Bukmacher MMATechnika MMAUFCZakłady bukmacherskie MMA

Analizy UFC 197 – karta wstępna

Obszerne analizy, typowanie i rys bukmacherski pojedynków z karty wstępnej gali UFC 197 – Jones vs. OSP.

Kontynuujemy analizy przed sobotnią galą UFC 197 – Jones vs. OSP!

W pierwszej części przyjrzałem się trzem następującym pojedynkom karty przedwstępnej: Kevin Lee vs. Efrain Escudero, Marcos Rogerio de Lima vs. Clint Hester oraz Cody East vs. Walter Harris.

Dziś natomiast rozkładam na czynniki pierwszy trzy walki z karty wstępnej: Sergio Pettis vs. Chris Kelades, James Vick vs. Glaico Franca Moreira oraz Danny Roberts vs. Dominque Steele.

Bez dalszych wstępów – zaczynajmy!

155 lbs: James Vick (8-0) vs. Glaico Franca Moreira (13-3)

Kursy UNIBET: James Vick vs. Glaico Franca ??? – ???

Kartę wstępną gali UFC 197 otworzy starcie w kategorii lekkiej pomiędzy dwoma zawodnikami wywodzącymi się z The Ultimate Fighter – Amerykaninem Jamesem Vickiem, który dotarł do półfinału TUF 15, przegrywając z późniejszym zwycięzcą Michaelem Chiesą, i Brazylijczykiem Glaico Francą, który wygrał 4. sezon TUF Brazil.

Amerykanin jest niepokonany w UFC, mogąc pochwalić się rekordem 4-0. Dwa z tych zwycięstwo odniósł po jednogłośnej decyzji, dwa pozostałe przez gilotynę. Jego ofiarami byli Ramsey Nijem, Valmir Lazaro, Nick Hein i ostatnio – w maju ubiegłego roku, co oznacza, że Vick powraca po prawie rocznej przerwie – Jake Matthews.

Franca stoczył jak dotychczas tylko jedną walkę pod banderą UFC, w sierpniu ubiegłego roku pokonując na finałowej gali TUF 4 Brazil Fernando Bruno.

Nie będę ukrywał, że uważam wspomniany rekord 4-0 w UFC Jamesa Vicka za jeden z najgorzej oddających rzeczywistość. Jeśli bowiem przyjrzymy się bardziej szczegółowo jego walkom, to w debiucie w niecałą minutę udusił Nijema gilotyną (za co oczywiście brawa, ale tak naprawdę niewiele wniosków można z niej wyciągnąć), w drugim występie stoczył stojące na bardzo niskim poziomie zwycięskie starcie z Lazaro, w którym chaosu było co nie miara. W trzecim pojedynku wypunktował Heina, choć równie dobrze sędziowie mogli wskazać na Niemca, który w pierwszej rundzie dwa razy posłał go na deski. Wreszcie ostatnio przegrywał z Matthewsem, ale znów w sukurs przyszły my długie ręce i ciasna gilotyna.

W swoim debiucie w oktagonie James Vick udusił Ramsey’a Nijema w 58 sekund.

Ogólnie więc, rekord świetny, ale dyspozycja szału nie robi.

Vick to przede wszystkim walczący z klasycznej pozycji stójkowicz z doskonałymi warunkami fizycznymi. Jest wysoki i ma długi zasięg ramion. Nie potrafi jednak wykorzystywać tych atutów – jego mobilność jest dobra w kwestii poruszania się do boków, ale kontrola dystansu leży i kwiczy. W swojej bokserskiej ofensywie jest bardzo mechaniczny i nienaturalny, szczękę przy każdym ataku trzyma wysoko w chmurach, wydaje się spięty. Jeśli powalił go na deski niski, krótkoręki judoka w osobie Heina, może to zrobić niemal każdy. Najczęściej korzysta z kopnięć (okrężnych i frontalnych) zakroczną nogą na każdej wysokości i to w zasadzie jego najlepsza dystansująca broń. Od czasu do czasu zaatakuje latającym kolanem, spróbuje łokcia. Od święta ujdzie przed ciosami, odpowiadając kontrą pięściarską. Jaby bardzo przeciętne, sierpy od wielkiego dzwona, podobnie jakiekolwiek kombinacje.

W starciu z Francą zmuszony będzie stawić czoła rywalowi, z jakim wcześniej nie miał okazji się mierzyć – Brazylijczyk bowiem będzie tylko o 2 centymetry niższy, a jednocześnie ma lepszy o 5 centymetrów zasięg ramion. Podobnie jak Vick, walczy z klasycznej pozycji, choć w stójce jego arsenał nie jest skomplikowany – niezbyt często korzysta z ciosów prostych, gustując w kopnięciach, zwłaszcza lowkingach, w które wkłada sporą moc, przeplatając je z kopnięciami na głowę. Od strony bokserskiej defensywy prezentuje się odrobinę lepiej niż jego rywal – pamięta o gardzie, lepiej kontroluje dystans, częściej balansuje tułowiem. Różnica w tym aspekcie między oboma zawodnikami nie jest jednak szczególnie duża – w TUFie Franca miał spore problemy z uderzaczami, ale jego zapasy i grappling oraz przede wszystkim naprawdę duże serce do walki okazywały się decydujące.

Najgroźniejszą bronią Brazylijczyka w stójce mogą być potężne lowkingi, bo w starciu z Heinem Vick niezbyt dobrze radził sobie z tą techniką. Prawdopodobnie jednak Franca będzie szukał mimo wszystko parteru, gdzie – jeśli położy Vicka na plecach – powinien mieć przewagę. Będzie musiał jednak mieć się na baczności przy próbach obaleń pod siatką – w takich sytuacjach vowiem zamiast haczeń czy wycięć preferuje obniżenie pozycji i wejście w nogi, a to może skończy się dla niego ciasno zapiętą gilotyną w wykonaniu Amerykanina. Generalnie jednak parter to też sprawa otwarta – Franca to purpura w Luta Livre, Vick – niebieski pas w BJJ. Mimo wszystko delikatną przewagę daję tutaj France, który porusza się w parterze płynniej.

Trudno jednak powiedzieć, czy Brazylijczyk będzie w stanie kłaść rywala na plecach, bo sam nie wywodzi się z zapasów, ale dokładnie to samo można powiedzieć o Amerykaninie, który za młodu parał się koszykówką a nie wrestlingiem. Franca bardzo lubi łapać tajski klincz i atakować kolanami, ale w przypadku starcia z jeszcze wyższym Vickiem nie będzie o łatwo o sukcesy w tym elemencie.

W stójce natomiast wiele zależeć będzie od tego, czy Franca będzie w stanie okopywać wykroczną nogę rywala. Ten bowiem może i chwilami jest bardzo chaotyczny, ale nie można odmówić mu aktywności. Stójka jest też dla niego mimo wszystko bardziej naturalną płaszczyzną niż dla Brazylijczyka, choć, jak wspominałem, jego gorszy zasięg i statyczna, wysoko uniesiona głową mogą stanowić łakomy kąsek dla rywala. Nie tylko bowiem Hein był w stanie go trafiać – to samo robili z nim słaby w płaszczyźnie bokserskiej Lazaro czy nadal średnio boksersko poukładany Matthews.

Trzeba Vickowi oddać jednak, że mierzył się w swojej karierze ze zdecydowanie mocniejszymi rywalami i z której strony by nie spojrzeć, jednak zwyciężał. Dla Franki będzie to spory skok w poziomie jakości rywali. Będzie to też dla niego dopiero druga walka pod banderą UFC i pierwsza poza granicami Brazylii. Obaj nie walczyli od dłuższego czasu, ale o ile w przypadku Vicka w większy progres umiejętności nie wierzę – walczy rzadko, często zmaga się z kontuzjami, dziury, które posiada, trudno załatać – to Franca jak najbardziej może zaskoczyć. Ma 25 lat, dysponuje solidną kondycją, a w jego poczynaniach widać potencjał. Jest dopiero na początku drogi. Nie brakuje mu też serca do walki, gdy wpada w tarapaty.

Absolutnie nie wykluczam scenariusza, w którym Brazylijczyk ma przewagę w dowolnej płaszczyźnie – w stójce okopuje Amerykanina, w klinczu męczy go pod siatką, w parterze kontroluje z góry – ale mimo wszystko trudno mi przejść obojętnie wobec przewagi doświadczenia Vicka, jego aktywniejszej pracy na nogach oraz szeregu znaków zapytania związanych z Francą.

Zwycięzca: James Vick przez decyzję

Bukmachersko

Amerykanin będzie tutaj prawdopodobnie wyraźnym faworytem. Uważam, że wszystko powyżej 2.30, może 2.40 na Francę będzie jak najbardziej godne uwagi. Vick ma w swojej grze mnóstwo luk, które nadal rozwijający się Franca jak najbardziej może przekuć na swoje zwycięstwo – zwłaszcza, że fizycznie nie będzie odstawał od rywala.

170 lbs: Danny Roberts (12-1) vs. Dominque Steele (12-6)

Kursy UNIBET: Danny Roberts vs. Dominique Steele ??? – ???

W kategorii półśredniej rękawice skrzyżują zwycięscy ostatnio Brytyjczyk Danny Roberts i Amerykanin Dominique Steele.

Roberts swoje największe sukcesy święcił pod banderą Cage Warriors, a w grudniu ubiegłego roku zadebiutował pod banderą UFC, pokonując biorącego walkę w zastępstwie (pierwotnie miał zmierzyć się z Mikiem Gravesem) Nathana Coy’a.

Z kolei Steele pierwszego występu w oktagonie nie będzie wspominał najlepiej – jako późne zastępstwo wyszedł do walki z Zakiem Cummingsem, szybko padając pod jego ciosami. Odbił się jednak w drugiej walce, w listopadzie zeszłego roku efektownym slamem pokonując w Korei Południowej debiutanta Dong Hyun Kima.

Trenujący w Blackzilians Brytyjczyk walczy z odwrotnej pozycji, co samo w sobie daje mu już przewagę. Jest przede wszystkim uderzaczem, który dobrze pracuje na nogach, lubując się w krótkich kombinacjach na zasadzie doskok-kombo-odskok, ale też wplata do swojej gry mocne kopnięcia zakroczną nogą, głównie lowkingi. Widać sprężystość. Trudno zamknąć go pod siatką z uwagi na wspomnianą dobrą pracę na nogach.

Pod znakiem zapytanie trzeba postawić jego defensywne zapasy, choć to dość złożona kwestia. W 2014 roku w starciu z Jimem Wallheadem wyglądał pod tym względem przeciętnie, dając się dwa razy położyć na plecach i nawet oddając dosiad. Od tamtego czasu mógł jednak w tym aspekcie mocno się poprawić, czego nie sposób stwierdzić, bo w swoim debiucie w UFC wylądował co prawda raz na plecach, ale po przechwyconym kopnięciu, więc… Innymi słowy, nie wykluczam, że jego obrona przed obaleniami jest lepsza niż była w czasach, gdy bił się dla Cage Warriors.

Jak na zawodnika Blackzilians Roberts prezentuje się zaskakująco dobrze w parterze, także z pleców. Dość powiedzieć, że solidny w końcu Wallhead nie był w stanie ustabilizować pozycji w dosiadzie, który w końcu zresztą stracił (podobnie jak plecy Robertsa). Brytyjczyk dobrzy dystansuje z pleców, cały czas pamięta o kontroli rąk rywala, od czasu do czasu potrafi łupnąć z dołu, a jednocześnie poluje na poddania – do tego nieźle się kręci, a jego defensywie przed poddaniami nie można nic zarzucić.

W swojej pierwszej walce pod banderą UFC Danny Roberts poddał z pleców Nathana Coy’a.

Jakie szanse taki zestaw umiejętności daje mu w konfrontacji z Dominiquem Steele? Duże! Amerykanin to mało skomplikowany zawodnik. Walcząc z klasycznej pozycji, w stójce wygląda bardzo słabo, jest sztywny, spięty, nieruchomy korpus, nieruchoma głowa, słaby footwork. Dość powiedzieć, że przecież nie będący wybitnym uderzaczem Cummings (walczący, podobnie jak Roberts, z odwrotnej pozycji) kompletnie sponiewierał go na nogach jak uczniaka.

Jedynym celem Amerykanina jest przedarcie się do klinczu i obalenie rywala z tej pozycji. Jego siła w klinczu jest jednak przeceniana, a i jego umiejętności walki na chwyty pod siatką co najwyżej poprawne. Oddaje podchwyty, jest odwracany. Uwagę zwracają jedynie dwa elementy – krótkie łokcie, które czasami przemyca, oraz obalenia z wyniesieniem, w zasadzie slamy.

W parterze jest równie surowy jak w stójce, ale znacznie bardziej niebezpieczny – a to z uwagi na mocne ground and pound, z łokciami w roli głównej. Brak tam jednak jakichś solidniejszych szlifów czy błysku – zapomnijcie o obchodzeniu pozycji, Amerykaninowi w zupełności wystarcza garda. Również jego kontrola z góry nie prezentuje się najlepiej – Kim wielokrotnie był w stanie wracać do stójki.

Na nogach zatem Roberts powinien mieć wyraźną przewagę, a jego celem będzie zapewne utrzymanie pojedynku właśnie w dystansie kickbokserskim lub bokserskim. Steele zrobi wszystko, aby przedrzeć się do klinczu i przewrócić Brytyjczyka, ale temu w sukurs powinna przyjść dobra praca na nogach, dzięki której będzie unikał przyszpilenia do siatki. Nie wykluczam jednak absolutnie scenariusza, w którym Amerykanin przedrze się do klinczu, a nawet obali Brytyjczyka, bo, jak wspominałem, defensywne zapasy tego ostatniego to spory znak zapytania, ale jeśli walka rzeczywiście przeniesie się do parteru z Robertsem na dole, Steele i tak czeka trudne zadanie z uwagi na wspomnianym solidny grappling reprezentanta Blackizlians. Przypominam, że znacznie sprawniejszy parterowo Wallhead nie był w stanie utrzymać go na ziemi.

Wszystko to powoduje, że faworyzuję Robertsa i będę zaskoczony, jeśli to Steele wyjdzie z tej walki zwycięsko. Wyraźna przewaga Brytyjczyka na nogach i duża mobilność utrudniająca rywalowi obalenia, a także dobra praca z dołu, jeśli jednak zostanie położony na plecach, powinny zagwarantować mu pewne zwycięstwo.

Zwycięzca: Danny Roberts przez (T)KO

Bukmachersko

Spodziewam się, że Roberts będzie wyraźnym faworytem tej konfrontacji. Jeśli jednak kurs na jego zwycięstwo będzie przekraczał 1.50, warto się zastanowić.

125 lbs: Sergio Pettis (13-2) vs. Chris Kelades (9-2)

Kursy UNIBET: Sergio Pettis vs. Chris Kelades ??? – ???

Sergio Pettis poczyna sobie ze zmiennym szczęściem w swoich oktagonowych bojach w UFC. Młodszy brat Anthony’ego wygrał cztery z sześciu pojedynków, przegrywając dwie walki, w których prowadził na punkty – z Alexem Caceresem, który go poddał, oraz Rynem Benoitem, który go znokautował. Ostatnio, w październiku ubiegłego roku, zmierzył się z byłem pretendentem do pasa mistrzowskiego, Chrisem Cariaso, pewnie zwyciężając na kartach sędziowskich.

Jego rywalem będzie Kanadyjczyk Chris Kelades, który ma za sobą trzy pojedynki w UFC. W debiucie, który wziął w zastępstwie, nie mając za sobą pełnego obozu przygotowawczego, wypunktował niespodziewanie Paddy’ego Holohana, by potem jednak uznać zapaśniczo-parterową wyższość Ray’a Borga. W swojej ostatniej walce, w sierpniu ubiegłego roku, po dyskusyjnej decyzji sędziowskiej wypunktował Chrisa Beala.

Starcie zapowiada się jako klasyczna konfrontacja uderzacza w osobie Pettisa z grapplerem w osobie Keladesa. Od razu jednak zaznaczmy – przewaga na nogach Amerykanina powinna być bez porównania większa niż Kanadyjczyka w parterze. 22-letni Pettis tak naprawdę zbiera cały czas frycowe za brak doświadczenia – w takich właśnie kategoriach rozpatruję jego porażki z Caceresem i Benoitem. To młodzian, który chwilami prezentuje się na nogach wręcz spektakularnie – nieustannie zmienia pozycje, doskonale balansuje, ma świetną pracę na nogach, przebogaty arsenał kopnięć, techniczny boks zarówno w ofensywie, jak i w kontrze – ale czasami daje się ponosić ułańskiej fantazji, przesadnie otwierając się w ataku, co nie tak dawno prawie przekuł na zwycięstwo bardzo przeciętny w płaszczyźnie uderzanej Matt Hobar.

Sergio Pettis kapitalnie kontruje szarżę Chrisa Cariaso, soczystym krosem z zejściem posyłając go na deski.

Pettis w swoim ostatnim występie pokazał jednak, że rozwija się szybko i potrafi wyciągać wnioski z wcześniejszych niepowodzeń – tym razem klinicznie precyzyjnymi, kreatywnymi uderzeniami nie dał szans Cariaso – przestał wdawać się w bezsensowne wymiany w półdystansie z potężnymi sierpami w rolach głównych, które kosztowały go porażkę z Benoitem w starciu, w którym do rozstrzygającego momentu prezentował się doskonale, mocno jednak w kilku sytuacjach ryzykując.

Sergio Petti na dystansie kickbokserskim robił z Ryanem Benoitem, co chciał, ale raz po raz wdawał się w szalone wymiany w półdystansie – zupełnie z jego punktu widzenia zbędne. Jak widać powyżej, dostał kilka ostrzeżeń, ale…

Nie wyciągnął z nich wniosków i skończył na deskach, ostatecznie przegrywając „wygraną” walkę.

Z każdym kolejnym starciem powinien wyglądać lepiej – nie tylko poszerzać swój arsenał, ale też bardziej rozsądnie rozkładać akcenty między oktagonowymi popisami a taktycznym podejściem do walki.

Pewnikiem jest, że Kelades zrobi wszystko, co w jego mocy, aby przenieść walkę do parteru – w stójce bowiem nie będzie miał szans na dobranie się do skóry Pettisowi. Zwłaszcza, że nie dysponuje mocnym uderzeniem, co jest bardzo dobrą wiadomością dla Amerykanina, którego szczęka do tytanowych nie należy. Nie wykluczam, że Kelades znajdzie sposób do obalenia rywala, bo defensywne zapasy to pięta achillesowa braci Pettisów, ale oddać im trzeba – szczególnie zaś Sergio – że swoją mobilnością bardzo utrudnia zadanie rywalom chcącym położyć go na plecach. Również w parterze nie jest bezbronny, aktywnie walcząc z pleców.

Kanadyjczyk ma w sobie coś z pitbula, walcząc bardzo agresywnie, starając się skrócić dystans za wszelką cenę, siedząc na rywalach. Do tego dysponuje przyzwoitą kondycją. Może to sprawić pewne problemy Pettisowi, ale biorąc pod uwagę jego kontrującą grę, ogromny wachlarz ofensywny w stójce oraz bardzo przeciętną defensywę na nogach Keladesa – a także jego przewidywalność – Amerykanin ustrzeli 35-letniego już rywala (starszego o całe 13 lat!) jakąś szybką kontrą.

Zwycięzca: Sergio Pettis przez decyzję

Bukmachersko

Niczego ciekawego od strony bukmacherskiej się tutaj nie spodziewam. Pettis będzie zapewne mocnym i zasłużonym faworytem. Jeśli kurs na jego zwycięstwo będzie poniżej 1.35, nie ma większego sensu się nim interesować – scenariusz zapaśniczej dominacji Kanadyjczyka jest mało prawdopodobny, ale nie nierealny.

Powiązane artykuły

Dodaj komentarz

Back to top button