UFC

Typowanie UFC FN 75 – Nelson vs. Barnett

Redakcyjne typowanie gali UFC Fight Night 75, na której w walce wieczoru Roy Nelson zmierzy się z Joshem Barnettem.

Transmisja z gali rozpocznie się o godzinie 2:00 w nocy z soboty na niedzielę.

Przypominamy, że poszczególne ikony przy przewidywanych rezultatach walk w lekkim uproszczeniu oznaczają:

IkonaOpis
Tylko kataklizm mógłby sprawić, że mój faworyt przegra.
Jestem przekonany do swojego typu, ale nie skreślam całkowicie jego rywala, bo ma narzędzia, by zwyciężyć – choć szanse na to są niewielkie.
Zawodnik, na którego postawiłem powinien to bez większych problemów wygrać, choć jego rywal może stawić spory opór, który może zaprowadzić go nawet do zwycięstwa.
Nie jestem przekonany, bliżej mi, rzecz jasna, do zawodnika, na którego postawiłem, ale jego oponent ma umiejętności, by to wygrać.
Absolutnie nie będę zdziwiony, jeśli wytypowany przeze mnie zawodnik polegnie z kretesem, szalenie wyrównana walka, może pójść w dwie strony.

265 lbs: Roy Nelson (20-11) vs Josh Barnett (33-7)

Bartłomiej Stachura: Roy Nelson nie uderza słabiej niż kilka lat temu, a i pomimo tego, że cienko ostatnio przędzie, to doszlifował cały swój styl pod sierpowy, zwany inaczej cepowym, i podbródkowy, z których korzystać potrafi, jak mało kto. Zna wiele trików, aby z jednej strony ustawić sobie odpowiednio rywala, ewentualnie zagonić go pod siatkę, a z drugiej – zakamuflować swoje, oczywiste, intencje. Josh Barnett ma głowę nie od parady – i nie tylko w kwestii mądrości płynących z jego ust, ale też w kwestii odporności. Jednak upływające lata i nadal ogromna moc drzemiąca w kowadłach Nelsona uczynią ten pojedynek interesującym – przynajmniej dopóty, dopóki walka rozgrywała będzie się na środku oktagonu. Obszerniejszy z Amerykanów będzie miał co najmniej pięć szans na ustrzelenie Barnetta – na początku każdej rundy. I nie wykluczam, że przedrze się przez nie najwyższych lotów obronne zasieki Warmastera, fundując mu trzeci w karierze nokaut. Jednak za bardziej prawdopodobny uznaję scenariusz, w którym Josh znajduje sposób na przeniesienie walki do klinczu, gdzie terroryzuje Nelsona przy siatce krótkimi ciosami i ewentualnie kolanami. Powinien też dysponować lepszą kondycją, która w zaplanowanej na pięć rund walce, może okazać się istotna – czy jednak na tyle istotna, by udało mu się skończyć Nelsona? Nie jestem pewien.

Zwycięzca: Josh Barnett przez decyzję

Konrad Hanejko: Przypadek Roy’a ‘kung-fu’ Nelsona przypomina mi trochę Dana Hendersona – nie to, żebym ich porównywał pod względem stylu, ale u obydwu z nich w ostatnich walkach idzie wyczuć tendencję, w której jeśli nie trafią swoim firmowym ciosem rywala, to ich pozostały arsenał jest po prostu pusty i zwyczajnie przegrywają – czy to na punkty, czy przed czasem. Nelson posiada czarny pas BJJ, który służy mu głównie do ozdoby tęgiej sylwetki, bowiem próżno szukać w jego walkach dobrego wykorzystania grapplingu. Wynika to po części z jego zapasów, które nie są wystarczające, aby zapraszać zawodników wagi ciężkiej do walki parterowej, ale także z jego fizjonomii, która, delikatnie rzecz ujmując, na pewno nie pomaga mu w mobilności grapplingowej. Widzę szanse Nelsona na wygranie wyłącznie przed czasem swoim firmowym prawym sierpowym, pod którego często ustawia sobie rywali i gdy trafi – nie ma mocnych. Problem w tym, że Barnett to ktoś, kto powinien raczej poradzić sobie z rozczytaniem taktyki swojego przeciwnika. Josh wraca po długiej przerwie i naturalnie powinien uważać na swojego rywala, szczególnie w początkowych fazach, bowiem z każdą sekundą w tym pojedynku zaplanowanym na pięć rund będzie według mnie zyskiwał przewagę wynikającą z lepszej kondycji. Nelson nie jest najlepszy w defensywie, posiada jednak solidną szczękę. Jeśli Big Country nie trafi, widzę piekielnie doświadczonego Barnetta jako kogoś, kto spokojnie dogrywa walkę do końcowych sekund, wygrywając decyzją lub przez premierowe poddanie Nelsona w okolicy 4-5 rundy, kiedy ten będzie już zmęczony.

Zwycięzca: Josh Barnett przez poddanie

Arkadiusz Laska: W zasadzie jedyną szansą, jaką widzę dla Nelsona w tym pojedynku, jest ustrzelenie Barnetta swoim firmowym cepem. Znacznie więcej możliwości na pomyślne rozegranie walki ma Warmaster. Jego główną bronią będzie zapewne dążenie do klinczu i męczenie rywala brudnym boksem i kolanami. Drugą możliwością jest obalenie i obijanie rywala ciosami. Mimo świetnego grapplingu Barnetta, nie liczyłbym że wykręci on jakieś poddanie, bo Nelson to czarny pas BJJ i nigdy w karierze nie został odklepany techniką kończącą. Generalnie spodziewam się głównie walki przy siatce przez pięć rund.

Barnett powinien to bez większych problemów wygrać, choć jego rywal może stawić spory opór, który może zaprowadzić go nawet do zwycięstwa.

Zwycięzca: Josh Barnett przez decyzję

185 lbs: Gegard Mousasi (37-5-2) vs Uriah Hall (11-5)

Bartłomiej Stachura: Gdy jest w gazie, Uriah Hall to piekielnie kreatywny i niebezpieczny zawodnik. Problem w tym, że rzadko takim bywa, często po prostu przesypiając walki. Jego defensywa mimo wszystko również czasami nie domaga, a toczenie wyrównanego – ostatecznie przegranego – boju z grapplerem Rafaelem Natalem nie może nastrajać optymistycznie przed starciem z jednym z najlepiej technicznie poukładanych w stójce zawodników wagi średniej w osobie Gegarda Mousasiego. Oczywiście Ormianin w swojej przygodzie z UFC również miewał wiele sennych momentów, ale w ostatnich dwóch pojedynkach zaprezentował się naprawdę dobrze, ubijając Dana Hendersona i zamęczając Costę Philippou. Był nie tylko aktywny, ale walczył też bardzo mądrze. Spodziewam się, że to Chwytacz Snów będzie w stójce wywierał presję, spychając na siatkę nie dysponującego najlepszą pracą na nogach Jamajczyka (nawet Chris Leben dawał radę…) głównie za pomocą szybkich prostych. Mousasi – jako znacznie lepszy grappler – nie będzie też musiał obawiać się sprowadzeń, co może ułatwić mu otwarcie się w stójce, bo nawet jeśli wyląduje na plecach w którymś momencie, nadal będzie groźniejszy niż znajdujący się na górze Hall. Sam z kolei jak najbardziej może mieszać uderzenia z obaleniami, co w ostatniej konfrontacji wychodziło mu doskonale. Z góry w parterze jego przewaga powinna być bardzo wyraźna. Innymi słowy, dysponujący lepszymi fundamentami w stójce, znacznie bardziej doświadczony i prezentujący się ostatnio lepiej Mousasi nie powinien mieć większych problemów z wypunktowaniem chimerycznego Halla.

Zwycięzca: Gegard Mousasi przez decyzję

Konrad Hanejko: Pojedynek dwóch oktagonowych leniów, zdecydowanie przesypiających swój potencjał. Sęk jednak w tym, że gdyby Gegard wykorzystywał swój, byłby teraz wymieniany obok Rockholda, Jacare i Romero jako największe zagrożenie dla obecnego mistrza wagi średniej, Chrisa Weidmana. Uriah Hall ma papiery na bycie w czołowej dziesiątce swej kategorii, jednak brak mu odpowiedniego temperamentu i agresji. Technicznie w stójce potrafi być nieprawdopodobny, jednak kiedy czasem ogląda się jego walki, człowiek po prostu myśli, że ten biedny Uriah jest zmęczony kolejnym, nudnym dniem w biurze, który chce po prostu skończyć tak, aby nikomu nie stała się krzywda… To nie jest dobre podejście u zawodników MMA. Wywodzący się z kickboxingu Mousasi z każdym pojedynkiem wygląda spokojniej, nie podpala się, stara się wyłącznie punktować. Według mnie jeśli Hall marzy o wygranej, powinien zadbać o to, aby walka toczyła się w stójce, starając się być po prostu agresywniejszym – Gegard w stójce jest oczywiście niebezpieczny, ale ostatnio anemiczny i śpiący. Trzeba mieć jednak na uwadze, iż Holender to także sprawny grappler, posiadający dobre zapasy, które według mnie będzie chciał wykorzystać w tej batalii, kładąc Halla na plecach i spokojnie go kontrolując z góry, dogrywając walkę do decyzji.

Zwycięzca: Gegard Mousasi przez decyzję

125 lbs: Kyoji Horiguchi (15-2) vs Chico Camus (14-6)

Bartłomiej Stachura: Camus ma narzędzia, aby napsuć sporo krwi w dywizji niemal każdemu. Jednak Horiguchi jest zdecydowanie bardziej doświadczony w walce na nogach. To, co Amerykanin robi od roku, Japończyk wyczynia od wielu lat. Nie skreślam absolutnie Camusa, bo w półdystansie może radzić sobie nawet lepiej niż Horiguchi, ale sądzę, że piekielnie szybki przy skracaniu dystansu reprezentant kraju kwitnącej wiśni w końcu znajdzie drogę do jego szczęki – a uderza piekielnie mocno. Warto też zaznaczyć, że nie można wykluczyć scenariusza, w którym Camus odwołuje się do swoich zapasów i pracy z góry, co da mu dodatkowe możliwości do wygrania tego starcia, ale wydaje się, że praca na nogach Horiguchiego i mimo wszystko nie stojące na najwyższym poziomie ofensywne zapasy Amerykanina mogą temu ostatniemu mocno utrudniać przenoszenie walki do parteru.

Zwycięzca: Kyoji Horiguchi przez decyzję

Konrad Hanejko: Horiguchi posiada niebywałe umiejętności pracy na nogach, które pozwalają mu świetnie skracać dystans i przede wszystkim wykorzystywać przestrzeń w oktagonie. Potrafi kapitalnie kontrolować odległość między sobą a rywalem, cały czas będąc w ruchu i utrudniając przeciwnikom jakąkolwiek stójkową ofensywę. Camus, mimo tego, iż radzi sobie dobrze, kontrując rywali, będzie miał problem z niebywale ruchliwym Japończykiem. Jako, że obaj nie słyną z ciosów nokautujących sadzę, że Horiguchi wypunktuje rywala na dystansie trzech rund.

Zwycięzca: Kyoji Horiguchi przez decyzję

135 lbs: Takeya Mizugaki (20-9-2) vs George Roop (15-11-1)

Konrad Hanejko: Mizugaki to naprawdę solidny zawodnik, czujący się dobrze w większości płaszczyzn. Lubi kłaść rywali na plecach, zasypując ich kombinacjami ciosów z góry, korzystając m. in. z łokci. Roop to bardzo wysoki, jak na wagę kogucią, zawodnik, mierzący aż 185 centymetrów wzrostu. Jego zasięg na pewno będzie atutem w tej walce, chociaż nieszczególnie szczelna defensywa może być wodą na młyn dla Mizugakiego, który zawsze stara się być ostrożnym w swoich poczynaniach, prezentując bardzo taktyczne podejście do walki. Poza tym przewaga wzrostu nigdy nie pomaga, kiedy przeciwnik stara się używać zapasów. Sądzę, że to właśnie podejście i rozsądna taktyka pomogą wypunktować Mizugakiemu 33-letniego Amerykanina, nie wykluczając skończenia przed czasem.

Zwycięzca: Takeya Mizugaki przez decyzję

145 lbs: Katsunori Kikuno (22-7-2) vs Diego Brandao (19-10)

Bartłomiej Stachura: Dziwaczny styl rodem z poprzedniej epoki kontra nieskrępowany niczym brawl. Myślę, że jednak przewaga zapaśnicza Brandao oraz mimo wszystko mniejsze luki w defensywie oraz cięższe ręce zaprowadzą go do zwycięstwa, choć absolutnie nie skreślam Kikuno – zwłaszcza, jeśli przetrwa pierwszą rundę. Wtedy bowiem jego przewaga kondycyjna może okazać się kluczowa, szczególnie, że walczy u siebie.

Zwycięzca: Diego Brandao przez (T)KO

Maciej Słowiński: To może być zabawna walka. Dwóch fighterów pokładających nadzieje przede wszystkim w stójce, którzy dwie poprzednie porażki ponieśli przez nokaut w pierwszej rundzie. Obstawiam, że panowie od samego początku wdadzą się w intensywną wymianę uprzejmości bokserskich przeplatanych niskimi kopnięciami, póki któryś z nich nie padnie. W tego typu bójkach zawsze stawiam na tego, który nie jest karateką i trzyma gardę, więc mój typ to Brandao.

Zwycięzca: Diego Brandao przez (T)KO

145 lbs: Mizuto Hirota (17-7-1) vs Teruto Ishihara (7-2-1)

Bartłomiej Stachura: Trzy czynniki powinny zadecydować o zwycięstwie Hiroty. Po pierwsze – będzie miał wyraźną przewagę warunków fizycznych, bo Ishihara to raczej koguci a nie piórkowy. Po drugie – dla Hiroty będzie to już trzeci występ w UFC, podczas gdy jego rywal jest debiutantem. Po trzecie wreszcie – przewaga doświadczenia Hiroty jest wyraźna. Ishihara bije mocno i będzie prawdopodobnie dysponował przewagą szybkościową oraz kondycyjną, ale nie sądzę, by okazały się to wystarczająco mocne argumenty na Hirotę – nawet pomimo tego, że ten ma już 34 lata na karku.

Zwycięzca: Mizuto Hirota przez decyzję

170 lbs: Jingliang Li (10-3) vs Keita Nakamura (30-6-2)

Bartłomiej Stachura: Jingliang Li to jeden z najlepszych chińskich zawodników i, jak na światowe standardy, solidny fighter. Niby Nakamura, który powraca do UFC po wielu latach przerwy, jest mańkutem, co może mu odrobinę pomóc, ale Li powinien mieć przewagę w każdej w zasadzie płaszczyźnie – może poza parterem, w którym specjalizuje się Japończyk. W stójce jednak przewaga Li powinna być wyraźna – jest aktywniejszy, bije mocniej, nieźle korzysta z prostych, czasami dokłada kopnięcia. Posiada ponadto solidne zapasy i to od niego zależeć będzie, czy pojedynek trafi do parteru. Jego kondycja również prezentuje się przyzwoicie, co prowadzi mnie do następującej konkluzji…

Zwycięzca: Jingliang Li przez (T)KO

155 lbs: Nick Hein (12-2-1) vs Yusuke Kasuya (9-1-2)

Konrad Hanejko: Yusuke Kasuya to mający korzenie w karate zawodnik, lubiący zaprzęgać do działania swoje kopnięcia, który dobrze czuje się również w parterze, głównie z pozycji dominującej – gdy udaje mu się sprowadzić przeciwnika, jest niebezpieczny i dosyć agresywnie dąży do poddania rywala za wszelką cenę, szczególnie koncentrując uwagę na, jak sam twierdzi, swojej ulubionej technice zwanej potocznie balachą, lub nieco profesjonalnej: dźwigni na staw łokciowy. Problem w tym, że jego debiut w największej organizacji świata przypada przeciwko komuś, kto posiada bardzo solidne zaplecze w judo. Nick Hein to jeden z niewielu zawodników, mogących pochwalić się stuprocentową defensywą przed obaleniami rywali w UFC – a to rysuje nam obraz walki, w którym prawdopodobnie największą rolę odegra stójka. Niemiec wydaje się nieco lepiej pracować na nogach, a jego solidne i bezpieczne podejście do walki połączone z mądrą aktywnością powinno mu zapewnić decyzję na kartach sędziowskich, mimo dobrych szlifów w karate swego przeciwnika.

Zwycięzca: Nick Hein przez decyzję

155 lbs: Naoyuki Kotani (33-12-7) vs Kajan Johnson (20-12-1)

Maciej Słowiński: Kajan Johnson kontynuuje swoje azjatyckie tournée. Półprodukt TUF Nations (dotarł do półfinału), ma już na rozkładzie porażkę z Koreańczykiem Tae Hyun Bangiem i zwycięstwo z Chińczykiem Zhangiem Lipengiem. Na japońskiej gali skompletuje hattrick mierząc się z miejscowym Naoyuki’m Kotanim. Rzadko się zdarza by w dolnych rejonach tak licznej kategorii jak lekka Joe Silva zestawiał zawodnika po zwycięstwie z fighterem po porażce. Tym razem, nie wiedzieć czemu, tak się stało. Japończyk przegrywa wszystko jak leci i to nie bez powodu – pasywna stójka, słaba kondycja, niemrawe zapasy i nieskuteczny grappling składają się na obraz kogoś kto do najlepszej organizacji na świecie nie pasuje. Johnson to żaden wirtuoz, w dodatku posiadający niesamowitą łatwość pakowania się w kłopoty na własne życzenie, ale na Kotaniego powinien wystarczyć.

Zwycięzca: Kajan Johnson przez (T)KO

Arkadiusz Laska: Dla Japończyka będzie to piąty pojedynek w UFC. Poprzednie cztery szanse zmarnował. Nie sądze by tym razem było inaczej. Wyszukany grappling Kotaniego, który był skuteczny na japońskich galach, na UFC nie zdał do tej pory egzaminu. Poza płaszczyzną parterową Kotani nie ma raczej nic do zaoferowania. Z drugiej strony mamy trenującego w kanadyjskim Tristar Gym Kajana Johnsona. Wydaje się on być bardziej przekrojowy od Japończyka i pokazał, że potrafi wygrywać pod banderą UFC. Johnson również lubi poddawać rywali, ale z Japończykiem ta sztuka raczej mu się nie uda. Najprawdopodobniej walka rozegra się na pełnym dystansie i zwycięży Kanadyjczyk.

Jestem przekonany do swojego typu, ale nie skreślam całkowicie jego rywala, bo ma narzędzia, by zwyciężyć – choć szanse na to są niewielkie.

Zwycięzca: Kajan Johnson przez decyzję

170 lbs: Shinsho Anzai (8-2) vs Roger Zapata (4-1)

Bartłomiej Stachura: Zapata walczy z odwrotnej pozycji i powinien mieć przewagę warunków fizycznych. Z kolei Anzai jest o wiele aktywniejszy, agresywniejszy i najprawdopodobniej dysponował będzie przewagą szybkości oraz, być może, siły. Dysponuje ciężkimi rękami, a jego gnp jest całkiem niezłe. Walczy też u siebie, podczas gdy dla Zapaty będzie to debiut w UFC. Porażka Japończyka w debiucie z Alberto Miną daje do myślenia, ale po sporym wahaniu ostatecznie stawiam właśnie na niego, ufając, że jedną z szarż ustrzeli rywala – jednak jeśli w pierwszej, najpóźniej na początku drugiej rundy nie posadzi Zapaty na deskach, raczej przegra z uwagi na słabszą kondycję.

Zwycięzca: Shinsho Anzai przez (T)KO

PODSUMOWANIE

WalkaBartek S.CaloWilk
Josh Barnett vs Roy Nelson
1.34 - 3.45
Barnett Barnett Barnett
Gegard Mousasi vs Uriah Hall
1.20 - 5.00
Mousasi Mousasi Mousasi
Chico Camus vs Kyoji Horiguchi
4.00 - 1.28
Horiguchi Horiguchi Camus
George Roop vs Takeya Mizugaki
1.67 - 2.30
Mizugaki Mizugaki Roop
Mizuto Hirota vs Teruto Ishihara
1.36 - 3.35
Hirota Hirota Hirota
Diego Brandao vs K. Kikuno
1.42 - 3.00
Brandao Brandao Brandao
K. Nakamura vs Li Jingliang
3.25 - 1.38
Li Li Li
Nick Hein vs Yusuke Kasuya
1.30 - 3.70
Hein Hein Hein
Kajan Johnson vs Naoyuki Kotani
1.33 - 3.50
Johnson Johnson Johnson
Roger Zapata vs Shinsho Anzai
1.91 - 1.91
Anzai Zapata Anzai
Ostatnia gala5-64-73-8
Łącznie408-228374-21356-40
Poprawne64,15%63,71 %58,33 %

fot. MMAFighting.com

Powiązane artykuły

Dodaj komentarz

Back to top button