Analizy zawodnikówStatystyki MMAUFC

Analizy MMA – czym są?

Wykorzystanie narzędzi do analizy statystycznej w MMA to nad wyraz skomplikowana materia. Korzystając z kontrowersji, jakie wzbudził rezultat oraz dane statystyczne pojedynku między Jonem Jonesem a Alexandrem Gustafssonem na gali UFC 165, przyjrzyjmy się bliżej narzędziom analitycznym wykorzystywanym w mieszanych sztukach wali, z FightMetric.com na czele.

MMA to dyscyplina bardzo młoda, nieustannie i dynamicznie się rozwijająca. To, co było skuteczne piętnaście lat temu, nie dawało zwycięstwa pięć lat później. Teraz natomiast ze świecą szukać ekspertów sortu wszelakiego, którzy o zawodnikach święcących triumfy przed dekadą, powiedzieliby, że również i w dzisiejszym MMA mieliby oni swoje miejsce pośród najlepszych. Mieliśmy czasy ekspertów BJJ z kraju kawy, dominacji amerykańskich zapaśników, hegemonii stójkowiczów z doskonałą obroną przed sprowadzeniami. Znajdą się, oczywiście – jak wszędzie i zawsze – drobne odstępstwa od reguły, zawodnicy, którzy dziesięć lat temu znaczyli wiele i znaczą wiele dzisiaj (vide chociażby Vitor Belfort), ale nie zmienia to faktu, iż aktualny poziom rozwoju dyscypliny i towarzyszące mu najnowsze rozwiązania treningowe powodują, że dzisiejsze MMA znajduje się w zupełnie innym miejscu niż chociażby przed pięcioma latami – a rzeczone „rodzynki”, dinozaury w nowej skórze to zawodnicy, którzy zdołali się przystosować do zmieniających się realiów, którzy nadążyli za zmianami, rezygnując ze starych przyzwyczajeń, które w toku rozwoju dyscypliny okazały się niewystarczająco efektywne.

Jak wspomniałem, MMA jednak cały czas ewoluuje, nie tylko w zakresie metodologii szkoleniowej, ale także w zakresie – i tu przechodzimy do tematu niniejszego felietonu – analityki.

Trzy splunięcia podczas meczu, dwa pod wiatr

Aby zobrazować to, na jak embrionalnym jednak etapie w MMA jesteśmy w tym obszarze, przywołajmy na chwilę sport rozwinięty niemalże do granic możliwości – piłkę nożną. Czy zdajesz sobie sprawę, Czytelniku, jakimi narzędziami analitycznymi posługują się największe kluby na świecie? Czy zdajesz sobie sprawę, że nie tylko kupując tego czy tamtego zawodnika, ale nawet szkoląc swoją młodzież w klubowych szkółkach, trenerzy i analitycy mają dostęp do danych, o jakich nie śniło się przeciętnemu śmiertelnikowi? Ilość przebiegniętych kilometrów czy skuteczność podań podczas meczu mogła robić wrażenie kilka lat temu – dzisiejsi eksperci wiedzą, z jakim tempem, w których kierunkach i jak często porusza się dany zawodnik. Pod jakim kątem podawał najczęściej do swojego partnera z drużyny. W jaki sposób przyjmował piłkę, którą nogą, co i kiedy następnie z nią zrobił, ile razy zagrał do zawodnika będącego najbliżej (i jak blisko się on znajdował), ile razy do będącego odrobinę dalej. Każde najdrobniejsze choćby podanie rozbite jest na masę czynników – górą, po ziemi, po koźle (jednym? dwóch?), lewą nogą, prawą, zewnętrzną częścią stopy, wewnętrzną, pod naporem przeciwnika, bez naporu, w tej czy tamtej strefie boiska, przy takim i innym wyniku… I tak dalej.

Nie trzeba być geniuszem, by uzmysłowić sobie, że w MMA jesteśmy w kwestii analityki lata świetlne za najbardziej pod tym względem rozwiniętymi dyscyplinami sportowymi. W sporcie tak złożonym jak mieszane sztuki walki analizować można ogromną liczbę czynników, podczas gdy najpopularniejszy serwis zajmujący się tą tematyką, FightMetric.com udostępnia najbardziej podstawowe statystyki. Podkreślam słowo „udostępnia”, bowiem jak twierdzi założyciel tej strony, Rami Genauer, dysponują oni masą innych danych (ciekawostka – zawodnik kopnięty w krocze – jeśli do momentu rzeczonego kopnięcia walka była w miarę wyrównana – nadal w ok. 50% przypadków wygrywa starcie, a zatem nie wpływa ono na rezultat walki), które jednak nie są udostępniane, bowiem… nie ma na nie zapotrzebowania. Innymi słowy, MMA jest tak młodą dyscypliną, że co najmniej połowa danych statystycznych na temat walk i zawodników, które zbiera FightMetric nie jest publikowana z powodu braku zainteresowania fanów. Osobną kwestią jest, rzecz jasna, odpłatne udostępnianie tychże szczegółowych danych innym zawodnikom i ich sztabom szkoleniowym, choć wcale nie jest to praktyka szczególnie częsta.

Prawda czy fałsz?

FightMetric.com powstał w 2007 roku jako próba odpowiedzi garstki zapaleńców na kontrowersje sędziowskie związane z niektórymi pojedynkami. Jak mówi Genauer, już rok później zgłosiło się do nich UFC z propozycją współpracy i od tamtego czasu największa organizacja korzysta z oficjalnych danych FightMetric – dopiero jednak na UFC 143 – Condit vs Diaz po raz pierwszy statystyki FightMetrica zadebiutowały na żywo podczas transmisji, aby – rzecz jasna – telewidz uzyskał dodatkowe informacje na temat tego, co dzieje się w oktagonie, aby wzmocnić jego doznania w trakcie oglądania pojedynku.

Liczba uderzeń liczona jest przez ludzi z FightMetric na żywo i nie jest do tego wykorzystywana żadne specjalistyczna aparatura, jak mogłoby się niektórym wydawać. To właśnie ta punktacja wyświetlana jest podczas transmisji, więc sugeruję podchodzić do niej z odpowiednią dozą krytycyzmu, bo odpowiada za nią taka sama (choć niby przeszkolona) osoba jak Ty, Czytelniku, i widzi ona walkę z tej samej kamery, z której śledzisz ją Ty. Nie jest to więc żaden mityczny algorytm a ludzkie – czasami niewprawione – oko.

Garcia vs Holloway

Powyższy gif z walki Leonarda Garcii z Maxem Holloway’em już od dawna funkcjonuje w środowisku fanów MMA jako dowód na to, że celne ciosy liczone przez specjalistów z FightMetric nie zawsze oddają rzeczywistość. Do podobnych wniosków dojdzie prawdopodobnie każdy, kto poświęci nieco czasu na przeanalizowanie statystyki ciosów samodzielnie, co też uczyniłem przy okazji analizy kontrowersyjnej rundy w starciu Lyoto Machidy z Philem Davisem. Tym niemniej, dane, które widzimy podczas transmisji na żywo, są nieoficjalne. Dopiero po zakończeniu pojedynku FightMetric analizuje je jeszcze raz – w zwolnionym tempie. Trudno zresztą, by było inaczej, bowiem czasami tempo akcji, zwłaszcza w najniższych kategoriach wagowych, jest tak szybkie, że nie sposób zliczyć celne ciosy w kombinacjach składających się z kilku ciosów wyprowadzonych w ciągu jednej sekundy. Przy tej okazji odnotujmy zatem, że afera z liczbą celnych ciosów w starciu Jona Jonesa z Alexandrem Gustafssonem (zaraz po walce statystyki były diametralnie różne od tych opublikowanych kilkadziesiąt minut później) ma bardzo kruche podstawy – najzwyczajniej w świecie po pojedynku w zwolnionym tempie podliczono raz jeszcze wszystkie celne uderzenia i zweryfikowano to, co prezentowane było na żywo. Dziwić może jedynie ogromna skala zmian, ale… zostawmy to.

A tamten trafiał częściej!

Czy jednak fakt, że analitycy FightMetric po walce w slow motion analizują wszystko jeszcze raz – przyjmując nawet założenie, że robią to dobrze i rozróżniają ciosy przestrzelone i zablokowane od celnych – jest wystarczający, by stwierdzić, że ten czy tamten zawodnik wygrał rundę? Zasłonę milczenia spuszczę na wszelkie argumenty odnoszące się do statystyk celnych uderzeń w całej walce, bo ich piewcy chyba nie zdają sobie sprawy, że w UFC każda runda punktowana jest osobno, więc nawet zawodnik, który wyprowadził w czasie walki dwa celne ciosy w stosunku do dwudziestu swojego rywala, może zwyciężyć, jeśli okaże się, że w pierwszej i drugiej rundzie trafił raz, a jego przeciwnik ani razu, trafiając następnie 20 razy w ostatniej rundzie. Nie wspominając o tym, że w walce MMA nie tylko liczba wyprowadzonych ciosów ma znaczenie. Wracając jednak do wiarygodności FightMetrica – pominę ichniejszy model Total Performance Rating mierzący jakość występu zawodnika, bo rzadko podnoszony jest on jako argument na poparcie którejkolwiek z tez przy dysputach na temat werdyktu sędziowskiego. Zdecydowanie częściej komentatorzy odnoszą się właśnie do liczby celnych uderzeń. I tutaj pojawia się bardzo poważna rysa na danych publikowanych przez FightMetric – chodzi, rzecz jasna, o significant strikes (znaczące uderzenia). Według definicji są to: wszystkie uderzenia w dystansie oraz mocne uderzenia w klinczu i w parterze – nie obejmują lekkich uderzeń w klinczu i w parterze. Innymi słowy, każde uderzenie, które dochodzi celu, a zostało wyprowadzone z dystansu kickbokserskiego lub bokserskiego, liczone jest jako znaczące. Jako, że jeden, no, dwa obrazki mogą powiedzieć więcej niż tysiąc słów…

GIF 1, GIF 2

Otóż, dla liczącego statystyki celnych uderzeń specjalisty z FightMetric smyrnięcie Lyoto Machidy lowkingiem przez Phila Davisa (GIF 1) jest dokładnie tym samym, czym potężny lewy sierp, który Mark Hunt lokuje na szczęce Stefana Struve (GIF 2). Jedno i drugie to znaczący cios, significant strike. Czy naprawdę mając to na uwadze, można bezkrytycznie spojrzeć na statystyki uderzeń w poszczególnych rundach tej czy tamtej walki i stwierdzić, że wygrał ją jeden bądź drugi zawodnik – nawet pomijając inne czynniki, które przecież się punktuje (kontrola, agresja, elementy zapaśnicze i tak dalej.)? Pytanie czysto retoryczne…

Największą jednak bolączką FightMetrica – całkowicie niezależną od twórców i związaną ściśle z charakterem sportu, który chcą ujmować w kategoriach liczbowych – jest dramatycznie mała próbka. Tyczy się to przede wszystkim mniej znanych zawodników, nie tych z czołowych stron gazet. W sporcie takim jak MMA czasami w ciągu całego roku wielu zawodników spędza w oktagonie kilka, do kilkunastu minut. Czy dane wyciągnięte z tak małej próbki mogą rzeczywiście odzwierciedlać stan faktyczny, mogę przedstawiać schematy, nawyki? Absolutnie nie twierdzę, że problem ten czyni rzeczone analizy bezużytecznymi, ale z pewnością powinniśmy podchodzić do nich z dystansem, czego, nawiasem mówiąc, niżej podpisany doświadczył na własnej skórze, analizując szczegółowo Francisco Trinaldo przed bojem z Piotrem Hallmannem. Brazylijczyk w czterech poprzednich walkach w UFC (30 minut) wyprowadził 2 kopnięcia, podczas gdy w starciu z Płetwalem właśnie z tej techniki uczynił główne narzędzie mordu. Nadal co prawda stoję na stanowisku, że gdyby Piotr udanie zablokował pierwsze kopnięcie, to następnego by nie było, ale przykład ten dobrze obrazuje, że najbardziej choćby szczegółowe dane czasami mogą okazać się mylne.

MMA to szalenie złożony sport. Na liczby, które chcemy przypisać temu czy tamtemu zawodnikowi, wpływa masa czynników, których nie powinno się ignorować, by wymienić tu chociażby klasę rywali, z którymi dany zawodnik się mierzy. Jak bowiem wytłumaczyć, że według FightMetric Fabio Maldonado – zaraz za Andersonem Silvą – jest zawodnikiem z największą procentowo skutecznością znaczących ciosów. Nie oglądając jego walk, moglibyśmy wysnuć wniosek, że Brazylijczyk jest nie lada precyzyjnym strikerem, ale przecież wiemy, że tak rewelacyjna skuteczność jest rezultatem dwóch aspektów. Po pierwsze – Maldonado mierzy się ze słabym zawodnikami, a mocniejsi dominują go na tyle, że nawet nie ma okazji wyprowadzić niecelnego ciosu. Po drugie – uwielbia walczyć w klinczu, gdzie zasypuje gradem ciosów (uznanych za znaczące) swoich rywali. Czy muszę dodawać, że w klinczu znacznie łatwiej trafić, tym bardziej, że i rywal z dolnej półki?

Korzystać?

Wszystko to, broń, Boże, nie oznacza, iż wszelkie dane statystyczne pasują do MMA jak pięść do nosa. Najlepsze sztaby trenerskie w UFC doskonale zdają sobie sprawę z wartości, jakie niosą ze sobą dane liczbowe w kontekście rozpracowywania rywali. Wiedzą też jednak, że nie można patrzeć na nie bez dokładnej analizy walk i zrozumienia, skąd się wzięły. Same w sobie mogą bowiem nie tylko niewiele mówić, ale być wręcz mylące. Przykładowo, mamy informację, że zawodnik X w drugiej rundzie praktycznie przestaje kopać, ale przecież jest niezliczona ilość powodów, które mogą za tym stać – może przenosi walkę do parteru, może został w analizowanych przypadkach obalony, może nabawił się urazu w tej czy tamtej walce, a biorąc pod uwagę niewielką próbkę, która na ogół jest dostępna, każdą sytuację należy analizować osobno. Dopiero wtedy pozwala to dostrzec pewne trendy, schematy, które mogą okazać się bardzo przydatne podczas walki. Pozwala dostrzec najmocniejsze strony swoich oponentów i poszukać sposobu na ich zniwelowanie.

W Polsce, jak mówi Łukasz Juras Jurkowski, analizuje się, oczywiście, rywali pod kątem technicznym, ale niekoniecznie statystycznym, liczbowym. Czy to się zmieni? Czy w ogóle istnieje rzeczywista potrzeba posiadania danych statystycznych, które uzupełniałyby informacje stricte techniczne? Teraz być może jeszcze nie, ale uważam, że prędzej czy później się to zmieni.

Przyszłość dla analityki w MMA rysuje się w jasnych barwach. Obszar ten jest szalenie perspektywiczny – zwłaszcza, że w królestwie MMA, w Stanach Zjednoczonych statystyki sportowe są niezwykle popularne. Rozwój tej dziedziny będzie jednak nie lada wyzwaniem dla pionierów, którzy się tego podejmą/podejmują. Wszak istnieje multum aspektów, które można wziąć pod matematyczną lupę w odniesieniu do walk MMA, a które póki co z takich czy innych powodów nie są analizowane. FightMetric w ogóle nie uwzględnia poruszania się zawodników, a jest to element absolutnie kluczowy, by zrozumieć, rozpracować tego czy tamtego zawodnika. Jak często uderza, jak celnie uderza, będąc na wstecznym, poruszając się do boku, jaką techniką. Jak często jest trafiany, poruszając się do przodu, do tyłu. Jak reaguje na dany cios, jaką akcję wykonuje najczęściej w odpowiedzi? Jak wszystko to zmienia się wraz z upływem czasu? Schematy poruszania się klatce istnieją, ale ich zidentyfikowanie i, szczególnie, wyciągnięcie na tej podstawie prawidłowych wniosków to piekielnie trudna, mrówcza robota. A co z siłą ciosów? Można teoretycznie zainstalować czujniki, sensory w rękawicach, ale przecież MMA to nie tylko bokserskie uderzenia. Co z kombinacjami, które tak chętnie wykorzystywane są przez co lepszych zawodników – przecież szczególnie tam nie powinno być problemu ze zidentyfikowaniem schematów. W jaki sposób na zachowanie zawodnika wpływa wysokość/zasięg rywala, z którym się mierzy, jego ochota do korzystania z kopnięć/obaleń? I tak dalej, i tak dalej…

Nie mam wątpliwości, że najbardziej choćby szczegółowe i żmudne analizy mogą w tak nieprzewidywalnym sporcie jak MMA zdać się zupełnie na nic. Cóż z tego, że wiemy o naszym rywalu wszystko, że rozłożyliśmy go na czynniki pierwsze, jeśli w trakcie pojedynku schemat zostanie złamany? Cios, który według wszelkich analiz, które poczyniliśmy, miał wyjść z prawej ręki, wyszedł z lewej, kończąc pojedynek i pogrążając nasze statystyki. Tak się zdarza i zawsze będzie się zdarzało w sporcie, który daje nieograniczone niemalże możliwości poczynań, w którym przewidzenie czegokolwiek jest niezwykle trudnym – jeśli nie niemożliwym – zadaniem.

Tym niemniej, na najwyższym poziomie, który oglądać możemy w UFC, umiejętność gromadzenia danych statystycznych o przeciwnikach oraz, przede wszystkim, umiejętność ich odczytywania, może stać się czynnikiem kluczowym, który przy szalenie wyrównanych umiejętnościach zawodników tam rywalizujących okaże się tym, co zadecyduje o zwycięstwie. Znajdujące się w powijakach analizy MMA nie odsłonią wszystkich kart zawodnika, ale przy umiejętnym wykorzystaniu pozwolą dostrzec ich zarysy – a to w sporcie tak złożonym jak MMA znaczy bardzo wiele. Póki co, FightMetric jest jedynie namiastką tego, co czeka nas w przyszłości. Namiastką szalenie interesującą, ale też nierzadko zwodniczą, rodzącą więcej pytań niż odpowiedzi.

Powiązane artykuły

Komentarze: 11

  1. Takimi tekstami nie wywołasz lawiny komentarzy… I o to chodzi! Tylko tutaj spotykam się z tego rodzaju analizami analiz – świetna robota. Nie zdawałem sobie sprawy jak to dokładnie wygląda z fightmetrikiem..

  2. Artykuł dokładny i przydatny, chociaż mam dużo pozytywniejsze zdanie na temat fightmetrica niż Ty, przynajmniej tak mi się wydaje czytając ten tekst.

    Często korzystam z ich danych, dzięki czemu jestem wstanie lepiej przeanalizować daną walkę, a ich werdykty sędziowskie w ponad 90% pokrywają się z moimi, wiec nie mam do ich niedoskonałej pracy większych zastrzeżeń.

    Co do niedoskonałości, to fakt istnieją, jednak nie zakrzywia to rzeczywistego przebiegu walki w dużym stopniu. Czasami niemal idealnie odzwierciedla to co się wydarzyło, czasami są lekkie odstępstwa, natomiast w zdecydowanej większości przypadków analiza spełnia swoje założenie i przedstawia rzeczywisty przebieg zdarzeń pojedynku. Podobnie ma się sytuacja z wyżej przeze mnie wspomnianymi werdyktami sędziowskimi.

    Podsumowując mój krótki wywód, nie uważam, że fightmetric.com to strona, którą powinno się czytać z przymrużeniem oka, bądź bagatelizować. Nie piszę, że jest to wyrocznia i tylko Bóg ma prawo ich osądzić, ale wykonują kawał dobrej roboty i w większości przypadków opłaca się zapoznać się z ich pracą, bo często jest naprawdę wartościowa.

  3. Slipmych, FightMetric to świetna strona i absolutnie nie twierdzę – i myślę, że nijak tego nie sugerowałem w tekście – że nie warto jej czytać. Za to jak najbardziej uważam, że należy podchodzić do tamtejszych danych z pewną dozą krytycyzmu, szczególnie gdy odnosi się to do significant strikes, które regularnie – i błędnie – przytaczane są jako argument rozstrzygający dyskusję nad werdyktem. Innymi słowy, trzeba korzystać z FightMetrica, będąc świadomych ichniejszych, niemałych, ograniczeń – a przecież wiemy doskonale, że często tamtejsze dany przytaczane są kompletnie bezrefleksyjnie – i to nie tylko przez fanów, ale i dziennikarzy.

Dodaj komentarz

Back to top button