UFC

Trójka wspaniałych po UFC Fight Night 69

Pomimo na papierze niezbyt mocnej karty walk, gala UFC Fight Night 69 dostarczyła sporo wrażeń, a aż osiem pojedynków nie dotrwało do końcowej syreny.

Z uwagi na tak dużą liczbę skończeń nie było łatwo wyłonić trójki zawodników, którzy wyróżnili się bardziej niż pozostali. Przyznam też szczerze, że wracając z Berlina i zastanawiając się nad Trójką Wspaniałych, miałem w głowie zupełnie inną listę. Jednak po porannym rekonesansie internetowym musiałem zweryfikować swoją czołową trójkę…

#3 – Makwan Amirkhani (12-2)

Pokonał: Masio Fullena (10-5) przez poddanie (duszenie zza pleców), R1, 1:41

Niby Makwan Amirkhani zrobił to, czego od niego oczekiwano, szybko zmuszając do klepania rzuconego mu na pożarcie Masio Fullena, ale niedostatki jakościowe w klasie rywala z ogromną nawiązką zrekompensował kolejnym show po walce, a także na konferencji prasowej.

Historia od (niemal) pucybuta do (niemal) milionera, poświęcenie budzące skojarzenia z kinowym Rockym oraz charakterystyczna osobowość kurdyjskiego Fina – wrażliwego, nieśmiałego lovelasa, który nie mówi wiele, ale każda niemal sentencja, którą wypowiada, może posłużyć za nagłówek artykułu – wzbudzają powszechną sympatię.

Połowa wczorajszego Twittera, która wcześniej nie słyszała o Amirkhanim, jęła rozpływać się nad Panem Finlandią – druga połowa natomiast utwierdziła się w swoim dotychczasowym uwielbieniu względem reprezentanta Allstars.

Kto następny dla Makwana Amirkhaniego?

Niestety, cały niemal Twitter, zauroczony osobowością Amirkhaniego, chciałby widzieć go w starciach z (szeroką) czołówką dywizji piórkowej. Mam na ten temat zupełnie odmienne zdanie – uważam, że Fin zasłużył sobie na to, aby… dać mu czas na rozwój!

Jego potencjał marketingowy jest duży, na temat sportowego trudno w tym momencie powiedzieć zbyt wiele z uwagi na klasę rywali, z których dotychczas się mierzył oraz przebieg walk, które toczył przed dołączeniem do giganta z Las Vegas. Dlatego właśnie warto dać mu szansę na rozwój. Pamiętajmy bowiem, że dopiero niedawno Amirkhani w pełni poświęcił się treningom, a pokonanie jednego z najsłabszych zawodników w UFC nie może stanowić przepustki do rywalizacji z kimkolwiek z szerokiej czołówki dywizji.

Na tym etapie kariery odpowiednim rywalem dla Amirkhaniego byłby Daniel Hooker, który może pochwalić się rekordem 2-1 w UFC. Niby ubił ostatnio mocnego Hatsu Hiokiego, ale nie zapominajmy, jak przebiegało to starcie – do momentu nokautu Japończyk wyraźnie dominował. Hooker byłby w sam raz!

Makwan Amirkhani vs Daniel Hooker

#2 – Mirbek Taisumov (24-5)

Pokonał: Alana Patricka (12-1) przez TKO (kopnięcie na głowę i uderzenia z góry), R2, 1:30

Po udanym debiucie w UFC Mairbek Taisumov zaliczył potknięcie w Brazylii, przegrywając na brazylijskiej ziemi z Michelem Prazeresem. Jednak od tamtego momentu do swojego rekordu dopisał dwa bardzo efektowne zwycięstwa przed czasem, by wczoraj dorzucić kolejne – nad znacznie bardziej renomowanym rywalem, niepokonanym Alanem Patrickiem.

Austriacki Czeczen po profesorsku rozmontował ogromnego Brazylijczyka, świetnie broniąc samą pracą nóg wielu prób obaleń oraz doskonale kontrując jego chaotyczne ataki stójkowe. Taisumov nie był zagrożony ani przez moment, bardzo dobrze kontrolując dystans i nie dając się zamykać pod siatką. W drugiej rundzie kapitalnym kopnięciem na głowę ubił zniechęconego już pojedynkiem, bezradnego rywala, fundując mu pierwszą zawodową porażkę i tym samym notując trzecie – najcenniejsze w karierze – kolejne zwycięstwo w UFC przez nokaut.

26-letni zawodnik za swój występ otrzymał też bonus w wysokości 50 tys. dolarów, a w takiej formie może śmiało patrzeć w przyszłość. Jeśli dodatkowo chętniej korzystał będzie ze swojego lewostronnego arsenału, rozczytanie go może sprawić spore problemy nawet zawodnikom z szerokiej czołówki dywizji lekkiej.

Kto następny dla Mairbeka Taisumova?

Trzy kolejne wiktorie przez nokaut stanowią solidny fundament pod zestawienie Taisumova z jakimś mocnym nazwiskiem w kategorii lekkiej. Może jeszcze nie pora na rywala z czołowej piętnastki, ale taki, który znajduje się tuż za rogiem – dlaczego nie!

Takowym jest bez wątpienia Adriano Martins, który wygrał trzy z czterech pojedynków w UFC, ostatnio w pokonanym polu zostawiając mocnego Rustama Khabilova. Zwycięzca mógłby śmiało rościć sobie pretensje do wkroczenia do TOP 15 dywizji lekkiej.

Mairbek Taisumov vs Adriano Martins

#1 – Joanna Jędrzejczyk (10-0)

Pokonała: Jessicę Penne (12-3) przez TKO (ciosy), R3, 4:42

Joanna Jędrzejczyk nie pozostawiła najmniejszych wątpliwości, że Jessica Penne nie stanowi dla niej najmniejszego zagrożenia. Polska mistrzyni na przestrzeni niespełna piętnastu minut kompletnie zdeformowała twarz pretendentki, fundując jej największe lanie w sportowej karierze.

Jędrzejczyk ani na sekundę nie dała dojść do słowa rywalce w wymianach kickbokserskich, raz po raz rażąc ją przebogatym arsenałem ofensywnym urozmaiconym w tej walce także kopnięciami, z których w poprzednich bojach Polka nie korzystała. Wszystkie niemal próby zapaśnicze bezradnej i coraz rozpaczliwiej poszukującej obaleń Penne pełzły na niczym – Jędrzejczyk po raz kolejny zachwyciła doskonałą obroną przed obaleniami w klinczu.

Z uwagi na swoją ogromną pewność siebie, w oczach niektórych przeradzającą się czasami wręcz w arogancję, Joanna Jędrzejczyk osiąga też swój cel promocyjny, stając się zawodniczką, obok występów której nie sposób przejść obojętnie.

Po brutalnej lekcji, jaką dała Penne, w zachwytach nad Polką utonęły największe gwiazdy MMA na świecie, z gratulacjami zadzwonił sam Dana White, a dodatkowo reprezentantka Berkutu Arrachion wzbogaciła swoje konto o 50 tys. dolarów bonusu za walkę wieczoru.

To był jej wieczór!

Kto następny dla Joanny Jędrzejczyk?

Z uwagi na młodość kategorii słomkowej w UFC oraz niewielką jeszcze liczbę zawodniczek na kontrakcie z ZUFFĄ nie ulega chyba wątpliwości, że kolejną pretendentką powinna zostać zwyciężczyni starcia Claudia Gadelha vs Jessica Aguilar, do którego dojdzie 1 sierpnia na UFC 190.

Joanna Jędrzejczyk vs Claudia Gadelha / Jessica Aguilar

Wyróżnienia

Taylor Lapilus – za profesorskie ubicie faworyzowanego Yuty Sasakiego.
Arnold Allen – za walkę do końca pomimo wielu przeciwności losu w oktagonie i poza nim.
Peter Sobotta – za kompletny występ w walce, w której do stracenia było wiele, do zyskania – znacznie mniej.

A Wy kogo wyróżnilibyście szczególnie po UFC Fight Night 69?

fot. ZUFFA / UFC.com

Powiązane artykuły

Dodaj komentarz

Back to top button