UFC

Demian Maia: „Nie zmienię się”

Demian Maia przekonuje, że ma najlepsze „papiery”, aby walczyć o pas mistrzowski kategorii półśredniej UFC.

Zwycięzcą wyścigu o starcie mistrzowskie z Robbiem Lawlerem został ostatecznie Tyron Woodley, a obaj zawodnicy spotkają się 30 lipca w Atlancie na gali UFC 201.

Jeden z innych kandydatów na pretendenta, Demian Maia, przyznał, że nie był szczególnie zaskoczony decyzją organizacji.

Wiedzieliśmy o tym nieoficjalnie przed moją walką.

– stwierdził Brazylijczyk w rozmowie z MMAJunkie.com po tym, jak na gali UFC 198 poddał Matta Browna, notując piątą z kolei wiktorię.

Zawsze jednak jest nadzieja, że zmienią zdanie.

Obecnie mam trzy opcje: mogę poczekać na titleshota przeciwko zwycięzcy. Mogę stoczyć jeszcze jedną walkę przed starciem o pas – czego nie chcę. Ostatnia opcja jest taka, że wskakuję za kogoś, kto nie będzie zdolny do walki.

Maia przyznał, że nawet gdy nie ma zaplanowanych walk, cały czas pozostaje w treningu – choć nie tak intensywnym. Chce jednak być gotowy na wypadek kontuzji któregoś z zawodników.

Dla dalszych losów Brazylijczyka szalenie istotne będzie jeszcze inne starcie – Stephena Thompsona z Rorym MacDonaldem, którzy staną naprzeciwko siebie 18 czerwca na gali UFC Fight Night 89. Niewykluczone bowiem, że zwycięzca tego pojedynku utoruje sobie drogę do walki o złoto.

W tym momencie to abstrakcja, więc nie chcę o tym spekulować.

– stwierdził Maia.

Wiem, że jeśli Thompson wygra, to będzie opcją. Nie jestem pewien co do Rory’ego, bo miał swoją szansę niedawno. Wszystko szybko się zmienia, ludzie wypadają, są kontuzje.

Sądzę, że jestem pierwszy w kolejności. Thompson może mieć lepszy ciąg zwycięstw, ale przegrał z Brownem na przykład. Jeśli popatrzycie na moje ostatnie osiem walk, walczyłem z wieloma sklasyfikowanymi gośćmi i wygrałem.

Brazylijczyk bywa czasami krytykowany za jednowymiarowe – i nie zawsze efektowne – podejście do swoich pojedynków, które najczęściej zwycięża po tym, jak przeniesie walkę do parteru, cierpliwie pracując nad poddaniem.

Taki mam styl walki. Gdy jestem w stanie go narzucić, wyglądam dominująco. I wtedy ludzie sądzą, że to łatwe i zastanawiają się, dlaczego nie mogę po prostu poddać gościa.

A to nie jest takie proste. Wymaga wiele wysiłku. Jest wiele szczegółów, zdobycie odpowiedniej pozycji, odpowiedniego kąta do sfinalizowania poddania. Ludzie pytają, dlaczego Nelson przystał na walkę ze mną w parterze. Ale nie zrobił tego. Tak samo Brown. Zmusiłem ich. Nad tym pracowałem.

Zdaniem Mai graplerzy nie są tak bardzo doceniani, jak dzieje się to w przypadku efektownie walczących uderzaczy.

Gdybym zanotował takie same wyniki, ale poprzez nokautowanie rywali zamiast ich poddawania, myślę, że już miałbym titleshota. Sądzę, że uderzenia są bardziej doceniana, a wydajność jest pomijana. Nie zamierzam jednak się zmienić.

W 2010 roku, jeszcze w kategorii średniej, Maia miał swoją szansę, mierząc się w walce o tytuł mistrzowski z Andersonem Silvą. Przegrał jednak po jednogłośnej decyzji sędziowskiej.

Dziś, mając 38 lat na karku, jest przekonany, że posiada wszystko, czego potrzeba, aby wdrapać się na szczyt.

To najlepszy czas dla mnie. Nie jestem w pośpiechu, mam doświadczenie, mam wspaniały zespół. To jak orkiestra. Mój główny trener Eduardo Alonso jest dyrygentem, a moi trenerzy odkładają na bok swoje ego, aby podążać za strategią.

Mam wiele lat doświadczeń, rywalizacji i rozwoju, oraz zespół, który wydobywa ze mnie to, co najlepsze.

Mój cel jest jasny – walczyć o pas i miejmy nadzieję zostać mistrzem kategorii półśredniej.

Powiązane artykuły

Dodaj komentarz

Back to top button