Technika MMAUFC

Analizy UFC 206 – Max Holloway vs. Anthony Pettis

Techniczno-bukmacherska analiza walki wieczoru gali UFC 206 w Toronto, w której Max Holloway stanie naprzeciwko Anthony’ego Pettisa.

W kapitalnie zapowiadającej się stójkowej aferze dwóch wybornych specjalistów od szermierki na pięści i kopnięcia rozpędzony serią dziewięciu zwycięstw Max Holloway skrzyżuje rękawice z byłym mistrzem kategorii lekkiej, który ma za sobą udany debiut w 145 funtach Anthonym Pettisem.

Który zawodnik ma większe szanse na zwycięstwo? Kto utoruje sobie drogę do walki o pas mistrzowski z Jose Aldo?

155 lbs: Max Holloway (16-3) vs. Anthony Pettis (19-5)

Kursy UNIBET: Max Holloway vs. Anthony Pettis 1.50 – 2.65

Na papierze starcie zapowiada się na prawdziwe fajerwerki – i najprawdopodobniej nie będzie brakowało w nim emocji, bo obaj zawodnicy walczą piekielnie efektownie w płaszczyźnie stójkowej. Rzecz jednak w tym, że ich style są kompletnie różne, wobec czego zapewnienia ze strony Pettisa, jakoby Holloway kopiował – dosłownie: małpował – jego styl, są pozbawione jakichkolwiek podstaw.

Showtime to bowiem nadal mniej więcej ten sam zawodnik, którym był za czasów, gdy zasiadał na tronie kategorii lekkiej. Odrobinę poprawił swój boks, jest nieco mobilniejszy, ale reszta pozostaje taka sama. Nadal jego najgroźniejszą bronią pozostają kopnięcia, nadal jednak ma też tendencje do cofania się na siatkę, nadal inkasuje ciosy rękami z uwagi na nieruchomą głowę i poleganie na pracy na nogach – oraz nadal poluje przede wszystkim na rozstrzygające uderzenia, najczęściej wspomniane kopnięcia. Oznacza to, że zdecydowanie nie jest najaktywniejszym zawodnikiem.

Może mieć to kluczowe znaczenie, bo Holloway jest nieprawdopodobnie aktywny (trafia ponad dwa razy częściej niż Pettis), lubując się w wywieraniu presji na rywalach i zmiękczaniu ich kombinacjami ciosów na głowę i korpus – poprzedzanych często kiwkami i zdobyciem dominującego kąta natarcia – oraz kopnięciami, także tymi kreatywniejszymi (obrotówki). Hawajczyk ma gorszy zasięg od Pettisa, wobec czego będzie musiał przedzierać się do półdystansu, aby tam zaprzęgać do ataku swój boks, ewentualnie pozostawać w dystansie i tam wymieniać się kopnięciami z rywalem, co jednak nie wydaje się najlepszym pomysłem, bo mimo wszystko pozostawienie Showtime’owi przestrzeni i czasu byłoby jednak podejmowaniem niepotrzebnego ryzyka. Rzecz jednak w tym, że praca na nogach Błogosławionego jest doskonała – porusza się niebywale płynnie, w locie zmienia pozycję, nie przerywając ataku, potrafi świetnie zamykać rywali na siatce, kapitalnie schodzi przed szarżami, ochoczo zostawiając lewy sierpowy w kontrze – trochę podobnie do wspomnianego Edsona Barbozay, z którym przecież Pettis przegrał.

Błogosławiony to jeden z niewielu zawodników, którzy uwielbiają atakować korpus rywali. Powyżej soczystą serią ubija Justina Lawrence’a.

Fascynująco zapowiada się w tej konfrontacji walka o pozycje – Showtime słynie bowiem z tego, że zawsze stara się walczyć z odwrotnej pozycji w stosunku do swojego rywala, aby jego okrężne kopnięcia (czyli jego najmocniejsza broń) miały otwartą drogę do korpusu lub głowy rywali. Błogosławiony z kolei sam raz za razem miesza pozycję klasyczną z odwrotną, wobec czego trudno ocenić, jak obaj dostosują swoje style.

Obaj zawodnicy słyną z tytanowych szczęk, obaj też mają ogromne serce do walki, wobec czego trudno będzie tutaj o skończenie. Pomimo tego absolutnie nie wykluczam, że cwany lis Pettis znajdzie sposób na trafienie jakimś okrężnym kopniakiem na schaby lub głowę, naruszając – a może nawet kończąc? – Błogosławionego. Z drugiej natomiast strony, spodziewam się zdecydowanej przewagi kondycyjnej po stronie rewelacyjnie wyglądającego w trzecich rundach swoich walk Hawajczyka, co będzie oznaczać, że z rundy na rundę powinno walczyć mu się łatwiej. Kto wie, ile sił Pettisowi pozostanie w rundach mistrzowskich, biorąc pod uwagę, że nie zrobił wagi, a w ostatniej odsłonie swojej poprzedniej walcki wyglądał już na okrutnie zmęczonego.

Max Holloway potrafi łączyć ataki bokserskie z nożnymi jak mało kto – i nie potrzebuje do tego ani dużo czasu, ani dużo przestrzeni.

Właśnie, skoro zahaczyłem o starcie Pettisa z Charlesem Oliveirą… To nie był dobry debiut Amerykanina w kategorii piórkowej. Poza serią kopnięć na korpus, którymi prawie ubił Brazylijczyka, nie wyglądał w tym pojedynku dobrze. Dawał się po raz kolejny zamykać na siatce, inkasował wiele ciosów prostych od niesłynącego przecież z szermierki na pięści Oliveiry, w drugiej rundzie mocno już zwolnił, w trzeciej gilotyna uratowała go przed niechybną porażką na punkty. Właśnie na tle Oliveiry widać też dobrze różnicę w pracy na nogach obu zawodników – Pettis nie potrafił zdobywać przestrzeni, dystansować, podczas gdy Holloway w starciu z Brazylijczykiem nie miał z tym żadnych problemów.

Innymi słowy, zwycięstwo Pettisa z Oliveirą w żadnym wypadku nie może stanowić argumentu na rzecz tezy, jakoby Amerykanin „powrócił” – nigdy bowiem, jak wspominałem, nigdzie nie zniknął. To jego rywale zaczęli wykorzystywać jego mankamenty, które starał się naprawić (defensywa, praca na nogach, niska aktywność) – ale bez powodzenia.

Nie spodziewam się, aby pojedynek przeniósł się do parteru w wyniku jakiegoś obalenia – żaden z nich nie błyszczy bowiem sztuce przenoszenia akcji do parteru, a odrobinę w tej materii sprawniejszy Holloway raczej nie będzie dążył do walki na chwyty ze sprawnym z pleców Pettisem. Ten ostatni z kolei nie ma narzędzi, aby przewrócić Hawajczyka.

Daleki jestem od skreślania podopiecznego Duke’a Roufusa, bo to zawodnik niezwykle twardy, który nawet pomimo słabszej kondycji prawdopodobnie do końca walki pozostawał będzie w grze, będąc o jedno celne kopnięcie, może przechwycenie szyi Holloway’a albo wystrzelenie lubianym przez siebie soczystym krosem od odwrócenia losów pojedynku. Hawajczyk czasami daje się ponieść emocjom podpalajac się i wchodząc ultra-agresywnie w półdystans, gdzie inkasuje ciosy, więc z całą pewnością Pettis będzie miał swoje okazje na wygranie tej walki.

Biorąc jednak pod uwagę dyspozycję byłego mistrza kategorii lekkiej w ostatnich czterech walkach – a nie zapominajmy, że także w konfrontacji z Gilbertem Melendezem wcale nie radził sobie najlepiej do czasu mocnej serii, która spowodowała, że pretendent poszukał obalenia, trafiając do kończącej starcie gilotyny – oraz poprawiającego się z walki na walkę (pomimo rywalizacji z coraz mocniejszymi rywalami!) Holloway’a, trudno nie faworyzować tego ostatniego. O wiele wyższa aktywność, mobilność i kondycja powinny być jego największymi atutami. Będzie długimi fragmentami zmuszał Pettisa do pracy w defensywie, zwyciężając decyzją sędziowską.

Zwycięzca: Max Holloway przez decyzję

Kursy bukmacherskie

Przyjrzyjmy się najważniejszym kursom bukmacherski na tę walkę. Przy każdym moja ocena (w formie graficznego kciuka) atrakcyjności danego kursu.

Zwycięstwo Maxa Holloway’a – 1.50
Zwycięstwo Anthony’ego Pettisa – 2.65
Max Holloway przez decyzję – 2.38
Anthony Pettis przed czasem – 4.50

Wszystkie powyższe zakłady oraz wiele innych dostępne na UNIBET.

*****

Zaprezentowana powyżej opinia przedstawia wyłącznie subiektywne odczucia autora na temat analizowanego pojedynku. W sporcie tak złożonym jak MMA na wynik walki wpływa ogromna liczba czynników, których często nie da się przewidzieć.

Powiązane artykuły

Back to top button