KSWPolskie MMA

Marcin Różalski: „Nie mówię, że nigdy nie zawalczę, ale…

Nowo koronowany mistrz kategorii ciężkiej KSW Marcin Różalski wyjaśnia, dlaczego zwakował pas i szanse na to, że powróci jeszcze do klatki są bardzo małe.

Przygodę z MMA rozpoczął w 2011 roku, mając za sobą bogatą karierę kickbokserską.

Przez te sześć lat, jakie minęły od jego debiutu, doświadczył wzlotów i upadków, a jego karierę można zobrazować sinusoidą. Rozpoczął bowiem od dwóch wiktorii, po których jednak przegrał dwa następne pojedynki. Podniósł się po nich, odnosząc trzy zwycięstwa – tylko po to, by następnie ponownie przegrać dwa kolejne starcia. Podobnie jak poprzednio, tak i po nich powrócił na ścieżkę zwycięstw – i to jaką! Najpierw pokonał Mariusza Pudzianowskiego, torując sobie w ten sposób drogę do walki o złoto – które ostatecznie zdobył, podczas historycznej gali KSW 39 – Colosseum w ledwie 16 sekund ciężko nokautując faworyzowanego Fernando Rodriguesa Juniora.

Mowa oczywiście o Marcinie Różalskim, który w sobotnie wieczór na Stadionie Narodowym przy prawie 60 tys. kibiców rozsiadł się na tronie kategorii ciężkiej. Tylko jednak po to, by od razu – zgodnie z zapowiedziami – abdykować.

Nie tylko jednak Różal oddał pas, ale – najwyraźniej – przeszedł też na emeryturę, co zapowiadał już wcześniej.

Na tę chwilę ja jestem sportowo tak spełniony i tak usatysfakcjonowany tym wszystkim, że ja nie mam już chyba motywacji do występów w showbiznesie.

– powiedział Różalski w obszernym wywiadzie z Jarosławem Światkiem z MyMMA.pl

Oczywiście, nie mówię, że nigdy nie zawalczę, bo Łukasz (Jurkowski) sześć lat wytrzymał, a zawalczył. Ja mam 39 lat – a może mi się odklei? Nie porównuję się do żadnych zawodników, ale są zawodnicy w innych krajach, który walczą i świetnie sobie doskonale radzą.

Na tą chwilę mam taki przesyt showbiznesu, uczestnictwa w tych medialnych wydarzeniach, że, tak, dobrze mi jest z tym. Ten pas zwakowałem, żeby mieć święty spokój, żeby nie było zaraz, że jakieś tam obrony. Ja nawet nie mam parcia, żeby go bronić. Zdobyłem go – jak chcą, to niech sobie uznają, że jestem mistrzem. Jak nie – to nie. Koło wentla mi to lata. Zdobyłem pas, zdobyłem to trofeum, do którego się pół roku przygotowywałem. I w porządku.

Teraz niech o to trofeum walczą inni, ale już nie ze mną. Już nie mam parcia na to. Niestety, takim jestem człowiekiem, że nie mam parcia. Teraz Michał Andryszak wygrał super z Michałem Kitą – i niech Michał walczy o ten pas. Z kim? Nie wiem, to już jest zadania Maćka i Martina tę walkę tak ubrać, żeby była fajna.

Ja już jestem na emeryturze. A czy na tej emeryturze będę brał udział w wydarzeniach medialno-sportowo-showbiznesowych? Nie wiem. Jak byś mi kazał to teraz skalkulować w skali od 1 do 10, to na 7-8 nie.

Różalski o emeryturze przebąkiwał już w przeszłości wielokrotnie. Wyjaśnia jednak, że perspektywa walki z Fernando Rodriguesem Juniorem – a więc zawodnikiem, który lubi się po prostu bić – oraz pas mistrzowski na szali przekonały go do powrotu.

A teraz? Teraz te czynniki nie odgrywają już roli, ale Płocki Barbarzyńca wskazuje inny – finansowy.

Wtedy postawiono przede mną coś, co zrobiło na mnie wielkie „łał”. A w tym momencie wielkie „łał” to mogą zrobić na mnie chyba tylko pieniądze.

– powiedział Różalski.

Teraz, żeby nie było tak, że sprzedam się za pieniądze. Nie. Ja do tej walki też się mega przygotuję, też będę starał się stanąć na wysokości tego wszystkiego, bo będzie to następny jakiś wyznacznik. Ale myślę, że takie pieniądze, które by mnie zmotywowały, nigdy nie zostaną położone, a nie wiem, czy mnie się będzie chciał znów tak zawziąć w sobie i to wszystko poświęcić, bo, mówię, to już z wiekiem pewne rzeczy naprawdę przestają cieszyć ludzi i stają się takie monotonne.




Cały wywiad poniżej:

*****

Historia jednego podchwytu – analiza walki Damiana Janikowskiego z Julio Gallegosem

Powiązane artykuły

Dodaj komentarz

Back to top button