UFCZapowiedzi gal UFC

Typowanie UFC 216 – Ferguson vs. Lee

Analizy i typowanie gali UFC 216 w Las Vegas, podczas której dojdzie do dwóch walk mistrzowskich – Tony’ego Fergusona z Kevinem Lee oraz Demetriousa Johnsona z Ray’em Borgiem.

Transmisja z gali rozpocznie się w nocy z soboty na niedzielę o godzinie 00:30.

Przypominam, że poszczególne ikony przy przewidywanych rezultatach walk w lekkim uproszczeniu oznaczają:

IkonaOpis
Tylko kataklizm mógłby sprawić, że mój faworyt przegra.
Jestem przekonany do swojego typu, ale nie skreślam całkowicie jego rywala, bo ma narzędzia, by zwyciężyć – choć szanse na to są niewielkie.
Zawodnik, na którego postawiłem powinien to bez większych problemów wygrać, choć jego rywal może stawić spory opór, który może zaprowadzić go nawet do zwycięstwa.
Nie jestem przekonany, bliżej mi, rzecz jasna, do zawodnika, na którego postawiłem, ale jego oponent ma umiejętności, by to wygrać.
Absolutnie nie będę zdziwiony, jeśli wytypowany przeze mnie zawodnik polegnie z kretesem, szalenie wyrównana walka, może pójść w dwie strony.

Poniżej analizy i typowanie całej gali – od pierwszych walk na karcie do pojedynków mistrzowskich.




125 lbs: Matt Schnell (10-4) vs. Marco Beltran (8-5)

Kursy bukmacherskie: Matt Schnell vs. Marco Beltran 1.83 – 2.00

Bartłomiej Stachura: Obaj zawodnicy powracają po dwóch z rzędu porażkach, wobec czego pewnikiem wydaje się, że stawką walki będzie pozostanie na pokładzie UFC.

Marco Beltran jest zdecydowanie kreatywniejszy i mobilniejszy na nogach, dysponując bogatym arsenałem kopnięć. Lubi utrzymywać rywali na dystansie kickbokserskim, ale nadal w jego grze nie brakuje szaleństwa, które często sprowadza go na manowce – przede wszystkim w postaci nieprzygotowanych, ekwilibrystycznych ataków, po których ląduje na plecach. Jeśli odrobinę stonuje swoje umiłowanie do efektownych, ale ryzykownych technik, utrzymując walkę na nogach, powinien wypunktować Schnella. Będzie jednak musiał uważać w półdystansie, bo tam Amerykanin chętnie rozpuszcza ręce w szalonych wymianach – a wtedy szanse na nokaut mocno się wyrównują, a o wszystkim decydują milimetry i milisekundy.

Nie wykluczam jednak, że o losach walki zadecydować mogą zapasy – ten zawodnik, który znajdzie się na górze, powinien rozdawać karty, a na to odrobinę większe szanse ma jednak Amerykanin. Tym niemniej – Meksykanin przez większość czasu utrzyma pojedynek na nogach, tam punktując i ostatecznie zwyciężając na punkty bądź przez nokaut.

Zwycięzca: Marco Beltran przez (T)KO

185 lbs: Brad Tavares (15-4) vs. Thales Leites (27-7)

Kursy bukmacherskie: Brad Tavares vs. Thales Leites 1.54 – 2.60

Bartłomiej Stachura: To nie jest dobre stylistycznie zestawienie dla Thalesa Leitesa. Brad Tavares posiada bowiem kilka cech, które czynią z niego piekielnie niewygodnego rywala dla Brazylijczyka – przynajmniej na papierze.

Otóż, Hawajczyk jest bez porównania lepiej poukładany technicznie w stójce, dodatkowo znacznie aktywniejszy i niezwykle mobilny. To nie jest statyczny Sam Alvey, który będzie się całą walkę czaił w bezruchu, przyjmując lowkinga za lowkingiem. To jednak nie wszystko, bo Tavares posiada nie tylko dobrą obronę przed obaleniami – w której pomaga mu też wspomniana mobilność – ale też świetnie wraca na nogi, nie dając rywalom miejsca i czasu na ustabilizowanie pozycji. A nie jest wszak sekretem, że swoich szans na zwycięstwo Leites szukać musi właśnie w parterze.

Gwoździem do trumny Brazylijczyka okaże się natomiast kondycja Tavaresa, która stoi na bardzo dobrym poziomie. Biorąc zaś pod uwagę, że 36-letni już Leites – starszy o 7 lat od rywala – od dawna w tym elemencie mocno nie domaga, spodziewam się, że o ile w pierwszej odsłonie Hawajczyk może być jeszcze ostrożny, to od drugiej przejmie stery pojedynku w swoje ręce, ostatecznie ubijając wymęczonego rywala w trzeciej.

Zwycięzca: Brad Tavares przez (T)KO

125 lbs: Magomed Bibulatov (14-0) vs. John Moraga (17-6)

Kursy bukmacherskie: Magomed Bibulatov vs. John Moraga 1.17 – 5.50

Bartłomiej Stachura: Nigdy nie byłem i nadal nie jestem pod wrażeniem Johna Moragi, który dzięki kilku „przypadkowym” (tak, wiem, wiem…) gilotynom wyrobił sobie nazwisko większe niż wskazują na to jego umiejętności. Z kolei Magomed Bibulatov to prawdziwy potwór i nie myli się Demetrious Johnson, przebąkując, że prawdopodobnie któregoś dnia się spotkają.

Czeczen to piekielnie wszechstronny zawodnik, który doskonale radzi sobie w każdej płaszczyźnie walki. W stójce dysponuje piekielnie szerokim arsenałem ataków – czasami odrobinę ryzykownych – którymi terroryzuje rywali. Jest bardzo agresywny, ale i świetnie pracuje na nogach. Bardzo mocny w płaszczyźnie zapaśniczej i parterowej. Doskonale kontroluje rywali z góry, cały czas próbując przechodzić pozycję i jednocześnie zagrażając im uderzeniami i poddaniami.

W debiucie w oktagonie Magomed Bibulatov zdemolował Jenela Lausę.

Amerykanin w ostatnich walkach zaprezentował pewien postęp w obszarze bokserskim, wobec czego jeśli Czeczen przesadzi z obrotówkami czy innymi niekonwencjonalnymi technikami, teoretycznie może nadziać się na jakąś kontrę, ale mimo wszystko prawdopodobieństwo takiego scenariusza jest niewielkie. Niewątpliwie jednak Bibulatov będzie musiał uważać na gilotyny, jeśli zdecyduje się obalać – to bowiem firmowa technika Moragi, którą potrafi skończyć każdego niemal rywala.

Tak czy inaczej, spodziewam się dominacji lepszego także w obszarze kondycji Bibulatova – zarówno w stójce, jak i w parterze z góry. Nie sądzę jednak, aby był w stanie skończyć twardego Amerykanina.

Zwycięzca: Magomed Bibulatov przez decyzję

265 lbs: Walter Harris (10-5) vs. Mark Godbeer (12-3)

Kursy bukmacherskie: Walter Harris vs. Mark Godbeer 1.30 – 3.70

Bartłomiej Stachura: Walter Harris miewa pewne problemy z aktywnością, czasami przesadnie długo czając się na ataki, a i jego szczęka do tytanowych nie należy, ale pod względem technicznych szlifów wyraźnie przewyższa Marka Godbeera, który reprezentuje tradycyjną, wymierającą już szkołę brawlu – ot, przedziera się do półdystansu i rozpuszcza ręce.

Kiedyś miałem spore nadzieje względem Harrisa, które szybko odstawiłem na półkę po jego porażkach na początku przygody z UFC, ale teraz… Amerykanin prezentuje się z walki na walkę coraz lepiej. Dysponuje kowadłem w pięściach, jak na ciężkiego porusza się całkiem żwawo i lekko na nogach, walczy z odwrotnej pozycji, potrafi składać soczyste kombinacje, kopie piekielnie mocno.

W ostatniej walce Walter Harris efektownie ubił Chase’a Shermana.

Teraz co prawda nie spędził obozu przygotowawczego w American Top Team, ale regularnie sparował z Deontay’em Wilderem – co prawda między linami, ale i tak jestem pewien, że wyciągnął z tych sparingów bardzo dużo pod względem bokserskim. Pewną zagadkę stanowi jego kondycja – nie wygląda na żelazną – ale na okoliczność walki z Markiem Godbeerem nie powinna mieć większego znaczenia. Harris ustrzeli szarżującego Brytyjczyka, odnosząc trzecie z rzędu zwycięstwo.

Zwycięzca: Walter Harris przez (T)KO

115 lbs: Pearl Gonzalez (6-2) vs. Poliana Botelho (5-1)

Kursy bukmacherskie: Pearl Gonzalez vs. Poliana Botelho 2.30 – 1.71

Bartłomiej Stachura: Dla Poliany Botelho nie dość, że jest to debiut w kategorii słomkowej (i w UFC!) – wcześniej walczyła w muszej – to także powrót do akcji po 2-letniej przerwie. Jej forma stanowi zatem nie lada zagadkę. Uderza jednak znacznie mocniej od Pearl Gonzalez – wszystkie pięć zwycięstw odnosiła przez nokauty – a także posiada odrobinę lepsze szlify zapaśnicze, wobec czego to ją widzę w charakterze faworytki. Niby Gonzalez pokazała pewne umiejętności pięściarskie w swoim debiucie, ale Botelho znajdzie luki w jej dziurawej jak szwajcarski ser stójkowej defensywie.

Brew mi jednak nie drgnie, jeśli to Gonzalez skończy z ręką na górze.

Zwycięzca: Poliana Botelho przez (T)KO

155 lbs: Lando Vannata (9-2) vs. Bobby Green (23-8)

Kursy bukmacherskie: Lando Vannata vs. Bobby Green 1.53 – 2.75

Bartłomiej Stachura: Pojedynek zwiastuje nie lada fajerwerki, bo obaj zawodnicy nie tylko lubią ostre bitki, ale też uwielbiają prowokować swoich rywali. Green to całkiem niezły bokser, który jednak często walczy niezwykle nonszalancko. Ostatnio zdecydowanie mu nie idzie – przegrał trzy walki z rzędu i wydaje się, że powoli, pomimo ledwie 31 lat na karku, wchodzi w schyłkowy etap swojej kariery. W dużej mierze może być to pokłosiem jego złego staniu zdrowia – w swojej karierze przeszedł już masę operacji.

O ile, jak wspomniałem, Green w obszarze pięściarskim miewa przebłyski, to rozmontowanie Vannaty na nogach będzie piekielnie trudnym zadaniem. Ten bowiem walczy bardzo niekonwencjonalnie – również czasami nonszalancko – stosuje masę kiwek, regularnie zmienia pozycje, jest bardzo elastyczny, wobec czego dobrze „zmiękcza” inkasowane ciosy. Do tego posiada świetne wyczucie czasu i dystansu, prezentując też błyski geniuszu w obszarze kontrującym. Wyczucie jego rytmu – regularnie łamanego – jest piekielnie trudne.

Nie ukrywam, że na nogach faworyzuję Lando, ale w obszarze zapaśniczym to Bobby może mieć przewagę. Zanim bowiem zaczął naśladować Andersona Silvę na nogach, wcześniej często i gęsto obalał. Jeśli z takim nastawieniem wyjdzie do walki z Vannatą, jak najbardziej może wyjść z tej konfrontacji obronną ręką, bo podopieczny Grega Jacksona był ostatnio regularnie przewracany przez niewyróżniającego się w obszarze zapaśniczym Davida Teymura.

Mam jednak poważne wątpliwości, czy Green rzeczywiście zaprzęgnie do działania zapasy z taką intensywnością, z jaką powinien to zrobić, aby pokonać młodziana. Nie jestem nawet pewien, czy jego zniszczone kolana w ogóle na to pozwalają…

Ostatecznie – Vannata zdoła przez większość czasu utrzymać walkę w obszarze kickbokserskim i albo ustrzeli odsłaniającego się przy własnych szarżach Greena, który nie jest już tak szybki jak onegdaj – albo go wypunktuje.

Zwycięzca: Lando Vannata przez decyzję




155 lbs: Will Brooks (18-3) vs. Nik Lentz (27-8-2)

Kursy bukmacherskie: Will Brooks vs. Nik Lentz 1/26 – 4.40

Bartłomiej Stachura: Will Brooks – jeden z najbardziej przereklamowanych zawodników w UFC – ma po swojej stronie wszelkie atrybuty fizyczne, aby wyjść zwycięsko z walki z Nikiem Lentzem. Będzie większy, silniejszy, prawdopodobnie też szybszy i prawie na pewno lepszy kondycyjnie. Rzecz w tym jednak, że Lentz jest piekielnie odporny. Znacznie twardszy – mentalnie i fizycznie – od Brooksa. Nie łamie się, jeśli walka nie układa się po jego myśli – czyli dokładnie odwrotnie do Brooksa.

Biorąc pod uwagę, że Lentz ostatnio szlifuje formę pod okiem Henriego Hoofta, spodziewam się, że jak najbardziej może mieć przewagę w obszarze kickbokserskim – szczególnie, że Brooks w tym aspekcie niczym specjalnym – poza może okolicznościowymi mocnymi kopnięciami – się nie wyróżnia. Spodziewam się jednak, że prędzej czy później Brooks zacznie przenosić walkę do klinczu, tam męcząc Lentza. Niby to ten ostatni wygrał w ten sposób – w klinczu i w parterze z góry – masę walk, ale przewaga fizyczna Brooksa oraz mocno wyniszczone już zdrowie Lentza okażą się decydujące.

Nie wykluczając zatem w najmniejszym stopniu, że Lentz ubije albo – jeśli jakimś sposobem poprawił swoją kondycję, w co jednak wątpię – zamęczy klinczersko i zapaśniczo Brooksa (pamiętajmy, że ciskali nim o deski Alex Oliveira i Charles Oliveira), stawiam na to, że ten ostatni prędzej czy później przejmie stery walki w swoje ręce, po nieszczególnie emocjonującym starciu wychodząc z oktagonu z tarczą. Tak czy inaczej, uważam kursy wyraźnie faworyzujące byłego mistrza Bellatora za przesadzone.

Zwycięzca: Will Brooks przez decyzję

135 lbs: Tom Duquesnoy (15-1) vs. Cody Stamann (15-1)

Kursy bukmacherskie: Tom Duquesnoy vs. Cody Stamann 1.67 – 2.40

Bartłomiej Stachura: Pojedynek pomiędzy mającymi za sobą udane debiuty w oktagonie Tomem Duquesnoy’em i Codym Stamannem zapowiada się na klasyczną konfrontację uderzacza z zapaśnikiem.

W płaszczyźnie stójkowej trudno nie faworyzować bez porównania bardziej kreatywnego i dysponującego o wiele bogatszym arsenałem technik ofensywnych Francuza. Potrafi walczyć z obu pozycji, atakuje różnorodnymi kopnięciami, wywiera presję, kapitalnie wykorzystuje łokcie.

Amerykanin w swoim debiucie udowodnił jednak, że ofensywne zapędy rywali potrafi kontrować świetnymi obaleniami – i absolutnie nie wykluczam, że może w ten sposób poskromić młodzieńczą fantazję Duquesnoy’a.

Rzecz jednak w tym, że Stamann miewa tendencje do wdawania się w ostre wymiany w półdystansie – w debiucie co prawda kończył je obaleniami, zanim zainkasował jakąś bombę, ale w starciu ze znacznie sprawniejszym stójkowo Francuzem może nie mieć tyle szczęścia. Margines błędu będzie bez porównania mniejszy. Dodatkowo, Duquesnoy potrafi świetnie korzystać z podbródkowego w kontrze na obalenia, a i jego umiejętność doprowadzania do parterowych kotłowanin dobrze mu wróży przed walką z Amerykaninem, który obalał co prawda Terriona Ware, jak chciał, ale miewał problemy z utrzymaniem go na plecach.

https://twitter.com/Jonnyboy_6969/status/883837042307760129

Cody Stamann nie raz, nie dwa wdawał się w szalone wymiany z Terrionem Ware w swoim debiucie w UFC.

Uważam, że Fire Kid znajdzie drogę do ubicia Stamanna, choć będzie to dla niego solidny test i scenariusz, w którym zostanie zamęczony – tj. regularnie obalany przez Amerykanina i przez kilkadziesiąt sekund kontrolowany – nie jest nierealny.

Zwycięzca: Tom Duquesnoy przez (T)KO

155 lbs: Evan Dunham (18-6) vs. Beneil Dariush (14-2)

Kursy bukmacherskie: Evan Dunham vs. Beneil Dariush 2.95 – 1.47

Bartłomiej Stachura: Rozpędzony serią czterech wiktorii Evan Dunham w ostatnich potyczkach pokazał spory progres stójkowy, szczególnie w obszarze pięściarskim – składa ładne kombinacje, potrafi inicjować ataki, a także dobrze kontrować, często kończy kombinacje lowkingami na wysokości łydki. Jest do tego bardzo aktywny i nieźle pracuje na nogach – choć chętnie oddaje pole rywalom.

Powinno to bardzo pasować powracającemu po ciężkim nokaucie z kolana Edsona Barbozy Beneilowi Dariushowi, który w każdej niemal walce wywiera dużą presję. Nie jest tak dobrze poukładany boksersko jak Dunham, ale uderza mocniej, posiada lepszy zasięg ramion i przede wszystkim dysponuje bardzo ciężkimi kopnięciami zakroczną nogą – szczególnie na nogi i na korpus, raz na jakiś czas wplatając też między nie kopnięcie na głowę. Biorąc pod uwagę, że Dunham nie dysponuje petardą w pięściach, mam poważne wątpliwości, czy będzie w stanie powstrzymać napór Dariusha.

W trzeciej rundzie swojej ostatniej walki – zwycięstwa z Rickiem Glennem – Evan Dunham był już okrutnie zmęczony.

Ten ostatni powinien mieć też przewagę w płaszczyźnie parterowej, a wdawanie się z nim w zwarcie może być dla Dunhama piekielnie ryzykowne – Dariush potrafi bowiem świetnie atakować w tajskim klinczu, bombardując rywali kolanami na korpus i głowę.

W swoich poczynaniach reprezentant Kings MMA bywa czasami brawurowy, ale – jak wspominałem – Evan Dunham to nie Edson Barboza, który potrafi zakończyć walkę jednym uderzeniem. Nie wykluczam, że w pierwszej rundzie techniczny boks powracającego po rocznej przerwie (rdza?) Dunhama – obaj walczą z odwrotnej pozycji – może przynieść mu pewne sukcesy, ale ostatecznie nie zdzierży tempa Dariusha, z każdą minutą opadając z sił coraz bardziej i kończąc walkę na tarczy.

Zwycięzca: Beneil Dariush przez decyzję

125 lbs: Kalindra Faria (18-5-1) vs. Mara Romero Borella (11-4)

Kursy bukmacherskie: Kalindra Faria vs. Mara Romero Borella 1.54 – 2.70

Bartłomiej Stachura: W walce dwóch debiutantek Kalindra Faria powraca do akcji po ponad rocznej przerwie, podczas gdy Mara Romero Borella wzięła tę walkę ledwie tydzień przed galą. Faria zresztą również o pojedynku dowiedziała się niewiele wcześniej…

Brazylijka jest lepszą uderzaczką, powinna być też fizycznie silniejsza. W szermierce na pięści i kopnięcia to ona będzie dyktowała warunki, choć obie lubią obalać i pracować z góry. Biorąc jednak pod uwagę klasę rywalek, z jakimi mierzyła się Faria oraz jej lepsze zapasy, to ją widzę w roli faworytki.

Zwycięzca: Kalindra Faria przez decyzję

265 lbs: Fabricio Werdum (21-7-1) vs. Derrick Lewis (18-5)

Kursy bukmacherskie: Fabricio Werdum vs. Derrick Lewis 1.42 – 3.20

Bartłomiej Stachura: Na papierze jest to bardzo korzystne zestawienie dla Fabricio Werduma, choć wcale nie musi takowym się okazać. Rzecz bowiem w tym, że o ile wszyscy chyba zgodzimy się, że swoich szans Amerykanin musi upatrywać w jakiejś bombie w stójce – może zaskakującym kopnięciu na głowę albo kolanie w kontrze? – to osobiście nie ukrywam też, że jeśli znajdzie się na górze, może sprawić brazylijskiemu asowi parterowemu sporo problemów – zwłaszcza zaraz po obaleniu, gdy rozpuści ciężkie młoty, zanim Werdum zdoła go unieruchomić. Nie spadłym z krzesła, gdyby jakąś bombą ubił wówczas Brazylijczyka.

Tak czy inaczej, w stójce to Werdum posiada bogatszy repertuar uderzeń i mimo wszystko nie musi obawiać się wylądowania na plecach tak bardzo, jak powinien obawiać się go Amerykanin. To powinno otworzyć jego ofensywę. Cały czas jednak będzie musiał uważać na prawy cep oraz podbródkowy ze strony Czarnej Bestii – jedno takie uderzenie może odmienić losy walki.

Jednak nawet jeśli Werdum z jakiegoś powodu nie będzie radził sobie w stójce, nie powinien mieć większych problemów z przewracaniem Lewisa, którego stójkowa defensywa przed obaleniami w klinczu leży i kwiczy. Jeśli zaś to Brazylijczyk znajdzie się na górze, to nikogo nie powinno zdziwić poddanie w jego wykonaniu – szczególnie w momencie, gdy Lewis – swoim zwyczajem – spróbuje jakiegoś zrywu, aby powrócić na nogi, odsłaniając wówczas szyję czy oddając rękę.

W pojedynku wieńczącym trylogię z Alistairem Overeemem Fabricio Werdum był o włos od zwycięstwa w trzeciej rundzie, ale ostatecznie przegrał większościową decyzją.

Podsumowując, spodziewam się jednak, że walka będzie toczyła się głównie na nogach – z przewagą aktywniejszego i wszechstronniejszego Werduma. Brazylijczyk nie będzie podejmował nadmiernego ryzyka, ale męcząc Amerykanina kopnięciami – głównie smagającymi na korpus, którymi Travis Browne sprawił Lewisowi masę problemów, oraz lowkingami, których Czarna Bestia nie zwykł blokować – utoruje sobie drogę do zwycięstwa.

Zwycięzca: Fabricio Werdum przez decyzję

125 lbs: Demetrious Johnson (27-2-1) vs. Ray Borg (11-2)

Kursy bukmacherskie: Demetrious Johnson vs. Ray Borg 1.09 – 10.50

Bartłomiej Stachura: Kursy bukmacherskie doskonale oddają szanse obu zawodników na zwycięstwo. Nie będę na siłę szedł pod prąd, doszukując się pod mikroskopem narzędzi, jakimi Ray Borg może zagrozić Demetriousowi Johnsonowi. Wskażę tylko jedno – otóż, jeśli stanie się cud, to w pierwszej rundzie w jakiejś kotłowaninie parterowej pretendent znajdzie sposób do zajścia mistrzowi za plecy i zmuszenia go do odklepania. Swoje dobre momenty miał wszak w starciu z Wszechmocną Myszą Tim Elliott, więc…

Wracając zaś na ziemię… Johnson powinien dominować w każdym aspekcie pojedynku. Jego stójka jest bez porównania bardziej zaawansowana, posiada znacznie bogatszy arsenał uderzeń, jest szybszy, a w ostatniej potyczce pokazał udoskonaloną – jakby poprzednia była zła! – pracę na nogach, udowadniając, że pomimo wieloletniej dominacji cały czas się rozwija, poszerzając swoje umiejętności.

Mistrz nie będzie miał problemów z powstrzymywaniem prób zapaśniczych Borga, utrzymując walkę na nogach i tam rozbijając go w pył. Z każdą rundą jego przewaga będzie rosła z uwagi na rewelacyjną kondycję oraz coraz liczniejsze obrażenia pretendenta. Nie wykluczam, że Johnson z czasem sam zacznie obalać, terroryzując rywala z góry i ostatecznie kończąc go poddanie lub technicznym nokautem.

W dziesiątej obronie złota Demetrious Johnson zmiażdżył Wilsona Reisa, poddając go w trzeciej rundzie.

Podsumowując, tylko fantaści mogą dawać tutaj większe szanse Borgowi, bo historia występów obu zawodników nie pokazuje nic, czym pretendent – dodatkowo wycieńczony zbijaniem wagi – mógłby zagrozić mistrzowi. Johnson, który nie przejawia żadnych symptomów wskazujących na to, że osiadł na laurach, zdystansuje w ten sposób Andersona Silvę, po raz jedenasty broniąc pasa.

Zwycięzca: Demetrious Johnson przez (T)KO

155 lbs: Tony Ferguson (22-3) vs. Kevin Lee (16-2)

Kursy bukmacherskie: Tony Ferguson vs. Kevin Lee 1.44 – 3.05

Bartłomiej Stachura: Do absurdalnie szczegółowej technicznej analizy tej walki zapraszam serdecznie w linku poniżej:

Sierpem #58 – El Cucuy czy Motown Phenom?

W telegraficznym skrócie natomiast… Stylistycznie nie jest to korzystne zestawienie dla Kevina Lee, który swoją siłę opiera na zapasach. Tony Ferguson sam bowiem jest bardzo mocnym zapaśnikiem, a dodatkowo dysponuje piekielnie groźnymi duszeniami – właśnie w kontrze na obalenia.

W stójce przewaga El Cucuy’a nie powinna podlegać dyskusji – posiada bez porównania bogatszy arsenał uderzeń, jest znacznie aktywniejszy, uderza mocniej, ma twardszą szczękę. Kevin Lee natomiast znany jest z tego, że nie potrafi walczyć pod presją, na wstecznym cofa się często prosto na siatkę.

Wreszcie gwoździem do trumny Lee – jeśli w pierwszej, najpóźniej w drugiej rundzie nie znajdzie obalenia, w jakiejś kotłowaninie zachodząc Fergusonowi za plecy i dusząc go – okaże się najpewniej jego bardzo podejrzana kondycja. W pojedynkach ze znacznie mniej intensywnymi rywalami bywał już okrutnie zmęczony nie tylko w trzeciej, ale już w drugiej rundzie – a El Cucuy to prawdziwy potwór, który nie daje przeciwnikom ani milimetra przestrzeni, ani sekundy na złapanie oddechu. Innymi słowy…

Zwycięzca: Tony Ferguson przez poddanie




PODSUMOWANIE

WalkaBartek S.
Ferguson - Lee
1.44 - 3.05

Ferguson
Johnson - Borg
1.09 - 10.50

Johnson
Lewis - Werdum
3.20 - 1.42

Werdum
Faria - Borella
1.54 - 2.70

Faria
Dariush - Dunham
1.47 - 2.95

Dariush
Stamann - Duquesnoy
2.40 - 1.67

Duquesnoy
Lentz - Brooks
4.40 - 1.26

Brooks
Green - Vannata
2.75 - 1.53

Vannata
Gonzalez - Botelho
2.30 - 1.71

Botelho
Godbeer - Harris
3.90 - 1.31

Harris
Moraga - Bibulatov
6.00 - 1.17

Bibulatov
Tavares - Leites
1.63 - 2.50

Tavares
Beltran - Schnell
2.05 - 1.87

Beltran
Ostatnia gala7-3
Łącznie983-542
Poprawne64,45 %

*****

Sierpem #58 – El Cucuy czy Motown Phenom?

Powiązane artykuły

Dodaj komentarz

Back to top button