Polskie MMAUFC

Joanna Jędrzejczyk: „Udawała cichą, niewinną dziewczynę, a później przyznała się, że taki był plan, aby we mnie zawirowały emocje?”

Joanna Jędrzejczyk zabrała głos na temat zbliżającej się wielkimi krokami rewanżowej konfrontacji z Rose Namajunas, do której dojdzie 7 kwietnia podczas gali UFC 223 w Brooklynie.

Za niespełna miesiąc była mistrzyni kategorii słomkowej Joanna Jędrzejczyk stanie do najważniejszej prawdopodobnie walki w życiu, mierząc się w co-main evencie gali UFC 223 w Brooklynie ze swoją jedyną pogromczynią, zasiadającą na tronie 115 funtów Rose Namajunas.

Po tamtej klęsce olsztynianka zbudowała narrację medialną, którą konsekwentnie podtrzymuje po dziś dzień – wedle niej w listopadzie zeszłego roku podczas nowojorskiej gali UFC 217 przegrała z Thug Rose wyłącznie z powodu katorżniczego ścinania wagi, a umiejętności nie miały tu nic do rzeczy.




Zwycięstwo w rewanżu zapewni jej triumfalny powrót, potwierdzając jej wersję wydarzeń – ale porażka po tak buńczucznych zapewnieniach stanowić może gigantyczny cios dla jej kariery.

Zaczął się okres sparingów, realizuję założenia taktyczne nakreślone przez trenerów, którym w pełni ufam.

– powiedziała w rozmowie z Przeglądem Sportowym Joanna Jędrzejczyk, która szlifuje formę w American Top Team.

I widzę, że ta ciężka praca przynosi efekt! Dlatego z wielkim optymizmem patrzę na datę 7 kwietnia. Rewanż z Rose Namajunas traktuję jako wyzwanie, nowy etap w życiu i karierze. Ale na pewno nie jest tak, że czuję się zestresowana tym, co mnie czeka. Przeciwnie. Po prostu idę po mistrzowski pas UFC, tak jak dążyłam do jego zdobycia w 2014 roku.

Jedna zapowiedź polskiej zawodniczki już się jednak sprawdziła. Otóż, zaraz po porażce z Namajunas zapowiadała, że od razu otrzyma walkę o złoto – i tak też się stało. Jędrzejczyk absolutnie nie uważa też, aby termin kwietniowy był przedwczesny – pomimo że wstępnie celowała w drugie starcie w okolicach maja.

W ostatniej walce nie mogłam pokazać się z odpowiedniej strony i nie miałam ochoty z niczym zwlekać.

– powiedziała.

Wiem, na czym polegał problem przed listopadowym pojedynkiem, który zaważył na wyniku. Chcę się jak najszybciej sprawdzić i jak najszybciej ponownie zostać posiadaczką tytułu mistrzowskiego. To dziś moje największe marzenie. Jestem sportowcem z krwi i kości, walczę od czternastu lat. Kondycję mam w genach, nawet po dłuższej przerwie forma szybko wraca. Tak samo jest dziś – mogłabym przystąpić do walki choćby za tydzień.

Przed pierwszą walką z Rose dużo uwagi poświęcaliśmy rywalizacji w parterze, wiedząc, że Namajunas jest niebezpieczna w tym elemencie. Zaskoczyła mnie jednak w stójce. Tamtej nocy nie byłam dla niej stuprocentową konkurentką. Choć biła precyzyjnie, to trzeba jej oddać. Dziś widzę, jak bardzo owocują treningi, które odbyłam w trakcie trzech pierwszych obozów w American Top Team. Parter, zapasy… To wszystko teraz mi wychodzi! Niedawno w klubie zauważyła to multimedalistka mistrzostw świata w brazylijskim jiu-jitsu Gezary Matuda, mówiąc: „Jejku, minęło sporo czasu, teraz widać, jak wiele się nauczyłaś!”. Fajnie jest mieć takie poczucie, ono napędza mnie do jeszcze cięższej pracy. Z trenerami zmieniamy nieco w mojej grze, ale jeszcze nie nadszedł czas, by o tym mówić. Po prostu zapraszam wszystkich do śledzenia moich poczynań i walki, to już 7 kwietnia! Biorąc pod uwagę mój rozwój i koncentrację na wykonaniu zadania, wierzę, że kibice zobaczą lepszą wersję Joanny Jędrzejczyk. Zobaczą, że jestem jeszcze mocniejszą zawodniczką niż do tej pory.

Po utracie pasa na Jędrzejczyk spadła lawina krytyki – w dużej mierze wynikająca z jej konfrontacyjnego zachowania przed pojedynkiem. Polka regularnie bowiem prowokowała rywalkę na wszystkie możliwe sposoby – ale bez powodzenia.

Amerykanka po walce przyznała, że spodziewała się agresywnego zachowania Jędrzejczyk – za cel postawiła sobie jednak zachowanie spokoju bez względu na prowokacje Polki. I cel ten zrealizowała, co w jej ocenie przedstawiło byłą już mistrzynię w jeszcze mniej korzystnym świetle.

Trudno jest mi zrozumieć, o czym mówi Rose. Jej zdaniem to ona spowodowała swoim zachowaniem, że głupio wyglądałam w mediach. Mówi, że taki był jej cel.

– stwierdziła Joanna.

No więc jak to? Udawała cichą, niewinną dziewczynę, a później przyznała się, że taki był plan, aby we mnie zawirowały emocje? Przecież żadne emocje nie miały wpływu na wynik tej walki. Chodziło tylko i wyłącznie o aspekty zdrowotne. Wiele razy mówię, że nie ukrywam emocji, pokazuję je szczerze. Ode mnie nikt nie usłyszy, że ukartowałam jakiś plan, aby spowodować, że przeciwniczka będzie wyglądała tak czy inaczej. Uważam więc, że takie wypowiedzi Rose są trochę nie na miejscu. Ale jestem cierpliwa. I wszystkich też proszę o cierpliwość do 7 kwietnia.

*****

Rashad Evans vs. Anthony Smith na UFC 225

Powiązane artykuły

Dodaj komentarz

Back to top button