UFC

Luke Rockhold o matchmakingu UFC: „Pędzą po równi pochyłej”

Luke Rockhold nie zostawia suchej nitki na swoich pracodawcach, przekonując, że najnowsze zestawienia nie mają nic wspólnego ze sportem..

Przesunięcie akcentów sportowych na medialne, którego wynikiem są zestawienia pokroju tego Michaela Bispinga z Georgesem Saint-Pierrem, nie podoba się wielu zawodnikom UFC – a szczególnie tym bezpośrednio dotkniętym takimi fanaberiami nowych właścicieli amerykańskiego giganta. Jednym z nich jest bez wątpienia były mistrz kategorii średniej Luke Rockhold.

Niezły chaos, co? Myślę, że pędzą po równi pochyłej.

– powiedział w programie UFC Tonight reprezentant AKA.

Sprawy mogą łatwo wymknąć się spod kontroli, bo nigdy nie wiadomo, co ci goście wymyślą. Georges nie będzie bił się z nikim z czołówki naszej dywizji, jeśli wygra. Bisping może potencjalnie zrobić to samo.

Jestem wkurzony, że poszli taką drogą. To ujmuje esencji naszego sportu. Chodzi w nim o to, aby najlepsi goście bili się z najlepszymi. To nie WWE. To walka. O to w tym chodzi. Gdy więc wykonują takie ruchy, na pewno stawiasz sobie pytania o wiele rzeczy, o to jak do nich podchodzisz.




Amerykanin w ostatnich dniach raz za razem smaga medialnie Fabricio Werduma, dążąc do walki z byłym mistrzem kategorii ciężkiej – w ramach popularnych ostatnio kasowych walk – ale zdaje sobie sprawę, że szansa na zorganizowanie takiego pojedynku nie jest duża. Ma też więc inne pomysły.

Odbędzie się teraz wiele walk i wszyscy są w pewien sposób pozajmowani, więc wszystko zależy od nich (matchmakerów).

– powiedział Rockhold.

Wiem, że Yoel jest tam i czeka. Nie wiem, jakie ma dokładnie plany, ale jeśli chcieliby położyć na szali prawdziwy pas, z wielką chęcią powalczyłbym o niego z Yoelem.

Chcę jednak bezpieczeństwa. Jeśli mam się bić z czołowym gościem, chcę mieć pewność, że w kolejnej walce będę się bił o unifikację tytułów, że wszystko to się kręci. Nie jestem tutaj, żeby się cackać. Jestem po to, by bić się o tytułu i walczyć o mistrzowskie pieniądze.

Rockhold ostatni raz widziany był w akcji w czerwcu zeszłego roku, tracąc pas mistrzowski na rzecz wspomnianego Bispinga. Od tamtego czasu zmaga się z kontuzją kolana, która wykluczyła go z rewanżowego pojedynku z Ronaldo Jacare Souzą. Wierzy, że będzie w stanie powrócić do oktagonu latem.

Zapytany o wspomniany pojedynek Bispinga z GSP, nie miał większym wątpliwości.

Myślę, że Bisping to wygra. Jest większym gościem, a stylistycznie (GSP) nie będzie w stanie obalać go i tańczyć wokół niego, jak to robił z gośćmi w przeszłości. Nie walczył od dawna. Bisping jest większy, potrafi wracać na nogi i prawdopodobnie go wyboksuje. Widzę Bispinga jako zwycięzcę. I wtedy zobaczymy, czy Bisping dotrzymuje słowa. Jak dotąd oczywiście tego nie robił. Gdy przyjdzie pora na walkę z pretendentem, zobaczymy, czy to zrobi, czy odejdzie w kierunku zachodzącego słońca.

*****

Rewanż z Jonem Jonesem? Daniel Cormier jest na tak – ale pod jednym warunkiem

Powiązane artykuły

Dodaj komentarz

Back to top button