Polskie MMAUFC

Marcin Tybura: „Kamień spadł mi trochę z serca, bo byłem po dwóch porażkach”

Marcin Tybura podsumował zwycięstwo ze Stefanem Struve podczas wczorajszej gali UFC Fight Night 134 w Hamburgu.

Do walki ze Stefanem Struve podczas gali UFC Fight Night 134 w Hamburgu Marcin Tybura podchodził po pierwszej w karierze serii dwóch porażek. Nie miał może przysłowiowego noża na gardle, ale nie ulegało wątpliwości, że ewentualna trzecia z rzędu porażka okrutnie skomplikowałaby jego sytuację w UFC.

Nic takiego jednak się nie stało, bo uniejowianin bez większych problemów wypunktował Holendra jednogłośną decyzją.

Kamień spadł mi trochę z serca, bo byłem po dwóch porażkach.

– przyznał Tybur w rozmowie z PolsatSport.pl.

Była presja, o której wcześniej nie mówiłem. Wcześniej jej może nie czułem, ale gdy wychodziłem, to chciałem to wygrać za wszelką cenę i może przez to byłem też troszeczkę spięty.

Uniejowianin zdawał sobie doskonale sprawę, że potyczka z rywalem mierzącym 214 centymetrów i dysponującym zasięgiem ramion równym 215 centymetrów – bo takimi gabarytami może pochwalić się Holender – będzie skomplikowana. I przyznaje, że takową rzeczywiście – głównie w obszarze kickbokserskim – była.

Było bardzo trudno.

– powiedział Tybura o warunkach fizycznych Struve.

Pierwszy raz walczyłem z zawodnikiem wyższym ode mnie – i to od razu o 20 centymetrów. Pierwsze wrażenie zrobił na mnie już na wadze. Te ręce były ciężkie do przejścia, ale za to obalenia dobrze wchodziły, bo wysoko zawieszony środek ciężkości. Summa summarum, wyszło na plus.




Na przestrzeni 15 minut walki nasz zawodnik podjął łącznie siedem prób zapaśniczych, finalizując pięć z nich. Z góry natomiast kontrolował i obijał Holendra, neutralizując też jego próby poddań.

Taka była taktyka, żeby pół na pół powalczyć w stójce, troszeczkę go powciągać, popróbować, a później obalać.

– przyznał Polak.

I myślę, że to się udawało. Może w drugiej rundzie było więcej zamieszania. Nie pamiętam dokładnie przebiegu walki, ale wiem, że w drugiej rundzie coś weszło, ale ogólnie plan taktyczny został w miarę wykonany.

W drugiej rundzie Tybura znalazł się jednak na chwilę w tarapatach. Przyjął soczyste frontalne kopnięcie, po którym na chwilę ugięły się pod nim nogi. Szybko jednak sklinczował, odzyskał rezon i wrócił do gry.

Weszło to kopnięcie, ale nie pamiętałem nawet później po walce, że to było kopnięcie frontalne. Myślałem, że to był podbródek.

– powiedział polski zawodnik.

Utrzymała mnie na pewno chęć wygrania tej walki, a gdy nogi nie odmawiają całkowicie posłuszeństwa, to staram się na nich zostać – i to się udało. Na chwilę mnie zamroczyło, ale to nie trwało długo. Później szybko wróciłem do walki.

*****

Lowkin’ Talkin’ MMA #25 – na żywo od 17:00

Powiązane artykuły

Dodaj komentarz

Back to top button