UFC

Trzech wspaniałych po UFC Fight Night 57

Wskazujemy trzech zawodników z gali UFC Fight Night 57, których notowania podskoczyły najbardziej.

#3 – Chico Camus

Pokonał: Brada Picketta przez niejednogłośną decyzję (2 x 29-28, 27-30)

Chico Camus (15-5) nie występował w roli faworyta w pojedynku z Bradem Pickettem (24-10) – wydawało się, że Anglik może mieć przewagę w każdym aspekcie, co zaprowadzi go do pewnego zwycięstwa.

W oktagonie jednak zobaczyliśmy Camusa, jakiego nigdy wcześniej nie dane nam było oglądać – z rzemieślniczego zapaśnika King zmienił się w wytrawnego… strikera! Próbuję sobie przypomnieć jakiegoś innego zawodnika, który na przestrzeni jednego pojedynku dokonałby tak ogromnego progresu, jaki stał się udziałem Camusa i… żaden podobny przypadek nie ostał się w mojej pamięci! King był niezwykle mobilny, a przewidzenie jego kolejnego kroku graniczyło z cudem. Mając nisko opuszczone ręce, Camus zachwycał szybkością i nieuchwytnością, unikając całej masy ataków Picketta i samemu wystrzeliwując z błyskawicznymi szarżami. W swoim „tańcu” prezentował niebywałą lekkość i zuchwałość zarazem, nic nie robiąc sobie z ataków Brytyjczyka.

Perspektywy rysują się dla niego doskonale – zaliczył doskonały debiut w kategorii muszej, pokonując solidne nazwisko, wrócił do treningów w Roufusport i przede wszystkim styl, w jakim rozprawił się z Pickettem – stając się oktagonową hybrydą TJ-a Dillashawa, Dominicka Cruza i Bobby’ego Greena z domieszką Andersona Silvy (oczywiście lekko koloryzując…) – powodują, że każdy fan MMA powinien z niecierpliwością czekać na kolejny występ odmienionego 29-latka.

#2 – Aleksiej Olejnik

Pokonał: Jareda Rosholta przez KO (kombinacja prawy – lewy), 3:21, R1

Mało kto dawał większe szanse Aleksiejowi Olejnikowi (50-9-1) na pokonanie doskonałego amerykańskiego zapaśnika Jareda Rosholta (11-2). Niby wszyscy wiedzieliśmy, że Ukrainiec jest bardzo mocny w parterze, a i w stójce Amerykanin nie grzeszy defensywą, co stanowić mogło jakąś okazję dla Olejnika, ale jednak w ogólnym rozrachunku będący przed walką na fali trzech kolejnych wiktorii Rosholt uchodził za zdecydowanego faworyta.

Początek starcia nie ułożył się dla Ukraińca dobrze – po przyjęciu kilku ciosów, opierając się plecami na siatce, walczył o przetrwanie, broniąc się przed nawałnicą ciosów w wykonaniu Amerykanina. Przetrwał jednak najtrudniejsze momenty, samemu mocno atakując w klinczu korpus rywala, a po jego, klinczu, rozerwaniu spektakularną kombinacją prawego i lewego sierpowych zafundował Rosholtowi brutalny nokaut, odnosząc swoje jubileuszowe 50. zwycięstwo w karierze.

Śmiało możemy powiedzieć, że będący prawdziwym weteranem i jednym z ostatnich przedstawicieli znajdującego się na wymarciu gatunku oldskulowców 37-letni Aleksiej Olejnik, który para się MMA od 1997 roku, przeżywa drugą młodość. Trafił w końcu do UFC, w której to organizacji zanotował dwa kapitalne skończenia, zgarniając dodatkowo za to wczorajsze sowity bonus w wysokości 50 tys. dolarów. Ubicie Rosholta nie tylko pozwoli mu zapewne wedrzeć się do czołowej piętnastki dywizji, ale też zagwarantuje mu sympatię wdzięcznych fanów, których styl Amerykanina przyprawiał o mdłości.

#1 – Frankie Edgar

Pokonał: Cuba Swansona przez poddanie (duszenie zza pleców), 4:56, R5

Frankie Edgar (18-4-1) w zgodnej opinii fanów był faworytem potyczki z Cubem Swansonem (21-6), choć walka zapowiadała się na niezwykle wyrównaną. Rzeczywistość okazała się jednak znacznie mniej łaskawa dla podopiecznego Grega Jacksona.

Tylko w pierwszej rundzie, póki walka toczyła się w stójce, Swanson miał coś do powiedzenia, choć i tak dwukrotnie lądował na plecach. Jak się okazało, w wykonaniu Edgara była to jedynie przygrywka do totalnej dominacji, którą zafundował będącemu na fali sześciu kolejnych zwycięstw rywalowi. The Answer w czterech następnych rundach robił ze Swansonem, co chciał – efektownie przenosił walkę do parteru, gdzie serwował mu prawdziwe piekło, pozostając diablo aktywnym w każdym fragmencie starcia. Nieustannie, z dużymi sukcesami, dążył do poprawienia pozycji, atakując przy tym mocnymi uderzeniami pięściami i łokciami z góry, jednocześnie zagrażając ciągle Cubowi poddaniami. Wyrównaną na papierze walkę Edgar zamienił w teatr jednego aktora, prezentując zjawiskową pracę z góry i dążąc w każdym momencie do skończenia – i cel swój osiągnął, poddając Swansona na kilka sekund przed końcem pojedynku.

Zwycięzca jasno zadeklarował, że interesuje go teraz rewanżowa walka o pas mistrzowski kategorii piórkowej z Jose Aldo, choć zdaje sobie sprawę, że UFC może mieć inną wizję, pierwszeństwo przyznając rozgadanemu Conorowi McGregorowi – o ile ten upora się w styczniu z Dennisem Siverem. Tak czy inaczej jednak, Frankie Edgar zaliczył jeden z najlepszych pojedynków w karierze (według wielu – najlepszy), stając się najmocniejszym, obok Irlandczyka, kandydatem do boju z dzierżącym od dawna pas mistrzowski brazylijskim dominatorem.

A Wy kogo wyróżnilibyście najbardziej?

fot. MMAFighting.com

Powiązane artykuły

Dodaj komentarz

Back to top button