UFC

UFC Fight Night 103 – wyniki i relacja

Wyniki i relacja z gali UFC Fight Night 103 – Penn vs. Rodriguez, na której dojdzie do walki Marcin Held vs. Joe Lauzon.

Yair Rodriguez (10-1) zdeklasował BJ-a Penna (16-11-2) w walce wieczoru gali UFC Fight Night 103 w Phoenix.

Tylko w pierwszej minucie otwierającej walkę rundy Penn był w stanie nawiązać równorzędną walkę, trafiając kilkoma ciosami i szukając pod siatka obalenia. Rodriguez bardzo szybko jednak rozkręcił się, absolutnie bombardując legendarnego Hawajczyka przebogatym arsenałem kopnięć – lowkingami z obu nóg, lowkingami na łydkę, middlekickami, obrotówkami na korpus i na głowę, kopnieciami tornado, frontalnymi na korpus i na głowę. Penn ograniczał się niemal tylko do obrony, demonstrując niesłychaną odporność. Jakimś sposobem przetrwał do końca rundy.

Na samym początku drugiej Meksykanin dopełnił dzieła zniszczenia posyłając Hawajczyka na deski kombinacją frontalnego kopnięcia na głowę i prawego prostego, następnie zasypując zamroczonego rywala gradem uderzeń z góry. Sędzia dał Pennowi sporo czasu na wydostanie się z opresji, ale widząc, jak jego głowa raz za razem odbija się od desek, zdecydował się słusznie przerwać ten nierówny pojedynek.

Dla Rodrigueza jest to szóste z rzędu zwycięstwo w oktagonie.

Marcin Held (22-6) poniósł drugą z rzędu porażkę pod banderą amerykańskiego giganta, ulegając weteranowi Joemu Lauzonowi (27-12) po bardzo kontrowersyjnej niejednogłośnej decyzji sędziowskiej.




Held trafił na początku walki ładnym podbródkowym w kontrze na kombinację Lauzona. Chwilę potem dołożył jeszcze jeden, by następnie trafić prostym. Amerykanin zaskoczył jednak naszego zawodnika potężnym prawym, rzucając go na siatkę. Tam zaatakował ostro, ale Polak odwrócił pozycję, próbując obalenia – jednak zainkasował kanonadę soczystych łokci na głowę, po których nogi się pod nim ugięły. Walka trafiła do parteru, Lauzon trafił potężnym łokciem, szukając potem balachy, ale wijący się Polak zdołał się wykaraskać, choc po powrocie na nogi był nadal wyraźnie naruszony. Obaj zawodnicy trafili mocnymi uderzeniami. Polak poszukał sprowadzenia pod siatką i po krótkiej batalii dopiął swego. W parterze przez minutę kontrolował Amerykanina, atakując też uderzeniami z góry, ale Amerykania w końcu się wydostał. Tyszanin pod siatką ponownie poszukał obalenia, ale bez powodzenia – był jednak w stanie skontrolować w klinczu Lauzona. Pojedynek na chwilę wrócił na środek oktagonu, ale potem wrócił pod siatkę, gdzie nasz zawodnik był silniejszy w klinczu, wciskając rywala do siatki. Na koniec rundy rozerwał klincz, atakując obrotowym łokciem, ale uderzenie nie trafiło czysto, a Polak przewrócił się na deski. Lauzon ruszył z ciosem z góry, Polak błyskawicznie spróbował balachy i runda pierwsza dobiegła końca.

Na początku drugiej rundy Held kapitalnie sprowadził walkę do parteru, przy okazji świetnie unikając próby gilotyny w wykonaniu Lauzona. Następnie utorował sobie drogi za plecy Amerykanina, walcząc o przełożenie rąk do duszenia. Na trzy minuty przed końcem Lauzon zdołał jednak się wykaraskać, walcząc o obalenie Polaka pod siatką. Bez powodzenia. Sytuacja się odwróciła i to nasz zawodnik wciskał rywala do siatki. Gdy pojedynek wrócił na środek oktagonu, Held ponownie doskonale zszedł pod ciosami przeciwnika, kładąc go na plecach. Wylądował w gardzie, atakując kilkoma łokciami z góry. Sędzia wezwał do akcji. Nieco ponad minutę przed końcem Lauzon zaatakowal ciasną balachą z pleców. Held znalazł się w trudnej sytuacji, ale zachował spokój, przeczekał i wykaraskał się, pozostając na górze i w końcówce częstując jeszcze Amerykanina kilkoma łokciami z góry.

Amerykanin rozpoczął agresywniej trzecią rundę, szukając skończenia, ale nasz zawodnik dobrze się poruszał na nogach, krótkimi kombinacjami, po których Lauzon jak zawsze wysoko unosił gardę, wyrąbując sobie miejsce i czas. Po jednym z ataku Amerykanina Held złapał klincz i przyszpilił go do siatki, ale tylko na chwilę. Walka wróciła na środek oktagonu, ale ponownie Held skontrował atak rywala, przenosząc pojedynek do klinczu. Tam odwrócił rywala i położył go na plecach. Niespodziewanie jednak po chwili nasz zawodnik wstał i walka wróciła do stójki. Polak trafił kilkoma ciosami, ale Amerykanin również dosięgnął szczęki naszego rywala. Lauzon w klinczu walczył o obalenie, ale Marcin zdołał się wybronić i odwrócił pozycję, wciskając rywala do siatki. Gdy starcie przeniosło się ponownie na środek oktagonu, nasz zawodnik ponownie świetnie wszedł z impetem w nogi Amerykanina, kładąc go na plecach.

Sędziowie niejednogłośnie (2 x 29-28, 27-30) wskazali na Amerykanina, który od razu po walce przyznał, że zwycięstwo na 100% powinno trafić na konto Polaka.

Pierwsza runda walki Courta McGee (18-6) z Benem Saundersem (21-7-2) toczyła się wyłącznie w stójce. Odrobinę aktywniejszy McGee trafiał częściej, atakując krótkimi kombinacjami oraz kopnięciami na głowę. Saunders odwzajemniał mu się soczystymi middlekickami i kolanami na głowę w krótkich fragmentach klinczu, od czasu do czasu trafiając też ciosami.

Poza krótkim fragmentem, w którym McGee wciskał do siatki Saundersa druga runda również toczyła się wyłącznie w stójce i wyglądała bliźniaczo podobnie do pierwszej. Saunders ochoczo okopywał korpus rywala, podczas gdy McGee atakował ciosami, będąc nieco aktywniejszym i agresywniejszym zawodnikiem.

W trzeciej odsłonie McGee spędził sporo czasu na górze, unikając prób poddań ze strony Saundersa, kontrolując go i na koniec obijając.

Sędziowie dość niespodziewanie wypunktowali walkę zgodnie w stosunku 29-28 dla Bena Saundersa.

Sergio Pettis (15-2) od początku walki zmusił Johna Moragę (16-6) do walki z wstecznego, raz po raz dodatkowo zmieniając pozycję i walcząc a to z odwrotnej, a to z klasycznej. Nie starał się jednak za wszelką cenę trzymać rywala na końcu swoich pięści i kopnięć, ochoczo wdając się w bardzo ostre wymiany w półdystansie. Był precyzyjniejszy i szybszy, uprzedzając większość siłowych ataków Moragi i odpowiadają w kontrach. Naruszył go nawet jednym z uderzeń, ale potem Moraga odwdzięczył mu się tym samym, szukając skończenia. Pettis jednak szybko doszedł do siebie, a w końcówce rundy okrutnie obił Moragę serią ciosów, w ostatnich sekundach posyłając nawet porozbijanego już rywala na deski.

Po minucie pierwszej rundy, w której przewaga należała do Pettisa, Moraga znalazł się na górze w parterze po nieudanej próby gilotyny w wykonaniu Sergio. Szybko jednak ten ostatnio utorował sobie drogę z powrotem na nogi. Moraga trafił dobrą kombinacją, ale chwilę potem znów przestrzelił i zainkasował ciosy w kontrze. Pettis lubował się w przepuszczaniu ataków Moragi na odchyleniu, by następnie kontrować własnymi kombinacjami. Były pretendent poszukał obalenia, ale be powodzenia.

Na początku ostatniej rundy kilka ciosów Moragi doszło celu, ale po minucie Pettis znów złapał rytm, częstując rywala dobrą serią, a potem kopnięciem na głowę. Moraga spróbował obalenia i na trzy minuty przed końcem walki w końcu dopiął swego, trafiając do gardy rywala. Tam poszukał skrętówki, ale stracił pozycję i nic z tego nie wyszło. Po krótkiej kotłowaninie walka przeniosła się do klinczu, a następnie na środek oktagonu. Pettis trafił soczystym prostym, potem kopnięciem, a następnie znów zastopował próbę obalenia w wykonaniu Moragi – i ponownie poprzez zagrożenie rywalowi jego firmową bronią czyli gilotyną. Na koniec Pettis sam zaliczył jeszcze obalenie.

Punktowi zgodnie wskazali na Pettisa, który odnosi trzecią wiktorię z rzędu, podczas gdy Moraga doznaje trzeciej z rzędu porażki. Po walce Sergio rzucił wyzwanie Jussierowi Formidze, celując w walkę na gali UFC 209.

W starciu dwóch debiutantów – Devina Powella (8-1), którego do UFC zwerbował Dana White w programie Looking for a Fight, oraz Drakkar Klose (6-0-1), który wziął walkę w zastępstwie za Jordana Rinaldiego – ten drugi prezentował się o wiele lepiej. Na przestrzeni całej walki regularnie trafiał wyjątkowo niezdarnego w obronie rywala ostrymi kombinacjami, rzucając go raz za razem na siatkę, gdzie kontynuował ataki kolanami i krótkimi ciosami. Powell poza odpornością i sercem do walki nie pokazał nic więcej.

Sędziowie punktowi zgodnie orzekli o zwycięstwie Klose’a.

Frankie Saenz (11-5) w pierwszych trzech minutach walki z Augusto Mendesem (6-1) radził sobie odrobinę lepiej, będąc precyzyjniejszym w wymianach kickbokserskich. Obaj ochoczo okopywali sobie wykroczne nogi srogimi lowkingami. Mendes w ostatniej minucie zdołał przewrócić rywala, choć nie mógł utrzymać go na plecach. Gdy Amerykanin wstał, zainkasował jednak sporo ciężkich uderzeń od szarżującego pod siatką Brazylijczyka. Przetrwał jednak nawałnicę, a w samej końcówce walka ponownie się wyrównała.

Początek drugiej rundy należał zdecydowanie do Mendesa, który soczystym lewym sierpem w kontrze mocno zachwiał Saenzem, dokładając potem jeszcze kilka dobrych uderzeń. Znów jednak Amerykanin przetrwał. Brazylijczyk przeniósł walkę do parteru, ale nie zdołał jej tam utrzymać. Amerykanin szybko wrócił na nogi, a w klinczu króciutkim łokciem posłał Mendesa na deski, wyraźnie go naruszając.

Nie zszedł jednak za nim do parteru. Na nogach Brazylijczyk nadal odczuwał jeszcze konsekwencje wspomnianego łokcia. Obaj wdawali się w krótkie wymiany i obaj notowali celne ciosy – odrobinę precyzyjniejszy był jednak Amerykanin, który an koniec rundy poszukał jeszcze obalenia, ale Mendes ekwilibrystycznie je wybronił.

Na rozpoczęcie finałowej odsłony Mendes ponownie okrutnie naruszył serią ciosów cofającego się w popłochu Saenza – jednak Amerykanin znów przetrwał, ratujac się klinczem. Tam znów poszukał łokci, które przyniosły mu tyle dobrego w poprzedniej rundzie. W końcu jednak doszło do rozerwania klinczu. Mendes trafił dwoma ciosami, ale zainkasował mocny prawy od Saenza. Obaj zawodnicy nie kalkulowali, w każde niemal uderzenia wkładając maksimum mocy. Brazylijczyk przewrócił na chwilę rywala, ale Amerykanin znów szybko wstał i walka przeniosła się do klinczu, gdzie Saenz polował na łokcie, ale bez powodzenia. Pojedynek przeniósł sie na środek oktagonu, ale tam niewiele się wydarzyło – Mendes ponownie na chwilę przeniósł akcję do parteru, ale tradycyjnie nie był w stanie ustabilizować pozycji.

Sędziowie niejednogłośnie wskazali na Augusto Mendesa, który odnosi swoje pierwsze zwycięstwo w oktagonie. Z kolei po trzeciej z rzędu porażce niewykluczone, że Frankie Saenz żegna się z organizacją.

Po kilku wymianach w stójce szukający parteru Alexey Oleinik (50-10-1) zaciągnął Viktora Pestę (10-4) do parteru, zapinając na nogach duszenie Ezekielem i padając na plecy. Nic z tego jednak nie wyszło – z góry Pesta zafundował mu kilka soczystych uderzeń, a po krótkiej kotłowaninie znalazł się w pozycji bocznej. Rosjanin tymczasem – pomimo niekorzystnego, wydawać by się mogło, położenie – zdążył przełożyć jedną rękę na szyi Czecha, szykując się do powtórnego ataku. Pesta przeszedł do dosiadu, ale głowę miał już uwiezioną w ciasno zapiętym duszeniu. Spróbował jeszcze kilku ciosów z góry, ale na nic to się zdało – Oleinik zmusił go do klepania Ezekielem!

Rosjanin w ten sposób zapisał się na stałe na kartach historii, bo było to pierwsze tego rodzaju poddanie w UFC – dla Rosjanina jednak już dziesiąte w karierze. Pesta natomiast ponosi trzecią porażkę z rzędu i najprawdopodobniej żegna się z UFC.

W pierwszych kilku wymianach Tony Martin (11-3) prezentował się lepiej, a kilka z jego uderzeń dosięgło Alexa White’a (11-3). Później jednak niespodziewania trzeba było przerwać walkę na kilka chwil, bo… Martinowi pękł ochraniacz na krocze. Po wznowieniu akcji obaj wdali się w ostre wymiany. Martin spróbował obalenia, ale bez powodzenia. Chwilę potem dopiął jednak swego, kładąc White’a na plecach. Na górze utrzymał się już do końca rundy, zagrażając rywalowi kimurą i atakując go uderzeniami.

White świetnie rozpoczął drugą rundę, trafiając serią ciosów i nawet na chwilę ślicznym kontrującym sierpem posyłając rywala na deski. Martin szybko jednak przeniósł walkę do parteru, z góry przez dwie minuty kontrolując White’a, a nawet zajmując dosiad. White jednak zdołał się wydostać i walka przeniosła się na nogi. Tam jednak Martin wciskał go do końca rundy na siatkę.

W trzeciej odsłonie Martin od razu szukał obalenia, ale White bronił się dobrze – ale spędzał wiele czasu przyparty do siatki w zwarciu. Gdy na chwilę doszło do rozerwania klinczu, White trafił dobrą serią ciosów, ale Martin znów zagonił go pod siatkę, złapał podwójne pochwyty i nie pozwalał rywalowi się wydostać.

Pomimo tego, że w klinczu pod względem uderzeń nie działo się praktycznie nic, sędzia nie miał żadnej ochoty na rozdzielanie zawodników.

Sędziowie zgodnie wskazali na Martina, który odniósł drugie zwycięstwo z rzędu.

W starciu dwóch zawodniczek walczących o utrzymanie się w UFCJocelyn Jones-Lybarger (6-4) i Nina Ansaroff (7-5) przegrały wcześniej dwie walki z rzędu – ta ostatnia okazała się lepsza, dominując w parterze i w trzeciej rundzie dusząc rywalkę.

Przez pierwsze dwie minuty walki Waltera Harrisa (9-5) z Chasem Shermanem (9-3) nie działo się wiele – ten drugi tańczył wokół pierwszego, a momentów spięć, nie wspominając o czystych ciosach, nie było wiele. Wtedy jednak Harris złapał wiatr w żagle kilka razy soczyście trafiając rywala i rozbijając mu twarz. Zagubił gdzieś jednak przypadkowe kopnięcie w krocze i walka została na chwilę przerwana. Po wznowieniu to Sherman wyglądał lepiej, męcząc walczącego z odwrotnej pozycji rywala zewnętrznymi lowkingami i trafiając kilkoma ciosami. Końcówka ponownie należała jednak do Harrisa.

W drugiej odsłonie Harris coraz częściej dosięgał długimi ciosami nieruchomej głowy porozbijanego już rywala. W końcu trafił Shermana serię sierpowych, poprawił kolanem na głowę, a potężnym lewym posłał go na deski. Dwa ciężkie młoty z góry i było po sprawie!

Harris powraca w ten sposób na drogę zwycięstw po porażce z Shamilem Abdurakhimovem, serwując Shermanowi drugą z rzędu porażkę.

W walce zawodników, którzy najprawdopodobniej bili się o utrzymanie w UFC po przegranych debiutach Bojan Mihajlovic (10-5) od samego początku czaił się na potężnego prawego sierpa, ale z uwagi na o wiele gorsze warunki fizyczne miał poważne problemy z wejściem w dystans, inkasując kontry znacznie lepiej poukładanego stójkowo Joachima Christensena (14-4). Po dwóch minutach walka przeniosła się do parteru z Serbem na dole. Duńczyk rozpoczął metodyczne obijanie mało aktywnego z dołu rywala. W końcu jednak sędzia uznał, że nie dzieje się wystarczająco dużo, przenosząc walkę na nogi. Tam obaj rozpuścili ręce i kopnięcia – znacznie precyzyjniejszy, walczący z kontry Christensen trafiał częściej, choć Mihajlovic zachęcał go prowokacyjnie do kolejnych ciosów.

Początek drugiej odsłony Christensen prezentował się lepiej na nogach, trzymając rywala na końcu swoich pieści. Mihajlovic próbował obalać, ale brakowało mu i techniki, i siły, aby przenieść walkę do parteru. Walka przeniosła się do klinczu, gdzie Duńczyk wciskał rywala do siatki, obijając go krótkimi ciosami i kolanami. W drugiej części drugiej odsłony Serb trafił kilkoma cepami oraz lowkingami, ale sam zainkasował sporo uderzeń, także w klinczu, gdzie Christensen męczył go kolanami.

W trzeciej odsłonie Duńczyk ponownie skupił się na obijaniu rywala kolanami w klinczu, wykorzystując swoją przewagę fizyczną. Po jednej z akcji nieustannie na przestrzeni całej walki opuszczający głowę przy skracaniu dystansu Mihajlovic został ustrzelony potężnym podbródkowym, który zakończył pojedynek.

Po półtorej minuty beznamiętnych wymian w stójce Cyril Asker (8-2) z łatwością przewrócił Dmitry’a Smolyakova (8-2), lądując od razu w pozycji bocznej. Tam jednak zainkasował masę młotków od Rosjanina, ale zdołał bez problemu utorować sobie drogę do dosiadu, rozpuszczając następnie ręce. Smolyakov nie za bardzo miał pojęcie, jak unieruchomić rywala, o wydostaniu się nie wspominając. Biernie inkasując uderzenia, z których większość i tak trafiała na gardę, zmusił sędziego do przerwania walki.

W ten sposób Asker podnosi się po porażce w debiucie, jednocześnie prawdopodobnie wyrzucając Rosjanina – poniósł drugą z rzędu porażkę – poza UFC.




Wyniki UFC Fight Night 103

Walka wieczoru

145 lbs: Yair Rodriguez (10-1) pok. BJ-a Penna (16-11-2) przez TKO (uderzenia), R2, 0:24

Co-main event

155 lbs: Joe Lauzon (27-12) pok. Marcina Helda (22-6) niejednogłośną decyzją (2 x 29-28, 27-30)

Karta główna

170 lbs: Ben Saunders (21-7-2) pok. Courta McGee (18-6) jednogłośną decyzją (3 x 29-28)
125 lbs: Sergio Pettis (15-2) pok. Johna Moragę (16-6) jednogłośną decyzją (2x 29-28, 30-27)

Karta wstępna

155 lbs: Drakkar Klose (7-0-1) pok. Devina Powella (8-2) jednogłośną decyzją (3 x 30-27)
135 lbs: Augusto Mendes (6-1) pok. Frankiego Saenza (11-5) niejednogłośną decyzją (2 x 29-28, 28-29)
265 lbs: Alexey Oleinik (51-10-1) pok. Viktora Pestę (10-4) przez poddanie (Ezekiel), R1, 2:57
155 lbs: Tony Martin (11-3) pok. Alexa White’a (11-3) jednogłośną decyzją (3 x 30-27)

Karta UFC Fight Pass

115 lbs: Nina Ansaroff (7-5) pok. Jocelyn Jones-Lybarger (6-4) przez poddanie (RNC), R3, 3:39
265 lbs: Walt Harris (9-5) pok. Chase’a Shermana (9-3) przez KO (kolano i ciosy), R2, 2:41
205 lbs: Joachim Christensen (14-4) pok. Bojana Mihajlovica (10-5) przez KO (podbródkowy), R3, 2:05
265 lbs: Cyril Asker (8-2) pok. Dmitry’a Smolyakova (8-2) przez TKO (gnp), R1, 2:41

Powiązane artykuły

Dodaj komentarz

Back to top button