Historia MMAKalendarz MMAPride

Kalendarz MMA: czternaście lat temu w Saitamie…

20 czerwca 2004 roku podczas gali Pride Cricital Countdown 2004 Fedor Emelianenko w nieprawdopodobnych okolicznościach poddał Kevina Randlemana.

Dokładnie czternaście lat temu w saitamskiej Super Arenie podczas gali Pride Critical Countdown 2004, przetrwawszy makabrycznie wyglądającego slama, Fedor Emelianenko odniósł spektakularne zwycięstwo z Kevinem Randlemanem.

Rosyjsko-amerykański duet spotkał się w ramach ćwierćfinału trzeciego Grand Prix Wagi Ciężkie zorganizowanego przez japońską organizację.

Wcześniej w rundzie eliminacyjnej gremialnie skreślany – bo do walki pochodził po porażkach przez nokaut z Quintonem Rampagem Jacksonem oraz przez poddanie z Kazushi Sakurabą – Kevin Randleman sensacyjnie znokautował Mirko Cro Copa Filipovica, odnosząc w ten sposób najcenniejsze zwycięstwo w swojej zawodowej karierze i jednocześnie grzebiąc nadzieje przewodzących PRIDE Nobuhiko Takady i Nobuyukiego Sakakibary na doprowadzenie do długo wyczekiwanego pojedynku Chorwata z Rosyjskim Carem.

Z kolei Fedor Emelianenko – rozdający od kilku lat karty w kategorii ciężkiej i dzierżący jej pas – w pierwszej rundzie turnieju po profesorsku rozprawił się z Markiem Colemanem, poddając go balachą w pierwszej rundzie walki.




W tym miejscu warto też wyjaśnić pokutujące powszechnie błędne przekonanie, jakoby Emelianenko już wówczas miał zmierzyć się z Filipovicem, gdyby ten wcześniej pokonał Randlemana. Wyjaśnijmy zatem raz na zawsze, że PRIDE nie ogłosiło całej drabinki Grand Prix przed rozpoczęciem turnieju – gdyby także i Chorwat wyszedł zwycięsko z eliminacyjnego boju, nie trafiłby w ćwierćfinale na Rosjanina, ale drabinki ułożone zostałyby tak, aby obaj stanęli naprzeciwko siebie w wielkim finale.

Wracając zaś do rosyjsko-amerykańskiej batalii Emelianenki z Randlemanem… Pojedynek ten poprzedziły dwa niepokojące doniesienia. Rosjaninowi przydarzył się wypadek samochodowy, z którego jednak na swoje szczęście wyszedł bez większego uszczerbku na zdrowiu, natomiast Randlemana dosięgła tragedia rodzinna – zmarł jego ojciec.

Przed starciem z Kevinem Randlemanem w szatni Fedora panowała wesoła atmosfera. Powyższa scena będzie później wielokrotnie wykorzystywana, by wyśmiać przeciwników Emelianenki twierdzących, że to nie on jest najlepszym zawodnikiem na świecie.

– Oczy Fedora… chyba nigdy ich nie widziałem takich, jak teraz. Myślę, że ma mnóstwo szacunku dla Randlemana – tak staredown między Emelianenko a Randlemanem skomentował wówczas Bas Rutten.

Chwilę potem natomiast biały ring był areną wydarzeń niesłychanych, niepowtarzalnych i po wsze czasy kultowych. Wydarzeń, o których nigdy nie zapomną kronikarze MMA z najbardziej choćby wybiórczą pamięcią. To tamta batalia bowiem stanowi po dziś dzień fundamenty kultu, jakie otaczały i nadal w wielu kręgach otaczają Rosjanina.

Randleman, nie chcąc ryzykować wymian w stójce z Emelianenko, błyskawicznie skrócił dystans i obalił rywala. Gdy Fedor próbował wstawać, oddał plecy i wówczas… Randleman objął Rosjanina w pas i monumentalnym niemieckim suplesem wprawił jego ciało w lot, którego finałem była mrożąca krew w najgorętszych nawet żyłach kolizja głowy Fedora z twardymi deskami ringu.

– Po raz pierwszy myślałem, że jestem świadkiem śmierci w MMA – opisze później ten moment Bas Rutten.

Nic takiego jednak nie miało miejsca. Emelianenko już w locie próbował zapinać kimurę, niewiele robiąc sobie z suplesu, którym raczył go Amerykanin. Nawet makabrycznie wyglądający upadek ani na moment nie zachwiał nieistniejącymi emocjami mistrza. Podczas gdy trójka komentatorów – Mauro Ranallo, Bas Rutten oraz Quinton Jackson – krzyczała wniebogłosy a to z zachwytu, a to z niedowierzania, Fedor Emelianenko nie tracił czasu – błyskawicznie przetoczył wyraźnie zdziwionego, że pojedynek jeszcze się nie skończył, Randlemana i z pozycji bocznej zasypał go gradem ciosów, czekając na reakcję. Gdy wreszcie Amerykanin spróbował zasłonić głowę, Rosjanin błyskawicznie przechwycił jego rękę i w okamgnieniu zmusił go do odklepania kimury. Na twarzy zwycięskiego Fedora zarysowało się wtedy bardzo wyraźnie wielkie… nic. Powieka nie drgnęła, kąciki ust zostały na swoich miejscach, oczy nie zmieniły wyrazu. Prawica tylko na sekundę powędrowała do góry, choć najprawdopodobniej jedynie dlatego, że ringowy uniósł wcześniej jego lewicę.

Spektakularnym zwycięstwem Rosjanin utorował sobie drogę do półfinału, w którym dwa miesiące później w niespełna minutę poddał Naoya Ogawa, by tego samego wieczoru w finale zmierzyć się po raz drugi w karierze z Antonio Rodrigo Nogueirą. Walka ta zakończyła się wówczas rezultatem no-contest z uwagi na potężne rozcięcie nad okiem Rosjanina, do którego doszło w wyniku przypadkowego zderzenia głowami.

Pojedynek powtórzono cztery miesiące później – i Fedor wygrał ją dominującą decyzją sędziowską.

W tekście wykorzystano fragmenty artykułu Historyczne boje #2 – Fedor vs Cro Cop – całość dostępna tutaj

*****

Wanderlei Silva vs. Quinton Rampage Jackson 4 na wrześniowej gali Bellator

Powiązane artykuły

Dodaj komentarz

Back to top button