UFC

Fabricio Werdum po walce z Marcinem Tyburą: „Kopnął mnie w kolano wiele razy – ale dlaczego?”

Fabricio Werdum podsumowuje zwycięstwo z Marcinem Tyburą podczas sobotniej gali UFC Fight Night 121 w Sydney i wyjaśnia, dlaczego zasługuje na titlshota.

Fabricio Werdum dopisał w sobotę do swojego rekordu drugie z rzędu zwycięstwo, w walce wieczoru gali UFC Fight Night 121 w Sydney na pełnym dystansie wypunktowując Marcin Tyburę.

Jestem bardzo zmęczony, bo to pięć rund po pięć minut.

– powiedział podczas konferencji prasowej po gali Brazylijczyk.

Tybura to bardzo twardy zawodnik. Wiedziałem to wcześniej. To bardzo młody gość, zasługiwał na to. Wykorzystałem swoje doświadczenie. Wszyscy to widzieli. Chciałem wiele razy skończyć walkę, ale miał dobrą obronę.

Na przestrzeni 25 minut Vai Cavalo był zawodnikiem agresywniejszym i aktywniejszym od Tybura. W międzyczasie sam zainkasował co prawda sporo uderzeń, w tym kilka soczystych kopnięć na głowę, ale sędziowie nie mieli wątpliwości – dwóch z nich wypunktowało walkę w stosunku 50-45 dla Brazylijczyka, jeden natomiast 49-46.

Spodziewałem się, (że Tybura będzie twardy), bo widziałem jego walki z Arlovskim i innymi gośćmi.

– przyznał Werdum.

Wiedziałem, że tak będzie. Jak jednak mówiłem przed walką, bardzo ważna będzie cierpliwość. Czasami goście próbują skończyć walkę w pierwszej rundzie – i oczywiście ja też chciałem; chciałem skończyć walkę w pierwszej rundzie, w pierwszej minucie, jak ostatnio. Nie zawsze jednak tak się dzieje. Zawsze chcę skończyć walkę w minutę, ale czasami wszystko się zmienia.

Był mocny w stójce, mocny w parterze. Ma też dobre wysokie kopnięcie. Z lewej nogi. Tutaj mnie trafił… Ajjj… Powiedziałem mu (po walce), że: „Hej, stary, jesteś miły i w ogóle, ale dlaczego kopałeś w moje kolano?”. Kopnął mnie w kolano wiele razy. „Ale dlaczego?”.

40-letni Brazylijczyk, który w maju zeszłego roku został strącony z tronu mistrzowskiego przez Stipe Miocica, celuje teraz w walkę o pas i powrót na szczyt. Zdaje sobie doskonale sprawę, że już 2 grudnia w Detroit podczas gali UFC 218 w kluczowej dla układu sił w kategorii ciężkiej walce zmierzą się Alistair Overeem i Francis Ngannou, ale przekonuje, że on sam również ma argumenty przemawiające za otrzymaniem titleshota.

Czuję, że na to zasługuję.

– powiedział.

Nie chodzi tylko o te dwie ostatnie walki. Pokonywałem wielu gości – Fedor Emelianenko, Cain Velasquez, Minotauro. Mam za sobą historię. Walczę od 20 lat. Nie tylko teraz. Mam w domu dwa pasy. Tylko jeden zawodnik na świecie jest mistrzem jiu-jitsu, mistrzem submission i mistrzem UFC. To ja.

Nie lubię tak o sobie mówić, ale taka jest prawda. Biorąc to pod uwagę, chcę to potwierdzić raz jeszcze. Jeszcze jeden pas na ścianie w moim domu. A potem przestanę. Nie, nie, żartuję.

Starcie z Polakiem oznaczało dla Brazylijczyka powrót do akcji po ledwie sześciu tygodniach – i nie ukrywa on, że bardzo przypadło mu to do gustu.

Chcę walczyć częściej.

– powiedział Vai Cavalo.

Dawno temu czekałem po rok na walkę. Dlaczego teraz czekam sześć czy siedem miesięcy? Chcę walczyć częściej. Może pięć razy na rok? Jeśli chodzi o tę walkę Overeem vs. Francis, to nie uważam, żeby Francis już na to (titleshota) zasługiwał, bo dopiero zaczął MMA. Overeem też ma za sobą dużą historię, ale uważam, że zasługuję na walkę o pas. Chcę tej szansy.

*****

Marcin Tybura w wersji 1.5 – czyli siedem wniosków z UFC Sydney

Powiązane artykuły

Dodaj komentarz

Back to top button