdecydowanie zbyt mało, by przekonać do siebie sędziów. Trudno mimo wszystko było nie odnieść wrażenia, że Polak przeszedł trochę obok walki, tocząc pojedynek niezwykle ostrożnie i koncentrując się przede wszystkim na defensywie, jakby nie mając przekonania, że może ustrzelić wcale nie prezentującego się dziś jakoś szczególnie dobrze Manuwy.

170 lbs: Paweł Pawlak (11-1) > Sheldon Westcott (8-3-1)

Paweł Pawlak zanotował pierwsze zwycięstwo w UFC, po twardym, wycieńczającym starciu pokonując faworyzowanego Sheldona Westcotta. Walka odbywała się niemal ciągle w klinczu pod siatką, gdzie Kanadyjczyk regularnie spychał Polaka, walcząc o obalenie. Pawlak dawał sobie co prawda zakładać podchwyty z obu stron, ale doskonale trzymał balans, nie dając się położyć na plecach – a gdy sztuka ta dwukrotnie udała się Kanadyjczykowi, Polak błyskawicznie powracał do stójki. Sam zresztą kilka razy zdołał rzucić przeciwnikiem i ponękać go uderzeniami z góry. Krótkie fragmenty, w których pojedynek toczył się na środku oktagonu, należały zdecydowanie do znacznie lepiej poukładanego kickboksersko Pawlaka, który kilka razy mocnymi uderzeniami wstrząsnął rywalem – gdyby polski zawodnik był też w stanie odchodzić od siatki, zamiast cofać się prosto na nią pod naporem rywala, mógłby nawet rozstrzygnąć tę walkę przed czasem. W pełni zasłużenie zwyciężył jednak na kartach sędziowskich, wyrządzając rywalowi znacznie więcej szkód.

115 lbs: Maryna Moroz (6-0) > Joanne Calderwood (9-1) – poddanie

Gremialnie skreślana przed walką Maryna Moroz sprawiła największą niespodziankę na gali. Będąca zdecydowanie największym underdogiem zawodniczka rozbiła ciosami w stójce faworyzowaną i wcześniej niepokonaną Jaonne Calderwood, kończąc ją następnie latającą balachą. Później jednak zachciało jej się wywoływać do walki siedzącą przy oktagonie Joannę Jędrzejczyk, co bardzo nie spodobało się publiczności, która do końca przemówień Moroz raczyła ją przeraźliwymi gwizdami i buczeniem.

170 lbs: Leon Edwards (9-2) > Seth Baczynski (19-13)

Leon Edwards potrzebował jedynie ośmiu sekund, aby brutalnie rozprawić się z Sethem Baczynskim. Odwrotnie ustawiony Brytyjczyk potężnym krosem skontrował nieuważną próbę kopnięcia w wykonaniu Amerykanina, powalajac go na deski. Dwa dodatkowe ciosy rozstrzygnęły sprawę i Edwards mógł świętować pierwsze zwycięstwo w UFC po nieudanym debiucie sprzed kilku miesiecy. Polish Pistola tymczasem po piątej porażce w sześciu ostatnich walkach najprawdopodobniej pożegna się z organizacją.

185 lbs: Bartosz Fabiński (12-2) > Garreth McLellan (12-3) – decyzja jednogłośna

Bartosz Fabiński nie miał najmniejszych problemów z powycieraniem maty zupełnie nie radzącym sobie w defensywie zapaśniczej Garrethem McLellanem. Polak na przestrzeni trzech rund walczył bardzo agresywnie, nieustannie zaganiając rywala pod siatkę i tam efektownie obalając, by następnie obijać go z góry. Reprezentant RPA okazał się jednak bardzo twardym zawodnikiem, a i jego defensywny grappling prezentował się całkiem przyzwoicie, co mocno utrudniało Fabińskiemu pracę z góry. W ostatecznym rozrachunku jednak presja i dobre zapasy doprowadziły Polaka do w pełni zasłużonego zwycięstwa pieczętującego bardzo udany debiut w UFC.

170 lbs: Sergio Moraes (9-2) > Mickael Lebout (13-4-2) – decyzja jednogłośna

Przez dwie pierwsze rundy pojedynek Moraesa z Leboutem toczył się wyłącznie w stójce, gdzie obaj zawodnicy wymieniali się ciosami – mobilny Francuz krążył wokół statycznego Brazylijczyka, umiejętnie unikając zamykania pod siatką i starając się kąsać Brazylijczyka wieloma pojedynczymi prostymi. Tradycyjnie jednak nie do końca domagała jego stójkowa defensywa, co przypłacił przyjęciem sporej liczby ciosów – i to wyraźnie mocniejszych niż te, którymi sam raził rywala. Dwie pierwsze rundy były jednak bardzo wyrównane – ruchliwy Lebout trafiał częściej, Moraes trafiał mocniej. W trzeciej Brazylijczyk w końcu przeniósł walkę do parteru i tam zdominował Lebouta, dochodząc nawet do dosiadu, ale nie będąc w stanie skończyć rywala. Brazylijczyk znalazł uznanie w oczach całej sędziowskiej trójki, zwyciężając u wszystkich w dwóch z trzech rund i udanie powracając do UFC po prawie 2-letniej przerwie. Nie pokazał jednak nic, co mogłoby sugerować, że będzie w stanie przedrzeć się do szerokiej choćby czołówki kategorii półśredniej. Lebout natomiast przegrał odrobinę na własne życzenie, chwilami będąc aż przesadnie ostrożnym w płaszczyźnie kickbokserskiej.

145 lbs: Yaotzin Meza (21-9) > Damian Stasiak (8-3) – decyzja jednogłośna

Damian Stasiak nie zaliczy swojego debiut w UFC do udanych, nie znajdując odpowiedzi na zapaśnicze i parterowe zapędy Yaotzina Mezy. Polak w pierwszej i drugiej rundzie notował pewne sukcesy, zwłaszcza obrotówkami na korpus, które wyraźnie wstrząsały Amerykaninem, ale nie był w stanie nawiązać z nim równorzędnej walki w płaszczyźnie chwytanej. Stawiał tam co prawda twardy opór, a w pierwszej rundzie był nawet bliski uduszenie Amerykanina, ale z każdą minutą tracił coraz więcej sił, pozwalając na coraz więcej rywalowi dowodzonemu przez pokrzykującego z narożnika Bensona Hendersona. Ostatecznie, czując najprawdopodobniej nadal w kościach trudy walki sprzed dwóch tygodni, przegrał decyzją sędziowską.

265 lbs: Anthony Hamilton (14-4) > Daniel Omielańczuk (16-5-1) – decyzja jednogłośna

Daniel Omielańczuk zaprezentował się bardzo słabo w konfrontacji z również nie powalający formą Anthonym Hamiltonem. Amerykanin już w pierwszej akcji pojedynku obalił naszego zawodnika, już do końca rundy kontrolując i obijając go z góry – szczególnie upodobał sobie korpus Daniela. W drugiej odsłonie Polak radził już sobie lepiej, powstrzymując w klinczu zapaśnicze zapędy Hamiltona i samemu notując w tej płaszczyźnie drobne sukcesy. Ostatnie pięć minut spędził jednak przyparty plecami do siatki, niezdolny do odwrócenia pozycji ani ucieczki na środek oktagonu. Omielańczuk od samego początku walki bardzo słabo pracował na nogach, dając się spychać na siatkę, a tam zamiast próbować rozrywać klincz i przenosić walkę na dystans kickbokserski, gdzie miał przewagę, wdawał się w bezsensowne wymiany podbródkowych i kolan na korpus. Porażka oznacza, że Omielańczuk prawdopodobnie pożegna się z UFC.

115 lbs: Aleksandra Albu (2-0) > Izabela Badurek (5-3) – poddanie

Izabela Badurek nie stanowiła najmniejszego wyzwania dla bardzo dobrze usposobionej i dysponującej bez porównania lepszymi szlifami kickbokserskimi Aleksandry Albu. Rosjanka w stójce bez problemów przedzierała się przez dziurawą jak szwajcarski ser gardę Polki, raz po raz rażąc ją krótkimi kombinacjami ciosów prostych. Badurek próbowała przenosić walkę do klinczu i tam walczyć o obalenia, ale Rosjanka również i w walce na chwyty radziła sobie bardzo przyzwoicie. Gdy porozbijana Badurek w drugiej rundzie w końcu z ogromnym trudem zdołała w końcu – przy wielkich brawach widowni – przenieść walkę do parteru, okazało się, że zostawiła głowę, co skrupulatnie wykorzystała Albu, poddając naszą reprezentantkę ciasno zapiętą gilotyną. W takiej formie Badurek nie ma czego szukać w UFC. Albu tymczasem zaprezentowała się naprawdę przyzwoicie – zwłaszcza w stójce zdaje się posiadać naprawdę przyzwoite umiejętności.

155 lbs: Stevie Ray (17-5) > Marcin Bandel (13-4) – TKO

Marcin Bandel nie miał niestety pomysłu na pokonanie Steviego Ray’a poza niezliczonymi próbami wkręcenia się po nogi, które jednak doskonale stopował świetnie przygotowany Szkot. Po krótkiej wymianie uprzejmości w dystansie kickbokserskim, z którego tak naprawdę niewiele wynikło, Polak rozpoczął długą, mozolną i ostatecznie przegraną walkę o sprowadzenie Ray’a do parteru. Stracił na to mnóstwo sił, a w rezultacie nieudanych prób wkręcenia się po nogi rywala znalazł się nawet w dramatycznej sytuacji, w samej końcówce otwierającej pojedynek rundy będąc o krok od odklepania ciasnego trójkąta rękami – Polaka uratował gong kończący pierwszą 5-minutówkę. W drugiej rundzie potwornie zmęczony Bandel po przyjęciu kilku ciosów od doskonale usposobionego Szkota podjął ostatnią próbę wyciągnięcia jakiegoś poddania w parterze, ale został doskonale skontrowany przez Ray’a, który następnie zasypał go gradem ciosów, zmuszając sędziego do przerwania tego nierównego boju. Bardzo dobry debiut w wykonaniu byłego mistrza Cage Warriors, który tym samym prawdopodobnie kończy przygodę Bomby z UFC.

145 lbs: Taylor Lapilus (9-1) > Rocky Lee (3-1) – decyzja jednogłośna

W otwierającej galę walce dwóch debiutantów spędziło trzy rundy, okładając się pięściami w niespiesznym tempie pięściami. Odwrotnie ustawiony Francuz okazał się o wiele lepszym kickbokserem, udanie broniąc z każdą minutą coraz bardziej rozpaczliwych prób obaleń ze strony nieprzywykłego – jak można było odnieść wrażenie – do stójki Lee i pewnie zwyciężając na kartach punktowych wszystkich sędziów. Biorąc jednak pod uwagę, że nie był w stanie skończyć słabiutkiego rywala, trudno wróżyć mu jakieś większe sukcesy w UFC. Jeśli utrzyma się kilka walk, będzie dobrze.

Wyniki

265 lbs: Mirko Filipovic (31-11-2) pok. Gabriela Gonzagę (16-10) przez TKO (łokcie i uderzenia), R3, 3:30
205 lbs: Jimi Manuwa (15-1) pok. Jana Błachowicza (18-4) przez jednogłośną decyzję (2 x 30-27, 29-28)
170 lbs: Paweł Pawlak (11-1) pok. Sheldona Westcotta (8-3-1) przez jednogłośną decyzję(3 x 29-38)
115 lbs: Maryna Moroz (6-0) pok. Joanne Calderwood (9-1) przez poddanie (balacha), R1, 1:30
170 lbs: Leon Edwards (9-2) pok. Setha Baczynskiego (19-13) przez KO (kros i uderzenia w parterze), R1, 0:08
185 lbs: Bartosz Fabiński (12-2) pok. Garretha McLellana (12-3) przez jednogłośną decyzję (3 x 30-27)
170 lbs: Sergio Moraes (9-2) pok. Mickaela Lebouta (13-4-2) przez jednogłośną decyzję (3 x 29-28)
145 lbs: Yaotzin Meza (21-9) pok. Damiana Stasiaka (8-3) przez jednogłośną decyzję (2 x 29-28, 30-27)
265 lbs: Anthony Hamilton (14-4) pok. Daniela Omielańczuka (16-5-1) przez jednogłośną decyzję (2 x 29-28, 29-27)
115 lbs: Aleksandra Albu (2-0) pok. Izabelę Badurek (5-3) przez poddanie (gilotyna), R2, 3:34
155 lbs: Stevie Ray (17-5) pok. Marcina Bandela (13-4) przez TKO (uderzenia z góry), R2, 1:35
145 lbs: Taylor Lapilus (9-1) pok. Rocky’ego Lee (3-1) przez jednogłośną decyzję (3 x 30-27)

fot. ZUFFA / UFC.com

Powiązane artykuły

Dodaj komentarz

Back to top button