UFC

Stipe Miocic o Francisie Ngannou: „Na pewno ma kowadło w łapie, ale…”

Stipe Miocic opowiada o zbliżającej się wielkimi krokami konfrontacji z Francisem Ngannou na UFC 220 oraz potencjalnych starciach z Jonem Jonesem i Cainem Velasquezem.

W minionym roku mistrz kategorii ciężkiej Stipe Miocic był widziany w oktagonie UFC tylko raz, w maju ubijając Juniora dos Santosa i w ten sposób po raz drugi broniąc pasa mistrzowskiego kategorii ciężkiej.

Powodem jego długiej nieobecności od tamtej pory była nie tylko rehabilitacja porozbijanej lowkingami Brazylijczyka nogi, ale też negocjacje nad nowym kontraktem.

Mam dobry zespół menadżerów, dbają o wszystko. Ja się tym nie zajmuję i się tym nie martwię, bo oni wiedzą, co robią.

– powiedział Miocic w rozmowie z dziennikarzem Jamesem Lynchem, a zapytany, jak spędził wolny czas, odparł:

Dobrze go wykorzystałem. Nie było też zresztą żadnego pretendenta. Było miło złapać trochę oddechu, mieć spokojne lato i poprawiać umiejętności.

Kilka miesięcy temu sternik organizacji UFC Dana White poinformował, że szykował dla championa kategorii ciężkiej super-walkę z Jonem Jonesem, do której miało dojść podczas grudniowej gali UFC 218.

Czy zatem rzeczywiście pojedynek był w planach?

Nie miałem o tym pojęcia.

– odparł Miocic.

Nikt do mnie w tej sprawie nie dzwonił. Nie miałem pojęcia, co się dzieje.

Stipe nie ukrywa natomiast, że nie sprawia mu żadnej różnicy, z kim walczy. Gdyby miał stanąć naprzeciwko Daniela Cormiera, który niedawno przebąkiwał o możliwej przeprowadzce do kategorii ciężkiej – później jednak rakiem się z tych słów wycofując – nie miałby z tym żadnego problemu.

Nie dbam o to. Mogę walczyć z każdym. To bez znaczenia.

Do akcji Miocic powróci już 20 stycznia, w walce wieczoru gali UFC 220 w Bostinie stając w szranki z rywalem, który zdaniem wielu stanowi dla niego największe zagrożenie – ścielącego drogę do złota trupami Francisa Ngannou. Kameruńczyk wygrał w oktagonie UFC wszystkie sześć walk przed czasem, z czego pięć przez nokauty – a jeden cięższy od drugiego.

Ma na pewno kowadło w łapie, ale mieli je też Mark Hunt i JDS. Ci goście też mają czym uderzyć. Nie mam żadnego planu na walkę – po prostu nie dać się trafić.

– powiedział Miocic.

Duzi goście mają ciężkie ręce. Uderza mocno i jak się nastawisz, to dostaniesz. Lubię zwyciężać i po to tu jestem.

Wśród potencjalnych rywali dla Amerykanina – jeśli upora się z Kameruńczykiem – wymienia się Caina Velasqueza, który kilka tygodni temu powrócił do treningów. Reprezentant American Kickboxing Academy jest bowiem jedynym zawodnikiem – poza Ngannou – z czołowej piątki kategorii ciężkiej, z którym Miocic nie miał jeszcze okazji skrzyżować pięści.

Czy zatem dojdzie do walki z Velasquezem?

Może tak, może nie. Nie wiem. Zależy od tego, czy będzie zdrowy. Życzę mu jak najlepiej.

– stwierdził Miocic.

To niezwykle sympatyczny gość. Spotkaliśmy się w Edmontom, zrobiliśmy kilka rzeczy. Mam nadzieję, że dojdzie do zdrowia i będziemy to mogli wkrótce zrobić, ale teraz skupiam się tylko i wyłącznie na 20 stycznia.

Całe nagranie:

*****

Polacy w UFC w 2017 – wielkie podsumowanie

Powiązane artykuły

Dodaj komentarz

Back to top button